Pożegnanie Krzysztofa Matuszewskiego, wybitnego aktora Teatru Wybrzeże
Koledzy aktorzy, ci z dawnych lat i ci młodego pokolenia, cały zespół Teatru Wybrzeże, rodzina i przyjaciele, widzowie gdańskiej sceny długimi, gromkimi brawami pożegnali w sobotę, 2 sierpnia na Cmentarzu Srebrzysko Krzysztofa Matuszewskiego. Aktor zmarł nagle, w wieku 65 lat.
Krzysztof Matuszewski – Człowiek Teatru
Związany z gdańską sceną niezmiennie od ponad 40 lat, był jednym z najstarszych aktorów w zespole Wybrzeża. Uznany przez reżyserów, lubiany, dla wielu młodych aktorów był Mistrzem. I przyjacielem.
Jego ostatnia rola, Stary, w spektaklu „Wspólny pokój”, należy do wyjątkowych. Niósł na ramionach cały spektakl. W jego grze widać był nie tylko doskonały – poparty talentem i doświadczeniem, warsztat, ale też to coś nieuchwytne, nienazwane, coś nie dane każdemu.
Wspomnienia o aktorze Teatru Wybrzeże
Był człowiekiem Teatru. Teatr kochał, kochał ludzi Teatru, kochał też swoją obecność w tym Teatrze. Ona pozwalała mu walczyć ze swoimi demonami, problemami, ale też rozwijać talenty. Te demony powodowały, że stawał się coraz lepszym aktorem. Żył jak prawdziwy artysta, który próbuje mierzyć się z życiem, był bohaterem, który umie podnosić się z popiołów. Wciąż był głodny teatru. Odszedł tak nagle. Wyrwa, która po Nim powstała, jest nie do zastąpienia.
Adam Orzechowski / dyrektor Teatru Wybrzeże
Łez nie kryła aktorka Magdalena Gorzelańczyk.
– Byłeś moim dziadkiem, ojcem, a nawet mężem, przeżyliśmy na scenie tyle pięknych wersji żyć. A i tak za mało – wyznała. – Nie powiem żegnaj, też dlatego, że to nie byłaby prawda. Bo jesteś. Widzę Cię, Matuszko, w Twoich kostiumach, w charakteryzatorni, z tym Twoim ulubionym kubkiem w dłoni, w ukłonach, w oklaskach, widzę Cię w nas, młodych aktorach, którzy mogli się w tobie przeglądać i uczyć od ciebie... Za Twoim talentem stała mądrość, piękno serca i trudna droga, którą przeszedłeś, by silniej stać na scenie… Jesteśmy tu dziś dzięki tym, którzy byli przed nami, a Ty byłeś najlepszy.
Wzruszony wspominał kolegę Mirosław Baka.
– Dwadzieścia lat w jednej garderobie… Siedzi się i się gada: o teatrze, życiu, o radościach, kłopotach, o dzieciach, co nam porosły, o dzieciach naszych dzieci... Ale zleciało, co? Nasza długa rozmowa urwała się w pół słowa…
Serdecznym wyznaniem przyjaźni pożegnał zmarłego aktor Piotr Biedroń.
– Nazywałeś mnie swoim przyjacielem, i chcę, żebyś wiedział, że jestem nim, a Ty jesteś moim, i nic nie jest w stanie tego zmienić. Krzysiu… Człowiek, który nie lubił pietruszki, koperku i mojego własnoręcznie robionego bigosu. Krzysiu... Człowiek, który często dzwonił, że zrobił za dużo zupy i może chciałbym słoik na obiad. Krzysiu, który kochał jeść kalmary i pić kwas chlebowy. Który przed próbą palił fajkę i chował dla mnie papierosa, wiedząc, że akurat nie będę go miał. Był czas, że też kupiłem fajkę i razem paliliśmy jego tytoń, który składał się z licznych mieszanek suszonych na słońcu lub kaloryferze. Miłośnik kawy rozpuszczalnej, popijający ją w swoim zielonym, kubku. Matuszka, zabrałem Ci ten kubek, przyznaję się tu przy wszystkich...
Jesteś jedną z najwspanialszym osób w moim życiu, ilość wsparcia i dobrych rad, jakie od Ciebie otrzymałem, jest niepoliczalna. Bardzo będę za Tobą tęsknił.
Piotr Biedroń / aktor
Krzysztof Matuszewski zagrał ponad sto ról. Był w próbach do jesiennej premiery „Memling, czyli historia końca świata”, gdzie miał wcielić się w rolę Świętego Piotra.
Ktoś powiedział: Kurtyna opadła zbyt wcześnie...
























Napisz komentarz
Komentarze