Obowiązek lekarzy POZ. Zważyli 13,4 mln pacjentów!
Od 2020 roku lekarze POZ mają obowiązek zważyć i zmierzyć każdego pacjenta, który pojawia się po poradę lekarską. Dane te trafiają do Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Między styczniem a końcem lipca 2025 roku w placówkach podstawowej opieki zdrowotnej w całym kraju sprawdzono wzrost i wagę 13,4 mln pacjentów - informuje Monika Kierat z pomorskiego oddziału NFZ. - Badania przeprowadzono także na Pomorzu. Na podstawie wszystkich danych powstało zestawienie zawierające liczby pełnoletnich osób należących do poszczególnych kategorii BMI z podziałem na powiaty i gminy.
W maju ub. r. NFZ opublikował raport „Otyłość i jej konsekwencje” . W październiku br. raport został zaktualizowany. Niestety, wyniki badań - zarówno na Pomorzu, jak i w całym kraju - nie napawają optymizmem.
Ile ważysz, Polsko? Wszystko mówi wskaźnik BMI
Podstawowym wskaźnikiem, który określa, czy mamy niedowagę, wagę w normie albo nadwagę lub cierpimy na otyłość jest BMI (ang. Body Mass Index). Aby obliczyć BMI, dzielimy masę ciała, podaną w kilogramach, przez wzrost w metrach podniesiony do kwadratu. Prawidłowe BMI wynosi od od 18,5 do 24,9. Powyżej 25 mówimy o nadwadze niskiej, od 27,5 do 30 o nadwadze wysokiej. Rozróżnia się też cztery stopnie otyłości, rozpoczynającej się od 30 BMI. Jeśli wskaźnik przekracza 40, mamy do czynienia z zagrażającą życiu otyłością olbrzymią.
Z badań wykonanych w pierwszej połowie tego roku wynika, że zaledwie 1,7 proc. rodaków ma niedowagę. Nadwagę ma 38 proc. przebadanych Polaków, a z otyłością zmaga się 26,83 proc. pacjentów lekarzy POZ. Oznacza to, że prawidłową wagą może poszczycić się zaledwie 34 proc. osób.
Na tle reszty kraju wśród miast wojewódzkich najlepiej wypadł Poznań, gdzie odsetek osób pełnoletnich z nadwagą lub otyłością wyniósł 55,8 proc. Zresztą w całej Polsce duże miasta, liczące ponad pół miliona mieszkańców, zamieszkuje o prawie 9 proc. więcej osób z prawidłowym BMI, niż na polskiej wsi. Według jednej z teorii może mieć to związek z wykluczeniem komunikacyjnym, zmuszającym do korzystania z prywatnych samochodów. Ale czy to prawda?
Tak czy inaczej na drugim końcu są takie gminy, jak Zalewo w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie iławskim czy Narewka w województwie podlaskim, (powiat hajnowski), w których u 77 proc. przebadanych stwierdzono nadwagę i otyłość.
Co istotne, bardziej o wagę dbają panie.
- Wśród kobiet nadwagę odnotowano w 30 proc. przypadków, a u mężczyzn w 41 proc.. Gdy chodzi o otyłość odsetek wynosi odpowiednio 26 proc. i 31 proc. - informuje Narodowy Fundusz Zdrowia.

Otyłość na Pomorzu. Powiat bytowski na podium
W województwie pomorskim zważono i zmierzono 735 703 osoby, czyli ok. 31 proc. wszystkich mieszkańców. Niedowagę stwierdzono u 13 751 badanych, prawidłową wagę u 252 371 osób (34 proc.). Licząc łącznie osobyz nadwagą (269 597 osób, czyli 36 proc.) i otyłością (204 127 osób - 28 proc.), osiągamy dokładnie średnią krajową. Problem w tym, że proporcje są inne - na Pomorzu żyje mniej ludzi z nadwagą, za to więcej otyłych.
Sprawdziliśmy jak wygląda sytuacja w poszczególnych powiatach i gminach.
Okazuje się, że największy odsetek przebadanych osób z nadwagą (9594) i otyłością (5375) mieszka w powiecie bytowskim. Stanowią oni aż 71 proc. wszystkich zważonych i zmierzonych mieszkańców powiatu.
Na drugim miejscu jest powiat sztumski, gdzie jedynie niespełna 31 procent przebadanych dorosłych ma prawidłową wagę. Trzecie miejsce na podium zajęły zgodnie powiaty kwidzyński, lęborski i słupski. Tutaj u 67 proc. przebadanych stwierdzono nadwagę i otyłość.
Za to całkiem dobrze, oprócz Słupska, radzą sobie miasta na prawach powiatu. Na pierwszym miejscu w grupie "najszczuplejszych" jest Sopot, gdzie odsetek pacjentów z nadwagą i otyłością osiągnął 58 proc., za nim mamy Gdańsk ex aequo z powiatem chojnickim (61 proc.) , a trzecie miejsce podzieliły między siebie Gdynia z powiatem kościerskim - po 62 proc.
Wśród gmin także można znaleźć "perełki". To gminy Brusy, w której żyje więcej osób z prawidłową wagą, niż obarczonych nadwagą i otyłością (46 proc.), Jastarnia (48 proc.) i Stara Kiszewa (49 proc.).
Niepokój może wzbudzić jeszcze jeden wskaźnik - liczba osób z otyłością olbrzymią, gdzie BMI przekracza 40. W naszym województwie mieszka - jak wynika z badań - co najmniej 16 282 pacjentów, którzy mogą ważyć nawet 200-300 kilogramów. Nie spotkamy ich w przychodni, sklepie, na spacerze. Otyłość jest bardzo poważną, przewlekłą, często śmiertelną chorobą. Pacjenci cierpią, jak podaje raport NFZ na:
- bezdech senny,
- choroby kości,
- choroby ścięgien,
- choroby mięśni,
- choroby tkanki łącznej,
- choroby skóry,
- cukrzycę typu 2,
- insulinooporność,
- zespół metaboliczny,
- niealkoholową stłuszczeniową chorobę i zapalenie wątroby,
- chorobę pęcherzyka żółciowego,
- nadciśnienie tętnicze,
- choroby serca,
- choroby nowotworowe,
- zmiany endokrynologiczne.
I żyją nawet 20 lat krócej od rówieśników. Tylko w 2019 roku z powodu otyłości zmarło w Polsce 60 tys. osób.
Pediatrzy: uwaga na dzieci!
Przed przybieraniem Polaków na wadze ostrzegają już pediatrzy. Przewiduje się, że skala nadwagi i otyłości będzie zwiększać się u dzieci o kolejne 4 proc. co 5 lat. A to oznacza, że polskie dzieci znalazły się w grupie najszybciej tyjących w Europie.
Jeśli do tego dodamy pochodzącą z ubiegłorocznego raportu NFZ informację, że w 2019 r. - według danych Głównego Urzędu Statystycznego - nadwagę lub otyłość stwierdzono u 56,6 proc. osób powyżej 15. roku życia, można domniemywać, że w ostatnich latach problem wyraźnie narastał, obejmując dziś 64 proc. populacji.
Czy trzeba bić na alarm?
Dr Tadeusz Jędrzejczyk, wicedyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego i zarazem wiceprezydent Europejskiego Sojuszu na rzecz Zdrowia Publicznego (EPHA) ma do danych NFZ na temat otyłości jedno istotne zastrzeżenie.
- Odsetka osób z przekroczeniami BMI nie ustalono na podstawie badań populacyjnych - przypomina dr Tadeusz Jędrzejczyk. - Został on natomiast obliczony na podstawie proporcji w populacji zgłaszających się (zrekrutowanych) do poradni POZ w ramach programu. Siłą rzeczy mamy nadreprezentację osób częściej korzystających z poradni lekarskich. Tak się jednakże składa, że osoby obciążone nadwagą i otyłością częściej korzystają z opieki zdrowotnej. Przeważnie dlatego, że tkanka tłuszczowa w nadmiernej ilości jest przyczyną schorzeń. Z drugiej strony, chociaż rzadziej, jest także skutkiem choroby.
Dlatego w opinii dr. Jędrzejczyka tak naprawdę dane epidemiologiczne powinny być lepsze, aczkolwiek nadal bardzo niekorzystne z punktu widzenia zdrowia populacji.
A także ze względu na stan naszej gospodarki. Każdego roku NFZ przeznacza na leczenie powikłań choroby otyłościowej około 36 mld zł. W 2014 roku refundacja świadczeń na leczenie u dorosłych cukrzycy typu 2, chorób woreczka żółciowego, dyslipidemii, bezdechu sennego, zwyrodnienia kolan, stłuszczenia wątroby kosztowała 1,2187 mld zł. W ubiegłym roku wzrosła ona do 4,2053 mld zł.
Koszty dla gospodarki (absencja w pracy, transport, niepełna produktywność oraz przedwczesne zgony osób, które mogłyby pracować) to już 15,4 mld dolarów.
Co więc można z naszym polskim nadmiarem zrobić?
- Zadanie teoretycznie jest łatwe: trzeba konsumować mniej kalorii i więcej ich spalać w ramach aktywności fizycznej - uśmiecha się wiceprezydent Europejskiego Sojuszu na rzecz Zdrowia Publicznego. - W praktyce jednak pozostaje to trudne, ponieważ od wielu z czynników jesteśmy uzależnieni - czy to na poziomie fizjo-psychologicznym, czy to społecznym.
Przede wszystkim - jak tłumaczą lekarze - musimy uświadomić sobie, że otyłość jest przewlekłą chorobą, wymagająca kompleksowego leczenia. Jej przyczyną mogą być np. długotrwałe wahania hormonalne, wynikające z niedoczynności tarczycy. I jak w każdej chorobie, niezbędna jest mądra profilaktyka. Ale to już temat na osobny artykuł.
























Napisz komentarz
Komentarze