Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Na zapleczu wielkiej wojny toczy się nadal polsko-polska wojenka

W kręgach PiS mówi się, że prezes Kaczyński chciałby wyborów 22 maja, ale boi się, czy byłoby dobrze przyjęte przez elektorat, że robią wybory w czasie wojny.
Sejm
(fot. sejm.gov.pl)

Polska polityka żyje teraz głównie wojną w Ukrainie. Ale na jej zapleczu nadal toczy się krajowa, podjazdowa „wojenka”. Nie ma politycznego zawieszenia broni. Rosnące w ostatnim czasie sondaże Prawa i Sprawiedliwości rozbudzają emocje, podobnie jak słowa politycznych harcowników. Rządzący, co prawda, nawołują do wyciszenia sporów ale niektórzy w ich szeregach robią swoje. Prym wiedzie poseł Janusz Kowalski z Solidarnej Polski, który niedawno w Radiu Zet na każde pytanie o sytuację na Ukrainie odpowiadał… „winą Tuska”. W efekcie prowadzący audycję Andrzej Stankiewicz wyprosił polityka ze studia.

Ale też po drugiej stronie padają ostre słowa. Wadim Tyszkiewicz, bezpartyjny senator, napisał na Facebooku: „Obrzydliwość. Nie da się tego słuchać, o oglądaniu nie wspomnę. Jak hieny rządzący wykorzystują tragedię w Ukrainie do swojej politycznej gry…". Przypominając PiS jak jeszcze niedawno wbrew interesom narodowym i wbrew polskiej racji stanu zasiadali do stołu i poklepywali się po ramionach z neofaszystami, z Salvinim czy Le Pen...”.

Jak na te rosnące sondaże PiS i trwający w najlepsze spór polityczny patrzą pomorscy politycy?

Agnieszka Pomaska, posłanka Platformy Obywatelskiej tłumaczy, że kiedy mamy do czynienia ze stanem kryzysowym, to opinia publiczna zawsze przychylniej patrzy na rządzących. A możliwość działania opozycji w takiej sytuacji jest mocno ograniczona.

- Chociaż uważam, że opozycja ma również wielkie zadanie do spełnienia, zwłaszcza nasi samorządowcy. To na ich barkach spoczywa, tak naprawdę, pomaganie Ukraińcom, którzy do nas przyjeżdżają, uciekając przed wojną. Ze wzrostem sondaży PiS mieliśmy też do czynienia na początku pandemii. Wówczas także wszystkie oczy były skierowane w stronę rządzących. Bo to oni mają narzędzia do konkretnych działań. Nie znaczy to jednak, że mamy nie pamiętać, iż w ostatnim czasie jedność europejska była naruszona głównie przez rządy Polski i Węgier. Że w Europie sojusznikami premiera Morawieckiego były nie tylko takie postaci jak Orban ale też Marine Le Pen, która nawet dzisiaj mówi, że Ukraina nie powinna wchodzić do Unii Europejskiej. Przypomnę też słowa Mateusza Morawieckiego w wywiadzie dla „Financial Timesa" o III wojnie światowej, którą rzekomo wywołuje Komisja Europejska. W obecnej rzeczywistości brzmią one nie tylko groteskowo ale też skandaliczne. Unia do niedawna była dla PiS całym złem, a dziś okazuje się – jak napisał Radosław Sikorski – że jak trwoga to do Unii Europejskiej. Ale dobre i to, że polski rząd wreszcie staje się proeuropejski. Możemy się tylko z tego cieszyć.

Posłanka na pytanie, czy jej zdaniem polski rząd zdaje egzamin w tym trudnym czasie, odpowiada, że to czego ona by oczekiwała, to większej współpracy rządu z samorządowcami, a mniejszego chwalenia się tym, co rząd robi.

- Mam poczucie, że w PiS nadal są politycy, którzy głównie kalkulują, co im się politycznie opłaca. A to powinno zejść na dalszy plan – kończy wypowiedź Agnieszka Pomaska.

Janusz Kowalski jest politykiem niezwykle emocjonalnym. Czasami jestem zmuszony od niektórych jego wypowiedzi się dystansować, ale jesteśmy w jednej partii i tworzymy drużynę. W każdej partii politycznej można znaleźć ludzi, którzy budzą duże emocje i kontrowersje.

Tadeusz Cymański / poseł PiS

Tadeusz Cymański z Solidarnej Polski mówi, że doświadczenie nauczyło go, żeby bardzo dobrym sondażom przyglądać się z pewną nieufnością.

- Mam dewizę: „szczęściu nie wierz”. Poza tym szczęście się szybko męczy. Na szczęście pisowskie „szczęście” wydaje się niestrudzone i niezmordowane. Dla politologów oraz publicystów politycznych zagadkę stanowi to, dlaczego pomimo całej kaskady problemów za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy, opisywanych domniemanych i rzeczywistych wpadek, zaniechań, cały czas mamy jednak ten żelazny elektorat w granicach 30 i więcej procent – mówi poseł.

Ale nie kryje, że przed nami ciężkie czasy. Nie tylko te związane z wojną w Ukrainie. Dlatego uważa, że ten agresywny język polskiej polityki powinien ostygnąć.

- Za rok minie 25 lat odkąd jestem w Sejmie i przyznaję, że nie tylko pogorszyła się jakość życia publicznego. Ogromny regres dotyczy także naszej codzienności. Myślę tu przede wszystkim o tym, co dzieje się w internecie. Wielu internautów nie ma praktycznie żadnych zahamowań. Nasza odpowiedzialność jako polityków jest jednak większa, bo przykład idzie z góry - tłumaczy.

- Uważam, że każdy polityk, tak jak każdy człowiek, bierze indywidualną odpowiedzialność za swoje wypowiedzi. Poprzestanę na generalnej, krytycznej ocenie tego co ma miejsce, czego jesteśmy świadkami. Postawę i zachowania poszczególnych posłów czy też partii ocenią obywatele przy urnie wyborczej. Mam nadzieję, że ocena ta oprócz zachowań uwzględni też odpowiedź na pytanie „Czy moje codzienne życie poprawiło się, czy stało się łatwiejsze? To stara prawda, ze ludzie żyją codziennymi problemami.

Na pytanie, co by powiedział swojemu koledze Kowalskiemu, który jest takim politycznym zagończykiem, odpowiada: - Janusz Kowalski jest politykiem niezwykle emocjonalnym. Czasami jestem zmuszony od niektórych jego wypowiedzi się dystansować, ale jesteśmy w jednej partii i tworzymy drużynę. W każdej partii politycznej można znaleźć ludzi, którzy budzą duże emocje i kontrowersje. Obecna atmosfera w polityce jest niezwykle ciężka i sprzyja zasadzie: „Jak jest pies to i kij się znajdzie.” Więc się okładamy. W obliczu obecnych wydarzeń społeczeństwo oczekuje od całej klasy politycznej przysłowiowego „zawieszenia broni” oraz współpracy. Każdemu, mnie także, zdarza się czasami coś „chlapnąć”. Ale jest takie użyteczne słowo przepraszam, którego warto używać. Ale teraz w tak dramatycznej sytuacji, ale także ogromnych, potencjalnych zagrożeń dla naszej ojczyzny musimy opanować emocje i zacząć ze sobą współpracować. Spór polityczny tak, chamstwo i agresja nie - kończy.

Wina Tuska" to stara śpiewka, powtarzana jak mantra. Swoista kontynuacja dziadka z Wermachtu. Przewodniczący PO jest od lat atakowany, a jego niedawny powrót z Brukseli do polityki krajowej nasilił pisowską agresję. W 2005 r., podczas kampanii prezydenckiej bulterier Kurski wymyślił dziadka z Wermachtu. Teraz inny piesek szczeka na tę samą melodię

Joanna Senyszyn / posłanka Polskiej Partii Socjalistycznej

Zdaniem posłanki prof. Joanny Senyszyn z Polskiej Partii Socjalistycznej, historia potwierdza tylko to, że każde zagrożenie, a zwłaszcza wojną, powoduje konsolidację społeczeństwa wokół rządu. Bo jedynie rząd ma realne możliwości obrony państwa i obywateli. Posłanka przypomina, że w 2014 roku, po agresji Rosji na Krym, notowania PO znacznie wzrosły, dzięki czemu wygrała wówczas wybory do Europarlamentu. Teraz ten scenariusz się powtarza. W kręgach PiS mówi się, że prezes Kaczyński chciałby wyborów 22 maja, ale boi się, czy byłoby dobrze przyjęte przez elektorat, że robią wybory w czasie wojny.

- „Wina Tuska" to stara śpiewka, powtarzana jak mantra. Swoista kontynuacja dziadka z Wermachtu. Przewodniczący PO jest od lat atakowany, a jego niedawny powrót z Brukseli do polityki krajowej nasilił pisowską agresję. W 2005 r., podczas kampanii prezydenckiej bulterier Kurski wymyślił dziadka z Wermachtu. Teraz inny piesek szczeka na tę samą melodię – tłumaczy posłanka.

Jak twierdzi dalej, w PiS słychać wyraźne głosy, że powinno się uspokoić debatę polityczną. Dlaczego? Ponieważ partia Kaczyńskiego nawołuje opozycję do bezkolizyjnego, ponadpartyjnego przyjęcia ustawy o obronie ojczyzny, choć jest w niej sporo ryzykownych zapisów, oraz ustawy o pomocy dla uchodźców, do której włożyła przepis nazwany przez opozycję bezkarność plus. Potrzebuje głosów. I dlatego ciągle powtarza ustami prominentnych polityków, że pora skończyć spory i czas wspólnie działać dla dobra ojczyzny. To granie na wysokich tonach. I kiedy wyskakuje jakiś poseł z drugiego czy trzeciego szeregu, który rozbija ten fałszywy chór nawołujący do zgody, to jest dysonans.

- Polacy, którzy bardzo chcą spokoju, źle reagują na polityczne awantury. Dobrze pamiętają, jak partia rządząca, także ustami Jarosława Kaczyńskiego mówiła o gorszym sorcie, łajdakach, krwi na rękach opozycji. Dlatego pisowskie nawoływanie do spokoju jest niewiarygodne, by nie powiedzieć fałszywe. Ataki posła Janusza Kowalskiego uważam za próbę odwrócenia uwagi od kompromitujących faktów, że pod koniec stycznia rząd PiS kuglował z europejską skrajną prawicą, próbując zawiązać proputinowską międzynarodówkę przeciwko Unii Europejskiej. Myślę, że słowa Janusza Kowalskiego są zasłoną dymną, wypuszczoną za zgodą prezesa Kaczyńskiego, bo nikt z dalszych szeregów samowolnie nie harcuje. Z jednej strony jest niby nawoływanie do miłości, spokoju i wspólnej pracy, a z drugiej wypuszczanie balonów z kłamstwem, które tysiąc razy powtarzane, staje się dla elektoratu prawdą - puentuje prof. Senyszyn.

Poseł Marek Biernacki z Koalicji Polskiej twierdzi, że w tej chwili aż do momentu zakończenia działań wojennych w Ukrainie nie powinno się publikować sondaży poparcia partii politycznych. Bo one tylko wywołują niepotrzebne emocje. Tak jak powinno się unikać debaty politycznej pod hasłem: komu ten kryzys służy. Bo to jałowe i niebezpieczne podejście.

- Polskie społeczeństwo zdaje egzamin z solidarności. Popiera mocno Ukraińców, pomaga im. Rząd polski też jest aktywny na tej niwie. I mam nadzieję, że będzie ich jeszcze coraz mocniej wspierać. Na tym powinniśmy się teraz koncentrować. A nie toczyć niepotrzebne spory.

Teraz, zdaniem posła Biernackiego, bardzo mocno koncentrujemy się na pomocy ale musimy pamiętać, że potem, jak po każdej wojnie, przyjdzie kryzys gospodarczy, który uderzy nie tylko w Rosję ale też w Europę. I to musimy przetrwać. A będzie łatwiej, jeśli rywalizacja polityczna nie przybierze takich bardzo ostrych tonów.

Polskie społeczeństwo zdaje egzamin z solidarności. Popiera mocno Ukraińców, pomaga im. Rząd polski też jest aktywny na tej niwie. I mam nadzieję, że będzie ich jeszcze coraz mocniej wspierać. Na tym powinniśmy się teraz koncentrować. A nie toczyć niepotrzebne spory.

Marek Biernacki / poseł Koalicji Polskiej

- Moim zdaniem, ci którzy chcą wykorzystywać te emocje związane z walką polityczną, występują teraz przeciwko interesowi Polski. Bo my musimy już teraz przygotowywać się do kryzysu i to wspólnie – podsumowuje poseł Biernacki.

Artur Dziambor poseł Konfederacji, na pytanie o rosnące dla PiS wyniki ostatnich sondaży odpowiada, że niezależnie od tego, co można w tej chwili wyczytać z nich wyczytać, one o niczym nie świadczą.

- Następne wybory będą za półtora roku. To oczywiste, że społeczeństwo w takich czasach jak wojna, konflikt militarny, niebezpieczeństwo, z większą przychylnością patrzy na ekipę rządzącą. Zawsze tak było na świecie i zawsze tak będzie. Bo społeczeństwa chcą się czuć bezpiecznie. A jedynymi, którzy mają szansę zapewnić bezpieczeństwo w tak trudnych chwilach, są rządzący. Te rosnące sondaże to nie jest popieranie PiS ale raczej nadzieja, że nie wprowadzą nas w jakieś większe tarapaty. To poparcie tymczasowe, na czas trwania konfliktu. Kiedy ten konflikt się skończy, wrócą nasze, stare problemy czyli gigantyczna, hulająca inflacja, która jeszcze bardziej się zwiększy ze względu na naszą pomoc dla uchodźców. Wiadomo, że będziemy mieli kolosalne problemy z cenami nie tylko paliw. Już widzimy atak na naszą walutę. Przypomnimy sobie o problemach, wynikających ze złych zapisów w Nowym Ładzie, w służbie zdrowia, którą nie tylko mocno nadwerężyła pandemia. Pojawi się problem w szkołach, które co prawda wróciły do normalnego funkcjonowania ale ich tryb funkcjonowania zmienią dzieci uchodźców, które pójdą do polskich szkół. Mamy więc wiele rzeczy do odbudowania, które wkrótce w nas uderzą, nawet jeśli ten konflikt na Ukrainie skończy się jutro. Jeżeli będzie trwał miesiącami, to notowania Prawa i Sprawiedliwości będą wyższe ale nie da się zarządzać krajem tylko przez pryzmat tego konfliktu, ponieważ zwyczajnie będziemy biednieć. I będziemy to widzieć. I na to rządzący będą musieli znaleźć rozwiązania.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama