Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Radni PiS budzą w Sopocie od czasu do czasu antyniemieckie demony. Przegrywają kolejne bitwy, ale broni nie składają

Najpierw chcieli zmiany daty obchodów święta miasta. Bo ich zdaniem, obchodzenie go 8 października to oddawanie hołdu niemieckiej historii i cesarzowi Wilhelmowi II. Kilkanaście dni temu stoczyli z kolei bój o pomnik za 350 tys. zł, przedstawiający budowniczego kurortu, chcąc go oddać na złom, bo był Niemcem.
Radni PiS budzą w Sopocie od czasu do czasu antyniemieckie demony. Przegrywają kolejne bitwy, ale broni nie składają
Autorem projektu rzeźby Paula Puchmüllera, która stanie przed sopockim ratuszem, jest Studio Rzeźby Maciej Jagodziński-Jagenmeer

Autor: Facebook | Muzeum Sopotu

Rządzący w Sopocie mówią trochę żartobliwie, że kiedyś Wanda nie chciała Niemca, a teraz radni PiS idą jej śladem. I co pewien czas wywołują afery związane z sopockimi symbolami, które mają niemiecki rodowód.

Najpierw na początku tego roku sopoccy radni PiS złożyli projekt uchwały o zmianie daty urodzin miasta. Uzasadniając, że obchodzenie święta Sopotu w dniu nadania praw miejskich przez cesarza Wilhelma II to upamiętnianie postaci o skrajnie antypolskich poglądach i działaniach. I dlatego zamiast 8 października, proponują 5 marca. Nowa data miałaby upamiętniać pierwszą historyczną wzmiankę o Sopocie z 1283 roku.

W kuluarach rady miasta, ze strony koalicji słychać było wówczas, że obudziły się fobie niemieckie, które w ostatnim czasie wśród radnych PiS się nasilają. A fobie trudno komentować.

Prawa miejskie złe, bo od złego cesarza

Jak autorzy argumentowali swój pomysł? Otóż w uzasadnieniu wyjaśniali, że obecna data upamiętnia wydarzenie związane z niemiecką dominacją na tych terenach. Jak przekonywali, Wilhelm II był wychowany w duchu antypolonizmu i wspierał politykę germanizacji ziem polskich, co – według nich – stoi w sprzeczności z polskim dziedzictwem Sopotu. Przypominali jego przemówienie z Malborka z 1902 roku, w którym stwierdził: „poskromimy polską butę i zuchwałość”. Dlatego, jak pisali, obchodzenie święta miasta w dniu nadania praw miejskich przez tak kontrowersyjną postać, stoi w sprzeczności z polską racją stanu.

Głównym inicjatorem tej zmiany był radny PiS Jakub Świderski, lustrator niemieckich akcentów w Sopocie. W rozmowie przeprowadzonej w marcu, przekonywał, że ta dotychczasowa data wpisuje się w promocję niemieckiej historii Sopotu. Na stwierdzenie, że tego dnia nadano Sopotowi miejskie prawa, odpowiedział, że owszem, nadano. Ale wprowadzono te przepisy po to, żeby ułatwić lokalizację instytucji, mających na celu zwiększenie poziomu zniemczenia miejscowości.

- Świętowanie tego, że cesarz Wilhelm II - absolutny „polakożerca”, jak o nim mówią historycy - podjął decyzję, żeby łatwiej było mu skolonizować Sopot, to nie jest powód do świętowania – stwierdził radny Świderski. Bo cel był jednoznaczny – kolonizacja – dodał.

Wybrana przez radnych PiS data wiązała się z Mściwojem II.

- Jeżeli oni zagłosują na nie – co oznacza, że za pomocą tej daty chcą dalej wielbić Wilhelma, a nie Mściwoja – to stawiają się po określonej stronie światopoglądowej. A my będziemy mieszkańców o tym informować. Niech wiedzą, jakie poglądy mają ich radni – wyjaśniał Świderski.

Prezydentka Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim tłumaczyła wtedy, że święto miasta nie honoruje osoby, tylko początek istnienia Sopotu jako miejskiej organizacji, co stało się kołem zamachowym jego dalszego, dynamicznego rozwoju.

– Wskazywanie przez radnych PiS na wcześniejsze wzmianki o Sopocie i cofanie się do czasów Mściwoja II nie dotyczy miasta, tylko pojedynczych wsi, które zostały wówczas przekazane cystersom, a dopiero kilka wieków później, zespolone z innymi, stworzyły organizm miejski – mówiła. – Dlatego świętem miasta jest dzień nadania Sopotowi praw miejskich, które mamy nieprzerwanie i niezależnie od biegu historii od 1901 roku.

Kim był Paul Puchmüller i dlaczego drażni PiS?

Minęło kilka miesięcy i znowu pojawił się problem. A właściwie awantura o pomnik Paula Puchmüllera budowniczego Sopotu. Radni PiS mówili, że to germanizacja, choć wcześniej projekt pomnika zatwierdzili.

Paul Puchmüller to jeden z architektów i budowniczych Sopotu. Pomysł jego upamiętnienia powstał w 2021 roku z inicjatywy lokalnych architektów. Pomnik, który już jest gotowy, miałby stanąć przed ratuszem, ale radni PiS mają inny pomysł - zezłomować go.

Co ciekawe, wcześniej Prawo i Sprawiedliwość głosowało za upamiętnieniem Paula Puchmüllera, ale teraz stwierdzono, że to jednak zły pomysł, ponieważ nie dość, że był Niemcem, to jeszcze pracował jako urzędnik w czasie zaborów w Wolnym Mieście Gdańsku. Temat wrócił podczas niedawnej sesji, ponieważ opozycja złożyła projekt uchwały w tej sprawie. Dyskusja była tak gorąca, że trzeba było przerywać chwilami obrady.

Padały słowa o „germanizacji Sopotu”, o „ksenofobii i powielaniu kremlowskiej narracji”. Nie zabrakło także stwierdzeń, że to „powrót do PRL” czy „zamykanie ust opozycji”.

Ostatecznie pomnik z brązu stanie. A kłótnia zakończyła się przegraną Prawa i Sprawiedliwości. Za przerobieniem na żyletki pomnika Paula Puchmüllera wartego 350 tysięcy złotych zagłosowało jedynie czterech radnych, a dwie nie wzięły udziału w głosowaniu. Pomnik stanie więc wkrótce przed sopockim ratuszem. I tym razem jednym z głównodowodzących w sopockim PiS był radny Jakub Świderski.

W rozmowie z nami radny twierdzi, że fałszywa jest narracja, którą im się przykleja, że są antyniemieccy i nie chcą Niemca.

– Nie chodzi o to, czy to był Niemiec, Hiszpan czy ktoś jeszcze innej narodowości. Tylko chodzi o to, że był to urzędnik wrogi polskiej administracji - tłumaczy Świderski. – Wiadomo, że była okupacja niemiecka, ale promowanie tego człowieka, członka zaborczej administracji, jest formą czczenia tej administracji. I to powód naszego sprzeciwu przeciwko temu pomnikowi. Wmawianie obywatelom, że my jesteśmy ksenofobami, bo nie chcemy Niemca, to prymitywna łopatologia. I to też zwalczamy, organizując protesty - oburza się.

Na stwierdzenie, że nie da się wymazać niemieckich akcentów z historii Sopotu, bo nawet Opera Leśna ma germańskie epizody, radny odpowiada, przytaczając inne nazwisko.

- Wie pani, kim był Georg Lippke? To był człowiek, któremu zawdzięczamy trolejbusy w Trójmieście, podpisany pod dokumentami dotyczącymi powstania sieci trolejbusowej w Gdyni i Sopocie. Ale był też esesmanem. I co, jeżeli chwalimy sobie trolejbusy, bo są eko i nadały charakter Gdyni i Sopotowi, to może zbudujemy pomnik Georgowi Lippke? - pyta radny.

– Kiedy próbujemy tak tłumaczyć, to słyszymy, że jesteśmy populistami. Mnie najbardziej drażni ta hipokryzja. Bo niektórzy z radnych tzw. koalicji rządzącej pewnie też by się wycofali. Zwłaszcza ci dla których to pierwsza kadencja. Między wierszami mówią, że gdyby mieli podejmować decyzję o budowie pomnika, to by się dwa razy zastanowili - kończy Świderski.

Co dalej? Kto następny?

Prezydent Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim mówi, że to działanie polityczne jest bardzo groźne.

– Jak patrzymy chociażby na profile społecznościowe polityków PiS to straszenie Niemcami, oskarżanie miast takich jak Gdańsk, Wrocław czy teraz Sopot o germanizację czy regermanizację jest, niestety, powszechne. Widać, że to jest jakiś element szerszego planu politycznego. Mnie to bardzo martwi, że skomplikowaną historię naszych miast wykorzystuje się do budowania podziałów – tłumaczy prezydentka.

Dodaje, że przy takiej narracji PiS wszystko co niemieckie okazuje się złe albo ma powiązania ze zbrodniami lat minionych.

– Zastanawiam się, czy za chwilę nie będzie żądania wyburzenia budynków, zbudowanych przez mieszkańców miast, kiedy nie należały do Polski? Czy w kolejce nie stoi Opera Leśna, która ma germańskie epizody sprzed wojny, stadion lekkoatletyczny, Hipodrom w Sopocie albo kapliczka Stella Maris, stworzona także w tamtych czasach przez architekta Paula Puchmüllera. Co będzie następnym krokiem? Będziemy walczyć z żywymi ludźmi tylko dlatego, że nie są Polakami? Przeraża mnie też próba zawłaszczania sobie przez PiS polskości. To wybrzmiało w tych krzykach podczas sesji, że ktoś jest prawdziwym Polakiem, a ktoś inny nie. Nikt nie ma prawa do oceniania polskości drugiej osoby. I dla mnie to czysta mowa nienawiści i wykorzystywania historii do celów politycznych – kończy prezydent Czarzyńska-Jachim.

Czy ciąg dalszy nastąpi?

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama