"Nosferatu". Klasyczna historia grozy w nowym, energetycznym ujęciu
„I znowu młody agent nieruchomości będzie musiał na jakiś czas wyjechać w służbową podróż do Transylwanii. I znowu zostawi w domu swoją młodą żonę pełną złych przeczuć, by odwiedzić zamek hrabiego Orloka, mimo że nikt z mieszkańców okolicznych miejscowości nie zechce mu w tym towarzyszyć. I znowu jego młode życie dostanie się w ręce wampira spragnionego ludzkiej krwi. I po raz kolejny wampir i człowiek staną razem w wąskim przesmyku pomiędzy ciemnością nocy a światłem poranka”… - czytamy w zapowiedzi przedstawienia „Nosferatu”. Traktat o odwiecznej walce Dobra ze Złem w formie kultowego horroru à la Friedrich Murnau, ożyje. Tym razem na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże w interpretacji i autorskim ujęciu Mariusza Grzegorzka.
CZYTAJ TEŻ: Teatr Wybrzeże wystawia spektakl inspirowany obrazem "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga

W wywiadzie Moniki Mioduszewskiej z reżyserem przedstawienia, opublikowanym na stronie Teatru Wybrzeże, czytamy:
A pan chce, żeby widzowie się bali na "Nosferatu"?
Raczej byli zaniepokojeni w pożywny sposób, ulegli jakiejś hipnozie, zassaniu, weszli w trans. Bo przecież to nie jest przedstawienie zaskakujące opowieścią samą w sobie, którą wszyscy znają. Pulsowanie energetyczne jest naszą ambicją.
Pełna immersja?
Bardzo bym chciał.
I stąd pomysł, żeby widzowie byli częścią sceny?
Musimy być bardzo blisko. Warunkiem powodzenia tej koncepcji jest to, że aktor może podejść do widza i po prostu go dotknąć, nie ma dystansu, co zwykle kojarzy się z kameralnymi scenami. A my dysponujemy jednocześnie przestrzenią, która jest potężna, ma moc i głębię. Opowiadamy też o świecie na poziomie metaforycznym. Poczucie ogromu, które daje duża scena, połączone z takim układem widowni, bardzo nam pomagają.
(źródło: www.teatrwybrzeze.pl)
Premiera, 12 grudnia, godz. 19, Teatr Wybrzeże, Targ Węglowy w Gdańsku
























Napisz komentarz
Komentarze