Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Chciałabym, żeby ten festiwal pokazał, iż mimo wielu różnic łączy nas pasja do kina

Kino jest specyficzną materią. I nie da się zdefiniować, dlaczego do jednego widza film trafia, a do innego nie. Marek Koterski kiedyś powiedział, że kiedy 300 osób ogląda jeden film, to tak jakby te osoby oglądały 300 różnych filmów – mówi Joanna Łapińska, dyrektor artystyczna Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Joanna Łapińska, dyrektor artystyczna Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Festiwal jest jak żywe zwierzę. Zmienia się tak, jak zmienia się kino polskie i my musimy się zmieniać razem z nim - mówi Joanna Łapińska, dyrektor artystyczna Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

Autor: Anna Bobowska | matariał prasowy

To 50. festiwal filmowy w Gdyni. Czy edycja jubileuszowa to dla pani radość czy może raczej przekleństwo? Bo program festiwalowy „pęka w szwach”, można powiedzieć.

Zdecydowanie ekscytacja. Jubileusz to doskonały moment, żeby popatrzeć wstecz, przypomnieć przełomowe wydarzenia i historyczne chwile, zastanowić się nad duszą i charakterem tej imprezy. Ścieżek opowiadania o festiwalu i przywoływania ważnych momentów jest wiele – różnych, barwnych, wyrazistych. Przygotowania pełną parą ruszyły już rok temu. Pracowaliśmy m.in. nad projektem „50 na 50”, który rozpoczął się w marcu i potrwa do grudnia. To całoroczne, ogólnopolskie wydarzenie, którym historię festiwalu opowiadamy w całej Polsce. Odwiedzimy w ramach tego projektu 57 miejsc.

Ten projekt firmował jeszcze Leszek Kopeć. Nieodżałowany, zmarły niedawno, wieloletni dyrektor gdyńskiego festiwalu. 

Dlatego w rozmowach podkreślam, że to także edycja Leszka. Będziemy o nim dużo mówić na tym festiwalu. Chcemy to zrobić niestandardowo. Leszek to połowa historii tego festiwalu. Związany z nim był przez 26 lat. Dzięki także niemu to wydarzenie tak się rozwijało. Były też trudne momenty, których w całej historii festiwalu przecież nie brakowało. Mówiąc o Leszku chcę też podkreślić, że miał dar przyciągania do festiwalu świetnych osób. Wiele z nich tworzy teraz wspaniały zespół festiwalowy.

CZYTAJ TEŻ: Gdynia już żyje dla filmu. To będzie rekordowy Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Był nie tylko dyrektorem, ale też nieprzeciętnym człowiekiem...

I o tym chcemy opowiadać. Chcemy państwu pokazać takiego Leszka, którego my znaliśmy na co dzień. Ja na przykład lubiłam bardzo te momenty, kiedy opowiadał o swoim życiu – barwnie, obszernie, mówił kwiecistym językiem, pięknie, niemal filmowo malując swoje przeżycia. I te opowieści ze mną zostaną.

Joanna Łapińska, dyrektor artystyczna Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni (fot. Anna Rezulak | FPFF Gdynia)

Miał też swoje pasje.

Nie wszystkie były typowe. Pewnie wielu z państwa nie wie, że Leszek był kierowcą rajdowym. Ale miał też inne pasje, które – jak myślę – wielu zaskoczą. I o nich również opowiemy. Na tym festiwalu będzie dużo momentów poświęconych Leszkowi. W specjalnym pomieszczeniu, które nazwaliśmy salonikiem Leszka Kopcia, na II piętrze Gdyńskiego Centrum Filmowego, za ścianą jego biura, będą państwo mogli powspominać go razem z nami, odkrywając człowieka, którego my dobrze znaliśmy.

Pamięta pani swój pierwszy kontakt z gdyńskim festiwalem? Ale nie jako dyrektorka artystyczna, tylko widzka...

Pamiętam. Obejrzałam tu wtedy „Dzień świra” Marka Koterskiego, który mnie zachwycił.

W tym roku w plebiscycie zorganizowanym przez festiwal i Filmweb „Dzień Świra” okrzyknięto filmem 50-lecia Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. 

To też tytuł najczęściej wybierany obok „Ucieczki z kina Wolność” do wspomnianego programu „50 na 50”. Rozmawiałam z panem Markiem Koterskim o tym, że udało mu się coś genialnego uchwycić w tym filmie. Że stworzył dzieło, które jeszcze 25 lat później rezonuje, a my nadal się z nim identyfikujemy. Co więcej, nadal przegląda się w nim nasza obecna rzeczywistość. Tak, tamten seans pamiętam doskonale. I to poczucie, że wtedy na sali działo się coś naprawdę wyjątkowego, niepowtarzalnego. Dlatego tak mi zależało, żeby podczas tego festiwalu wybrzmiało kino, które tu zawsze było obecne w szerokiej prezentacji. Ale też żeby byli ludzie związani z tym wydarzeniem, którzy prezentowali wcześniej swoje filmy, a także ci, którzy przyjeżdżali te filmy oglądać, zachwycać się nimi, dyskutować o nich, czy kłócić się o nie. Pamiętajmy również, że historia tego festiwalu nie jest tylko gdyńska, ale szerzej, trójmiejska. Pierwsza edycja odbyła się przecież w Gdańsku i Sopocie, potem festiwal osiadł w Gdańsku, żeby w latach 80. trafić do Gdyni.

Dla pani to trzeci festiwal w roli dyrektorki artystycznej. Chyba po takim czasie o festiwalu wie się już wszystko? Czy może boi się pani niechcianych niespodzianek?

Festiwal jest jak żywe zwierzę. Zmienia się tak, jak zmienia się kino polskie i my musimy się zmieniać razem z nim. Musimy za tymi zmianami podążać. To też ogromne wydarzenie, wielkie przedsięwzięcie logistyczne, produkcyjne. Dlatego niczego nie można zostawić, licząc na łut szczęścia. Ale też musimy być gotowi na nieprzewidziane sytuacje. To musi być zwrotna, giętka impreza. Tylko wtedy festiwal będzie spełniał swoją rolę.

ZOBACZ TAKŻE: Joanna Łapińska nowym dyrektorem artystycznym gdyńskiego festiwalu filmowego

Ubiegłoroczny konkurs główny festiwalu zdominowany był przez filmy o wojnie w Ukrainie albo wokół niej. Jakie w tym roku będą tematy wiodące?

Różnorodność to słowo klucz do filmów prezentowanych na tegorocznym festiwalu. Nie tylko w konkursie głównym, ale też w Perspektywach czy Konkursie Filmów Krótkometrażowych. Zestaw filmów, który przygotowaliśmy, jest wielopiętrowy, pokazujący wiele odcieni polskiego kina i to jak ono jest aktualne.

To wyjątkowy festiwal także dlatego, że liczba mistrzów kina prezentujących swoje filmy, odpowiada liczbie debiutantów. Po stronie mistrzów mamy Agnieszkę Holland, Władysława Pasikowskiego, Juliusza Machulskiego czy Michała Kwiecińskiego. 

To będzie edycja dobrych balansów między pokoleniami, stylami, między historią, a przyszłością. Te perspektywy będą się łączyć i przenikać.

Mam wrażenie, że tym razem kamera, głównie młodych twórców, umiejscowiona jest w czterech ścianach domu. Z wielu filmów wyłania się taki portret rodzinny we wnętrzu.

Wybrzmią historie bardzo intymne, osobiste, ale też zobaczą państwo szersze ujęcie. Upierałabym się przy słowie różnorodność.

Pojawia się też temat naszej religijności. Pamiętam „Kler” Wojciecha Smarzowskiego, który wstrząsnął nie tylko festiwalem. Teraz mamy filmową opowieść Piotra Domalewskiego „Ministranci”. Ona także może namieszać?

„Ministranci” to jeden z tych tytułów, o których wiemy, że widzki i widzowie czekają na niego z niecierpliwością. Za chwilę zobaczymy, jakie będą pierwsze reakcje po pokazie.

Wiem, że nie może pani rozmawiać o filmach konkursowych, ale zapytam inaczej - czy w tym roku będzie dużo, filmowych emocji?

Na pewno. Kino jest specyficzną materią. I nie da się zdefiniować, dlaczego do jednego widza film trafia, a do innego nie. Marek Koterski kiedyś powiedział, że kiedy 300 osób ogląda jeden film, to tak jakby te osoby oglądały 300 różnych filmów. Każdy z nas ma swój seans, swoje przeżycia i emocje. To jest magia kina – odkrywanie... Dajmy się jej zaskoczyć.

Dokąd zmierza polskie kino? Czy jest na dobrej drodze?

Jesteśmy w dobrym momencie, kiedy rzeczywiście dużo się dzieje, a głosy filmowców są wyraziste...

CZYTAJ TEŻ: Gdyńskie Centrum Filmowe otrzymało imię Leszka Kopcia

I polityka nie rządzi kinem.

Powstaje dużo filmów, ale też branża ma swoje zmartwienia. Takim ważnym pytaniem, które się przewija w dyskusjach filmowców jest – skąd wziąć dodatkowe pieniądze na tworzenie filmów. Bo przez inflację, rosnące koszty coraz trudnej domykać budżety. To problemy, z którymi mierzą się producenci i producentki filmów. Ta ważna kwestia wybrzmi mocno w tegorocznym programie Gdynia Industry.

Może zapytać o to Michała Kwiecińskiego, który pokazuje nam w tym roku jeden z najdroższych filmów ostatnich pięćdziesięciu lat. Jego „Chopin, Chopin!” kosztował ponad 60 milionów złotych.

Ten film na pewno będzie przywoływany w dyskusjach dotyczących filmowych budżetów.

W jaki miejscu jest pani, jako dyrektor artystyczna festiwalu?

To mój trzeci rok w tej roli. Kończę pierwszą kadencję i mam poczucie, że domykam ją w dobrym momencie. Leszek Kopeć wiosną tego roku powiedział mi, że jestem osobą, której udało się przeprowadzić najwięcej własnych projektów w programie festiwalu. Co więcej one zostały dobrze przyjęte przez środowisko filmowe. To piękny komplement, jaki od Leszka usłyszałam. Cieszę się, że świetnie przyjęto w ubiegłym roku debiutujące wówczas na festiwalu Perspektywy. Wiele dobrego usłyszałam też pod adresem innej, festiwalowej sekcji – Mistrzowskiej Piątki, do której w tym roku filmy wybrali: Agnieszka Holland, Marek Koterski, Sonia Bohosiewicz, Marcin Koszałka i Ewa Braun. Każdy wskazał jeden, ważny dla siebie polski film, który pokażemy na festiwalu, a potem z ich udziałem będziemy o tym filmie dyskutować. Rok temu cieszyło mnie też, kiedy filmy z naszych festiwalowych konkursów pojechały po festiwalu szeroko w Polskę. Mam nadzieję, że tak będzie i teraz. Ale przede wszystkim chciałabym, żeby festiwal pokazał, iż mimo wielu różnic łączy nas pasja do kina.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama