Reklama Energa włącza przyszłość
Reklama
Reklama

Gdyby psy mówiły w Wigilię, co powiedziałby Lolek, pupil naszego fotoreportera? „Pancio zrobił ze mnie celebrytę!”

Pancio, fajnie, że jesteś. Dzięki tobie – w cztery lata – od zalęknionego psiaka stałem się psem Sybiraków i redakcyjną maskotką. Bywam na salonach, mam stałe wejściówki do Opery Leśnej, biorę też udział w poważnych debatach – ostatnio w tej o nowej operze, która ma powstać w Gdańsku, no przecież wiesz… A panie prezydentki Trójmiasta najpierw ze mną przybijają łapę, a dopiero potem z tobą, o ile w ogóle cię zauważą.
Lolek i Karol Makurat
Karol Makurat i Lolek. Choć to Karol robi zdjęcia, to często jego czworonożny asystent skrada całe show

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Od lękowego szczeniaka z fundacji do redakcyjnej maskotki

Lolek pochodzi z gdańskiej fundacji Judyta. To nie jest zwykłe schronisko dla zwierząt. Działa jak dom tymczasowy. Rodzina zastępcza opiekuje się psem do czasu, kiedy znajdzie się dla niego prawdziwy dom. Lolek był w takim zastępczym domu dwa miesiące jako szczeniak. Potem trafił do Karola Maukrata, fotoreportera portalu i tygodnika „Zawsze Pomorze”, bo fundacja potrzebowała miejsca dla psów zwożonych z Ukrainy po wybuchu wojny

W grudniu Lolek – choć nikt tego nie wie na pewno – powinien obchodzić czwarte urodziny (no super, to jak redakcja „Zawsze Pomorze”).

Lolek, psi celebryta

– To pies lękowy, przerabiał różnych behawiorystów, przechodził wiele kuracji – opowiada Karol Makurat, nasz redakcyjny fotoreporter i właściciel Lolka. – Kiedyś w ogóle nie mógł zostawać sam w domu, siedział pod drzwiami i dosłownie płakał. Z drugiej strony, ma takie dresiarskie usposobienie – jak nie akceptuje jakichś psów, to do nich podbija. Nie lubi „białych kulek” i buldogów, czyli psów, które mają płaskie nosy. Jak wyjaśnił nam pewien behawiorysta, to cecha psów pierwotnych. Poza tym, jest niezwykle przyjazny.

Jak Lolek stał się psem Sybiraków i nabrał redakcyjną koleżankę

Kiedy pies zaczął towarzyszyć Karolowi podczas zdjęć? 

– Mnie się wydaje, że od zawsze, ale tak intensywniej, to od dwóch lat zwiedza ze mną świat – mówi Karol Makurat.

Lolek jest bardzo grzeczny, ale widać, że cichaczem potrafi znaleźć się w centrum zainteresowania. Udowodniła to historia z Sybirakami, w którą sympatyczny pies „wkręcił” Gabrysię, naszą redakcyjną koleżankę.

Lolek w roli psa Sybiraków
Lolek w roli psa Sybiraków (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Pies na scenie w Domu Zarazy

Gabriela Pewińska-Jaśniewicz, bo to o niej mowa, w listopadzie tego roku wysłała Karola na próbę przedstawienia „Syberiana” w oliwskim Domu Zarazy (do wydania tygodnika „Zawsze Pomorze”, które wówczas prowadziłam). Szykowała galerię na ostatnią stronę gazety. Jak zobaczyła zdjęcia, zachwyciła się ujęciem, a potem filmem z psem na scenie. W emocjach zachwytu zadzwoniła do Jadwigi Możdżer, kierowniczki artystycznej przedstawienia z pytaniem, skąd wzięli do roli tego psa, tak ułożonego, wyszkolonego… 

Ze zdumieniem usłyszała, że to... pies naszego fotoreportera. Cichaczem wszedł na scenę i odegrał rolę, do której był – jak się okazało – przeznaczony. Zachwycił aktorów i ich niezwykle ujął.

Gabrysię nabrał, ale skradł jej serce, jak i moje. Wtedy postanowiłyśmy, że o Lolku musi powstać tekst.

– Lolek tak sobie gloryfikuje ludzi – przyznaje Karol. – Jak widzi jakiegoś podejrzanego typa, pijanego, omija go z daleka. Na osoby z dobrą energią otwiera się od razu, „na leżąco” [śmiech]. To jego fajna cecha, zależność, że wybiera sobie takich ludzi, którym pozwala się dotknąć lub nie.

Lolek w redakcji „Zawsze Pomorze”
Lolek – redakcyjny pupil zyskał naszą sympatię (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Pies w teatrze, na imprezie i pogrzebie. Socjalizacja w praktyce

Wejście z psem do teatru dla normalnego człowieka jest nieakceptowalne, niewyobrażalne, a jednak Karol wchodzi z nim w różne miejsca, środowiska. Ludzie go akceptują, ale też Lolek potrafi się zachować.

– Wiem, że to może trochę zwariowane, ale myślę, że takie nasze wspólne wypady przede wszystkim mu pomogły, nawet w niektórych stresogennych sytuacjach – wspomina Karol. – Pojechałem z nim kiedyś na pogrzeb państwowy na Srebrzysko. Zanim wojskowi zaczęli czynić salwę honorową, jeden z nich podszedł do mnie i uprzedził, że za chwilę będą strzelać. To był taki miły gest wobec Lolka. Przeżył to jakoś, wprawdzie po pierwszym strzale podskoczył i zrobił wielkie oczy. Potem było już dobrze.

– Te wyprawy na fotoreportaże wzięły się ze stanu lękowego Lolka – dodaje Marta, partnerka Karola, która zawodowo zajmuje się zupełnie czymś innym niż on. – Byliśmy zmuszeni wszędzie go zabierać. I on od małego się tego nauczył. Do takiego stopnia, że raz nawet pojechał z nami na imprezę sylwestrową. Dzięki temu nauczył się tolerować fajerwerki. Dlatego teraz jest odporny na takie bodźce, jak wspomniane salwy honorowe czy odpalanie sztucznych ogni,

Marta i Karol zabierają Lolka nawet na zakupy do galerii handlowych. Tam nauczył się cierpliwości, czekając w przebieralni, kiedy przymierzali różne ubrania 

– Ludzie podchodzili do nas z sympatią, komentując, jaki to super pies, spokojny… Bo ten ich, to by tutaj biegał, wariował.

Kiedy jednak Karol zabrał go na konferencję kaszubską w Instytucie Kultury Miejskiej w Gdańsku, miał obawy, czy Lolek zachowa się jak należy. I tym razem nie zawiódł – ani razu nie szczeknął, zachowywał się należycie, był luz. 

– Ja sobie robiłem zdjęcia, on sobie usiadł, ludzie go obserwowali, on nawet nie jęknął – z dumą przyznaje nasz fotoreporter.

Przykre sytuacje? Były takie?

– Nie, ale ja sam wiem, że po prostu w niektóre miejsca nie wypada z nim iść, np. na cmentarz, ale, przyznaję, czasami się to zdarza. Mam też opór, aby, np., pchać się z nim do Dworu Artusa czy na jakiś zamknięty koncert. Ale on też wiele koncertów w Operze Leśnej przeżył. Wiesz, to właściwie jedyny pies, który tam wchodzi. Poza czworonogiem pani z Opery, psy praktycznie nie mają tam wstępu. Ale on na tych otwartych koncertach siedzi i patrzy z daleka, co się dzieje. Raz puściłem go luzem, chodził sobie między ludźmi. Nagle robię zdjęcia pod sceną, a on staje mi pod nogami. Gdzieś mnie w tłumie odnalazł. Choć formalnie nie powinien tam być.

Lolek śpi w łóżku? Domowe życie gwiazdy

Ponoć właściciele psów dzielą się na dwie grupy: na tych, którzy przyznają się, że z nimi śpią, i tych, którzy temu przeczą. Jak jest w przypadku Lolka?

– My chcielibyśmy – przyznaje Marta. – Ale on nie chce spać z nami.

– Lolek cały dzień spędza na łóżku, jak zostaje sam – miałem kiedyś kamerkę i go obserwowałem – dodaje Karol. – Zazwyczaj śpi z głową na poduszce albo w moich bluzach, ale jak położę się do łóżka, to jest jedna na sto szans, że on sobie poleży w nogach, a potem ucieka.

Lolek sam w domu
Lolek sam w domu podglądany przez kamerkę (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

– Lolek momentami zachowuje się jak kot – zauważa Marta. – Kiedy on czegoś chce, to tak, ale nie wtedy, kiedy my tego chcemy.

Jak rozmawiać z Lolkiem, by nie płakał?

– Ja do niego cały czas mówię, jakbym mówił do innego człowieka. Tłumaczę mu, że muszę wyjść na koncert, na 3-4 godziny, na dłuższy czas, kiedy nie mogę go zabrać. Mówię do niego, kiedy zostaje w aucie, na jakieś pół godziny, jeśli są normalne warunki i nic mu nie zagraża. W innych sytuacjach mu tłumaczę, że wychodzę na dłużej i kiedy wrócę. Przyznaję, że od czasu, jak tak sobie rozmawiamy, on już nie płacze, kiedy zostaje w domu. Jeszcze dwa lata temu to było nie do pomyślenia – podkreśla Karol.

Co powiedziałby Lolek w Wigilię?

Gdyby Lolek mógł przemówić w Wigilię, to co by powiedział?

– Chyba by nie narzekał, bo raczej nie ma na co – śmieje się Karol. – Je lepiej niż ja, bo ja czasami zapomnę zjeść, a on je, i to skutkuje jego milutką sierścią… Może by podziękował? Za tę całą naszą historię.

– Mógłby powiedzieć, że ma nietypowe życie, jak na psa – dodaje Marta. – Niezwykle rozrywkowe, za przyczyną koncertów, na których bywa Karol. Mógłby docenić różnorodność sytuacji, w jakich się znajduje. Ostatnio był nawet na ceremonii nadania nazwy nowemu statkowi Stena Line. Mało który człowiek ma szansę tego doświadczyć.

– On właściwie już się niczego nie boi – zauważa Karol.

Lolek w Operze Leśnej
Lolek – stały bywalec Opery Leśnej, tutaj przed koncertem Natalii Przybysz (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

– Siostra Lolka, z tego samego miotu, z którego go adoptowaliśmy, miała też podobne problemy – przypomina Marta. – A właściwie trudniejsze, do tego stopnia, że właściciele mieli problem, aby wyjść z nią na spacer. Pierwsze pół – do roku – to była codzienna walka o złagodzenie jej lęku. Biorąc pod uwagę to wszystko, uważam, że udało nam się Lolka ładnie wyprowadzić na prostą.

Lolek łagodzi obyczaje i wzbudza sympatię

Dzisiaj Lolek łagodzi obyczaje i wzbudza ludzką sympatię.

– Kiedyś myślałam, że to tylko moje sugestywne uczucie, ale Lolek ma w sobie coś takiego, że ludzie do niego lgną – mówi Marta. – Nie wiem, czy chodzi o jego charakter, słodką mordkę, czy coś innego, że wygląda dalej jak szczeniaczek, mimo że ma cztery lata i wzbudza zainteresowanie na różnych eventach, jak ten wspomniany ze statkiem Stena Line. Stałam z nim z boku, a ludzie, którzy powinni być skupieni na tej imprezie, nawet osobistości w „garniakach”, podchodzili do mnie i chcieli rozmawiać o Lolku. 

– To zawsze jest dla mnie niesamowite, jak podczas takich fajnych uroczystości, okoliczności ludzie są nim zainteresowani. Mimo że to przecież zwykły kundelek – dodaje Marta.

Lolek podczas policynej akcji
Lolek podczas policyjnej akcji (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

– Słucham? Zwykły kundelek? – obrusza się z niedowierzaniem Lolek. – Bo jak tak słucham panci i pancia, skoro taki super jestem, to teraz załatwcie mi jakąś rolę w intratnej reklamie! To właśnie chciałem dzisiaj wam powiedzieć. No i że was kocham, oczywiście.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
ReklamaŻyczenia Świąteczne od Radia Gdańsk 2025
Reklama