Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Amber Gold: Ruszyła apelacja, a Marcin P. pozwał... sąd

Obrona i oskarżenie apelowały od orzeczonych w pierwszej instancji kilkunastoletnich wyroków więzienia orzeczonych wobec Marcina i Katarzyny P. Małżeństwo twórców Amber Gold, choć od wybuchu afery wokół złotej spółki z Gdańska minęła dekada, wciąż nie usłyszało prawomocnych wyroków. Marcin P. domagał się przeniesienia sprawy do innego sądu, a rozpatrujący odwołania Sąd Apelacyjny w Gdańsku pozwał ze względu na warunki w jakich przebywa w areszcie.
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze) 

Amber Gold to jedna z najgłośniejszych afer w historii III Rzeczpospolitej. Około 18 tysięcy klientów gdańskiej spółki w ciągu kilkunastu lat, przekazało jej łącznie ok. 850 milionów złotych, które miały zostać zainwestowane w szlachetne kruszce – głównie złoto. Po głośnym rozbiciu firmy przez organy ścigania w wakacje 2012 roku, z mniej więcej 650 mln zł zaległości finansowych syndykowi udało się odzyskać zaledwie 10 procent.

Warto przypomnieć, że wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku z dnia 20 maja 2019 roku małżeństwo twórców Amber Gold zostało skazanych na więzienie. Katarzyna P. na karę łączną 12 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz karę łączną grzywny w wysokości 135 tysięcy złotych, a Marcin P. na 15 lat pozbawienia wolności oraz karę łączną grzywny w wysokości 159 tys. zł. Od tego orzeczenia apelowała obrona, która domaga się ponownego rozpatrzenia sprawy w I instancji i oskarżenie, które domaga się orzeczenia maksymalnych wyroków: 15 lat więzienia dla Katarzyny i 25 lat dla Marcina P.

- Oskarżony Marcin P. złożył 2 wnioski do sądu – relacjonował na wstępie sędzia Sławomir Steinborn, przewodniczący 3-osobowego składu orzekającego w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku rozpatrującego odwołanie.

Jak tłumaczył, mężczyzna, „dla dobra systemu sprawiedliwości” wnioskował, by przenieść sprawę z Gdańska do innego równorzędnego sądu. P. złożył bowiem, jak poinformowano, pozew przeciw Sądowi Apelacyjnemu w Gdańsku (reprezentowanemu przez Skarb Państwa). Chodziło o fakt, że skarżył się na warunki pobytu w areszcie - w celi monitorowanej całodobowo, co naruszać ma jego prawo do prywatności. Z tego powodu stara się o rekompensatę finansową, jednak jego pełnomocnik nie był upoważniony by informować o kwocie, której się domaga.

Marcin P. wnioskował również o odroczenie rozpatrywania apelacji „co najmniej do dnia umożliwiającego mu zapoznanie się” z ponad 6 tysięcy tomów „wątku 18. sprawy” oraz udostępnienie mu nagrań z procesu w I instancji. Jak relacjonował sędzia, do 28 kwietnia i rozpoczęcia apelacji P. nie otrzymał akt, o które prosił.

- W niniejszej sprawie nie pojawiły się żadne okoliczności, które uzasadniałyby wyłączenie sędzi, jak również takie, które uzasadniałyby wyłączenie sądu – argumentował prokurator Tomasz Janicki z Prokuratury Okręgowej i Regionalnej w Łodzi, który sprzeciwił się wnioskom Marcina P. - Oskarżony miał nieograniczony dostęp do akt sprawy. Z uprawnienia tego w sposób czynny korzystał – dodał i zaznaczył, że do mężczyzny dostarczane były odpowiednie dokumenty.

Adwokat Michał Komorowski, obrońca Marcina P. poparł wniosek o przeniesienie sprawy do równorzędnego sądu i podkreślił, że nie wynika on z żadnych personalnych powodów dotyczących konkretnych sędziów. Jeśli chodzi o drugi wniosek, mecenas wskazywał, że wbrew twierdzeniom prokuratury, jego klient nie miał możliwości zapoznania się z aktami dotyczącymi głównych zarzutów, o co wystąpić miał już w 2015.

- Akta przez 7 lat nie zostały mu udostępnione – zaznaczył mec. Michał Komorowski, przypominając, że już wtedy wyrażono zgodę na udostępnienie dokumentów Marcinowi P.

- Oskarżony ma prawo się przygotować do rozprawy odwoławczej – powiedziała mecenas Anna Żurawska, reprezentująca Katarzynę P. odnosząc się do wniosków jej małżonka i wskazując na kłopoty, jakie również jej klientka miała z zapoznawaniem się z aktami podczas pobytu w areszcie. Sama Katarzyna P., jesienią 2021 roku została zwolniona z tymczasowego aresztowania. Odpowiada z wolnej stopy i w czwartek 28 kwietnia 2022 roku nie pojawiła się na sądowej sali (jej obecność nie była obowiązkowa).

Gdy sąd rozpatrywał wnioski i wyprosił z sali uczestników rozprawy oraz publiczność, przedstawiciel oskarżenia, dopytywany przez dziennikarzy, przekonywał, że Marcin P. miał dostęp do dokumentów i sugerował, że jego wnioski mogą służyć przedłużaniu rozpatrywania sprawy. Jak wskazywał, oskarżenie w apelacji domaga się korekt dotyczących niektórych kwot i zapisów. Jednak główny zarzut wobec orzeczenia I instancji wskazywał gdzie indziej.

- Dotyczy wymierzenia przez sąd pierwszej instancji kary niewspółmiernie łagodnej w stosunku do okoliczności z uwzględnieniem okoliczności stanowiących podstawę wymiaru kary – tłumaczył prokurator Tomasz Janicki. - Krótko mówiąc, w ocenie prokuratury, Marcin P. zasługuje na to, by wymierzyć mu maksymalną możliwą, najsurowszą z kar przewidzianą przez kodeks karny i jeżeli o chodzi o oskarżoną Katarzynę P. także stoimy na stanowisku, że za popełnione przez nią przestępstwa, powinna być jako kara łączna orzeczona maksymalna, najsurowsza z możliwych kar. W przypadku Katarzyny jest to 15 lat pozbawienia wolności. W przypadku Marcina P. - kara łączna 25 lat pozbawienia wolności – zaznaczył.

- Czemu miałoby służyć granie na czas, skoro klient od niemalże 10 lat jest pozbawiony wolności? - pytał z kolei dziennikarzy w trakcie przerwy, na sądowym korytarzu, adw. Michał Komorowski i przekonywał: - Oskarżony nie ma żadnego interesu w graniu na czas, chce tylko zrealizować swoje uprawnienia.

Obrońca Marcina P. tłumaczył, że nie miał on dostępu do akt dotyczącego najistotniejszego wątku sprawy, choć sąd wyraził na to zgodę. - Domagamy się uchylenia sprawy do ponownego rozpoznania z uwagi na zastrzeżenia, co do procedowania przed sądem I instancji, jak również pewnych błędów w ustaleniach faktycznych, które skutkowały tym, że został uznany winnym czynów w takim kształcie, w jakim przypisał mu to sąd okręgowy – dodał.

Sąd po przerwie odmówił odroczenia rozprawy.

- Wniosek oskarżonego o udostępnienie do wglądu, zgodnie z treścią pisma z dnia […], akt sprawy w ilości 4860 teczek złożone na 16 dni przed wyznaczoną rozprawą odwoławczą w ocenie sądu apelacyjnego zmierza w oczywisty sposób do przedłużenia procedowania i ma instrumentalny charakter – zaznaczył sędzia Sławomir Steinborn.

Tuż przed godziną 12 w południe otwarto przewód sądowy, a sędzia Jerzy Sałata rozpoczął sprawozdanie z dotychczasowego procedowania sprawy w I instancji.

Szereg wniosków dowodowych obrony dotyczył m.in. poszerzenia akt sprawy o (rzekomo nieuwzględnione) wiadomości elektroniczne, dołączenia dokumentów z postępowania w sprawie Amber Gold prowadzonego dawniej przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, szczegółowej informacji na temat sposobu ustalania wyroku I instancji czy pracy syndyka, który przez wiele lat zajmował się odzyskiwaniem zaległości finansowych Amber Gold, ale też np. ekspertyz na temat wychowania dziecka Katarzyny P. [poczętego podczas tymczasowego aresztowania z jednym ze strażników – dop.red.].

- Sąd procedując miał do wglądu wszystkie mejle, wszystko to, co zostało zabezpieczone na komputerach, wszystko, co zostało zabezpieczone na serwerach, wszystko, co zostało zabezpieczone podczas przeszukań - wymieniała niektóre materiały zawarte w kolosalnym materiale zgromadzonych w aktach, prokurator Izabela Janeczek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która przekonywała, że liczne interwencje obrońców faktycznie służą jedynie opóźnieniu procesu.

Później oskarżycielka, jeden po drugim, odnosiła się do wniosków adwokatów, tłumacząc ich bezzasadność. Jedyne wnioski, przeciw którym nie oponowała prokuratura to te dotyczące obecnej „sytuacji osobistej” [sytuacja jej dziecka - dop.red.] Katarzyny P.

Na marginesie, przypomnieć można, że samo uzasadnienie wyroku I instancji liczy aż 9345 stron, a ogółem materiały ze śledztwa to liczący niemal 9 tysięcy stron akt oskarżenia i 16 tysięcy tomów dokumentacji sprawy [czyli ok. 3 mln stron zawierających m.in. analizy i zeznania świadków].

Adwokat Michał Komorowski argumentował w odpowiedzi, że wszystkie wnioski były zasadne, a mec. Anna Żurawska również poparła jego wnioski oraz swój [na okoliczność sytuacji osobistej Katarzyny P.].

Po kolejnej przerwie, po godzinie 15. sąd ogłosił, że oddalił niemal wszystkie wnioski obrony, która chciała m.in. powołania biegłego (miałby uporządkować wiadomości e-mail), ujawnienia danych z systemu, w którym są informacje na temat trybu ustalania wyroku I instancji, a także wnioskowanego włączenia dokumentacji z UOKiK, powołania biegłego, który miałby przebadać faktyczne transakcje finansowe dokonywane przez Amber Gold oraz włączenia do materiału dowodowego dodatkowych dokumentów dotyczących działań syndyka i plików jakie znalazły się w materiale w I instancji.

Na tym zakończył się przewód sądowy.

16 maja w sprawie usłyszeć mamy mowy końcowe, po których zapewne zapadnie prawomocny wyrok.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama