Dotychczas ani rozmowy amerykańsko-rosyjskie, ani amerykańsko-ukraińskie nie przyniosły przełomu. Mijają miesiące od obietnicy Donalda Trumpa, że zakończy tę wojnę. Tymczasem my nadal nie wiemy, czy są na to szanse. Kto kogo ogrywa w tej grze? Putin Trumpa czy odwrotnie?
Przyzwyczailiśmy się już do kolejnych zaskakujących zwrotów w zapowiedziach i decyzjach Donalda Trumpa dotyczących dalszego zaangażowania Ameryki w tej wojnie. Dziś wydaje się, że prezydent USA jest już na tyle zniecierpliwiony działaniami Władimira Putina, że nie będzie powrotu do miłej atmosfery niedawnego szczytu na Alasce.
Niewykluczone, że w ostatnich tygodniach większy dostęp do ucha prezydenta mają amerykańscy wojskowi, lepiej zorientowani w realiach militarnych na Ukrainie. Stąd, być może, zapowiedzi wyposażenia Ukrainy w rakiety dalekiego zasięgu i zezwolenie na nieograniczone ataki na cele w Rosji. Jeśli pójdą za tym kroki, które miałyby zacieśnić sankcje, to Kreml znajdzie się w nieciekawym położeniu.
Pana zdaniem, należy brać dosłownie wszystko to, co powie Trump? Czy to jest polityk, który ma sprecyzowane jakiekolwiek koncepcje? Czy to polityk, który rządzi tylko przy pomocy tweetów?
Trudno określić, jaką długofalową wizję ma Trump, gdy idzie, na przykład, o relacje z Chinami czy Unią Europejską. Z jednej strony banalnym byłoby stwierdzenie, iż amerykański przywódca traktuje politykę zagraniczną w sposób merkantylny. Z drugiej, rzeczywiście skupia się on w tym obszarze na działaniach ściśle związanych z polityką gospodarczą USA. Głównym zaś jej narzędziem stały się cła. Wszystko jest podporządkowane hasłu „America First”. Do tego stopnia, że nawet w relacjach z najbliższymi partnerami Trump i jego doradcy podkreślają, że nic nie jest dane na zawsze i przyszłość „ochronnego parasola” zależy od stosownych koncesji biznesowych.
Tak jak w przypadku Tajwanu – niektórzy urzędnicy sugerują, że jeśli Tajwańczycy nie przeniosą przynajmniej części swojej produkcji półprzewodników do Stanów Zjednoczonych, to dyplomatyczne i militarne wsparcie w Waszyngtonie może zostać poważnie ograniczone.
Tymczasem w polskiej polityce trwa spór o to, czy powinniśmy być bardziej proamerykańscy, jak chce prezydent i prawa polityczna strona, czy bardziej proeuropejscy – jak przekonuje rząd. Kto nam może dać lepsze gwarancje bezpieczeństwa?
Odpowiem krótko: powinniśmy być propolscy. Czarno-biała postawa jest szkodliwa dla naszej dyplomacji.
Powinniśmy jak najlepiej wykorzystywać nasze dobre relacje z USA, ale nie ulegać pokusie przyjęcia roli „lokaja Waszyngtonu”. Podobnie jak w naszych relacjach z Komisją Europejską, Berlinem czy Paryżem. Tutaj też mamy wiele wspólnych interesów, co nie oznacza, że mamy ślepo podążać za instrukcjami płynącymi z tych właśnie stolic.
Polska znalazła się ostatnio w oku cyklonu. Naszą przestrzeń powietrzną już naruszają rosyjskie drony. Zestrzelenie to była wystarczająco dobra reakcja?
Zażądaliśmy też konsultacji w gronie wszystkich członków NATO, zgodnie z Artykułem IV Traktatu Waszyngtońskiego. Stoimy dziś przed trzema dylematami.
Po pierwsze, czy powinniśmy zestrzeliwać drony już nad terytorium Ukrainy.
Po drugie, czy powinny być zestrzeliwane także rosyjskie samoloty bojowe naruszające przestrzeń powietrzną Polski, Rumunii czy Estonii.
Oraz czy powinniśmy odpowiedzieć pięknym za nadobne, przechodząc do działań ofensywnych o podobnym charakterze. Czy będzie to przelot pary F-35 nad obwodem królewieckim, czy paraliż lotniska Szeremietiewo przy pomocy działań cybernetycznych.
Dzisiaj wydaje się, że to scenariusze nierealistyczne. Jednak jeszcze niedawno równie mało prawdopodobna wydawała nam się sytuacja, w której będziemy skonfrontowani z eskadrą rosyjskich dronów pojawiających się nad terytorium Polski.
Powinniśmy dążyć do stałej obecności wojsk amerykańskich w naszym kraju?
Stałej i zwiększonej. Niestety, plany obecnej administracji USA przewidują redukcję liczebności wojsk amerykańskich w Europie. Niezależnie od tego, czy dotknie to także Polski, jakiekolwiek zmniejszenie militarnego zaangażowania Stanów Zjednoczonych na Starym Kontynencie będzie niekorzystne.
W sprawie bezpieczeństwa prezydent i rząd mówią jednym zdaniem? Czy się trochę rozmijają?
Mam nadzieję, że zaczną. Mogą się różnić w ocenie różnych wydarzeń i długoterminowych koncepcjach, jednak oba ośrodki, przynajmniej w niektórych sferach, powinny się konsultować i ustalać wspólny przekaz. Dużo zależy od postawy premiera Tuska i ministra Sikorskiego, którzy powinni uznać, że prezydent RP także ma do spełnienia ważną rolę w polskiej polityce zagranicznej i polityce bezpieczeństwa.
Zapytam jeszcze pana jako byłego ambasadora w Izraelu o konflikt izraelsko-palestyński. Pojawiła się ostatnio nadzieja, że to może być początek końca tej wojny. Płonna nadzieja? Czy dojdzie do porozumienia?
Ta nadzieja pojawia się od dekad dość regularnie i zawsze kończy się bolesnym rozczarowaniem. Nawet nam, Polakom, tak bardzo doświadczonym konfliktami z sąsiadami i doznanymi od nich krzywdami, niezwykle trudno jest pojąć, jak ogromne są pokłady urazów czy wręcz czystej nienawiści między Żydami a Palestyńczykami. Trzymam kciuki za pokojowe starania Donalda Trumpa, ale wielkim optymistą nie jestem.
Jakie są obecnie relacje polsko-izraelskie? I jakie stanowisko powinna zająć Polska wobec konfliktu na Bliskim Wschodzie? Czy nie powinna powiedzieć głośno oraz wprost, że władze Izraela dopuszczają się ludobójstwa?
Izrael, który i tak miał niewielu sojuszników w świecie, bardzo wiele stracił w oczach społeczności międzynarodowej. Nawet przywódcy, którzy dotąd byli Izraelowi najbardziej przychylni, nie mogą już przymykać oka na to, co dzieje się w Strefie Gazy. Polska jest w sytuacji szczególnej, gdyż musi także brać pod uwagę reakcję rządu USA. Dyplomatyczna gra w trójkącie Warszawa-Jerozolima-Waszyngton to bardzo skomplikowana układanka.
Nawet jeśli zgodzimy się, że Izrael dokonuje ludobójstwa, nawet jeśli zapowiemy, że Polska zrealizuje nakaz Międzynarodowego Trybunału Karnego i przy najbliższej okazji aresztuje Beniamina Netanjahu, to musimy się zastanowić, do jakiego stopnia pogorszy to nasze stosunki z Białym Domem. Niestety, mówiąc obrazowo, mamy tutaj do czynienia z Realpolitik. Nie zaś z kółkiem różańcowym moralistów.
Kim jest Marek Magierowski?
Dziennikarz, dyplomata i polityk. W latach 2015-2017 dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, w latach 2017-2018 podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. W latach 2018-2021 ambasador RP w Izraelu. Od 2021 do 2024 roku ambasador w Stanach Zjednoczonych.
Ma za sobą ponad trzydzieści lat kariery dziennikarskiej i politycznej. Ekspert w dziedzinie spraw zagranicznych i globalnej gospodarki, ze szczególnym uwzględnieniem polityki USA, bezpieczeństwa, stosunków transatlantyckich, Bliskiego Wschodu i Europy Środkowej.
Autor książki „Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej” poświęconej kryzysowi wartości w Unii Europejskiej, oraz powieści „Dwanaście zdjęć prezydenta”.
Ma za sobą dziesiątki wykładów publicznych, m.in. w: UC Berkeley, American University, Catholic University, Business Council, Economic Club, US Chamber of Commerce, World Affairs Council, po polsku, angielsku, hiszpańsku i hebrajsku.
Spotkanie z cyklu Rozmowy O!: „Polska. Realia, ambicje, strategie rozwoju”
Marek Magierowski będzie gościem kolejnego spotkania z cyklu Rozmowy O!: „Polska. Realia, ambicje, strategie rozwoju”.
- Odbędzie się ono w środę, 15 października o godz. 17 w Gdańsku, na 34. piętrze budynku Olivia Star.
Rozmowa będzie dotyczyć przyszłości Polski oraz jej strategii rozwoju, a także bieżących relacji polsko-amerykańskich i polsko-izraelskich, m.in. tego, jakie konsekwencje dla Polski może mieć naruszenie jej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony? Czy reakcja NATO była wystarczająca? Czy Polska powinna dążyć do stałej obecności wojsk amerykańskich? Jaka przyszłość czeka relacje polsko-izraelskie? I jakie stanowisko powinna zająć Polska wobec konfliktu na Bliskim Wschodzie?
Spotkanie jest bezpłatne, ale wymaga wcześniejszego zapisania się, ze względu na ograniczoną liczbę miejsc.
Link do spotkania:

























Napisz komentarz
Komentarze