Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Globus Polski. Wiosna na kruchym lodzie

Czy jeszcze pamiętają Państwo ostatniego Sylwestra? Z jaką niepewnością witaliśmy nowy rok? Z jaką ostrożnością składaliśmy sobie życzenia? A przecież nie mogliśmy wiedzieć, że nie miną dwa miesiące 2022 i poczujemy się jak w 1939. Chociaż niektórzy, a konkretnie polskie władze, podobno zostały ostrzeżone przez Amerykanów, że może być bardzo gorąco. Mimo to, w połowie grudnia Nowogrodzka postanowiła pójść na zwarcie z Waszyngtonem, robiąc wrzutkę z lex TVN. Hej, czy leci z nami pilot? Jeśli tak, to prosimy o korektę kursu. I to MIG-iem!

Historia puka nam do drzwi. Dla mojego pokolenia to już drugi raz. Kiedy zrobiła to poprzednio, w 1989 roku, wpadliśmy w euforię. Uwierzyliśmy, że to jest właśnie ten happy end, po którym wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Nieszczęsny Francis Fukuyama obwieścił wszem i wobec koniec historii, co się mu do dziś odbija czkawką. Ale bądźmy szczerzy – ilu z nas nie myślało wtedy podobnie? Nie dostrzegaliśmy, że to, co dla nas było szansą i obietnicą, u innych wywoływało, strach, obawę, a nawet wściekłość i żądzę odwetu. „Byliśmy głupi” – napisze po latach prof. Marcin Król. Teraz, gdyby żył, przekonałby się, że nawet głupsi, niż mu się wydawało, kiedy pisał tamte słowa w 2015.

Byliśmy też głusi. Kiedy Putin mówił, że największą tragedią XX wieku był rozpad Związku Radzieckiego, nie przemawiała przez niego nostalgia. On ogłaszał swój polityczny plan - wskrzeszenia imperium. I wskrzesza. Po trupach. Do 24 lutego zastanawialiśmy się, czy pośle wojska do Ukrainy. Teraz – czy pośle głowicę jądrową. I czy tylko tam.

W ogóle w kwestii uchodźców rząd zachowuje się w myśl zasady: „jeśli ktoś chce zrobić coś, co należy do twoich obowiązków – nie przeszkadzaj mu w tym” i pozwala by lwią część roboty pomocowej wykonali ci, których od sześciu lat z taką zaciętością zwalcza – samorządy i społeczeństwo obywatelskie.

Wiosna idzie, a my stąpamy po kruchym lodzie. Diesel już po osiem za litr. A toalety na Dworcu Centralnym nadal po pięć, chociaż koczują tam tysiące uchodźców, bez dobytku i bez pieniędzy, bo trudno za nie uznać bezwartościowe hrywny. Nawet na taki gest, jak udostępnienie za darmo kibla nie stać naszych dzielnych PKP.

W ogóle w kwestii uchodźców rząd zachowuje się w myśl zasady: „jeśli ktoś chce zrobić coś, co należy do twoich obowiązków – nie przeszkadzaj mu w tym” i pozwala by lwią część roboty pomocowej wykonali ci, których od sześciu lat z taką zaciętością zwalcza – samorządy i społeczeństwo obywatelskie. Tęgie ministerialne głowy w tym czasie zastanawiają się, jak zapewnić sobie „bezkarność plus”. 

Na rozmowach wstępnych o pracę rekruterzy często zadają kandydatom pytanie: gdzie widzi pan/pani siebie za pięć lat? Dziś wszystkim nam trudno wyobrazić sobie Polskę, Europę, świat za pięć miesięcy, a nawet pięć tygodni. Gdzie będą wtedy rosyjskie tanki? Ilu osobom będzie trzeba pomagać? Ilu jeszcze będzie chciało to robić? I jak długo Zachód będzie trwać przy stanowisku, że warto płacić więcej i nie handlować z Rosjanami?

Póki co, jako tako bezpieczni, choć z dieslem po osiem, przyglądamy się jak Ukraińcy przelewają krew w samotnej walce siłami Mordoru. I po cichu liczymy na otoczenie Putina, że oprzytomnieje i wysadzi go z siodła. Ktoś ma jakiś lepszy pomysł na - choćby tymczasowy – happy end?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama