Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Pediatrzy alarmują! Na Pomorzu brakuje respiratorów dla dzieci. Czy musimy czekać na tragedię?

Dziesięciolatek, który z Covid-19 w stanie ciężkim trafił pod respirator w Szpitalu Dziecięcym na Polankach w Gdańsku jest na dziś jedynym dzieckiem z Pomorza, które musi być podłączone do sztucznej wentylacji. Pediatrzy jednak ostrzegają, że pomorskie szpitale nie są przygotowane na ciężkie przechodzenie przez dzieci zakażenia koronawirusem. Czy musimy czekać na tragedię, by ktoś poważnie zaczął zastanawiać się nad brakiem opieki respiratorowej dla dzieci?
(Fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Chłopiec zakażony Covid-19, który w ubiegłym tygodniu został przywieziony ze Starogardu Gd. do szpitala na gdańskich Polankach nadal wymaga podłączenia aparatu ratującego życie.

- Dziecko, przebywające w szpitalu dziecięcym na Polankach jest w stanie stabilnym ciężkim - mówi prof. dr hab. Barbara Kamińska, wojewódzki konsultant w dziedzinie pediatrii na Pomorzu. - Leży pod respiratorem. Chłopiec ma wiele chorób współistniejących.

Pediatrzy mówią, że na szczęście dziesięciolatek jest jedynym dzieckiem, wymagającym w chwili obecnej podłączenia do respiratora. Gdyby takich przypadków na Pomorzu byłoby więcej, niewykluczone, ze trzeba byłoby szukać pomocy w ościennych województwach.

- Pomorze nie jest przygotowane na ciężkie przechodzenie przez dzieci Covid-19 i na to, że będą musiały leżeć na respiratorach - podkreśla prof. Barbara Kamińska. - Dedykowany zakażonym dzieciom oddział obserwacyjny w szpitalu zakaźnym nie ma ani jednego respiratora. Podobnie oddział w Tczewie, gdzie także trafiają dzieci z Covid-19. Jedyne miejsce, gdzie mogą być podłączone do sztucznej wentylacji to szpital dziecięcy na Polankach w Gdańsku, ale tu łóżka respiratorowe można policzyć na palcach jednej ręki.  A przecież dziesięciolatek przywieziony ze Starogardu Gd. może nie być jedynym, potrzebującym tego typu pomocy.

W szpitalu dziecięcym jest zaledwie pięć łóżek z respiratorami. Na jednym, w wydzielonej sali leży chłopiec chory na covid. Pozostałe zajmują niezakażone dzieci,wymagające mechanicznej wentylacji.

Pomorze nie jest przygotowane na ciężkie przechodzenie przez dzieci Covid-19 i na to, że będą musiały leżeć na respiratorach. Dedykowany zakażonym dzieciom oddział obserwacyjny w szpitalu zakaźnym nie ma ani jednego respiratora. Podobnie oddział w Tczewie, gdzie także trafiają dzieci z Covid-19

prof. dr hab. Barbara Kamińska / wojewódzki konsultant w dziedzinie pediatrii na Pomorzu

Teoretycznie pozostaje jeszcze OIOM w spółce Copernicus, ale tam z kilkunastu łóżek respiratorowych korzystają niezakażone dzieci i zwyczajnie nie ma miejsca dla pacjentów z covid.

Prof. dr hab. Piotr Czauderna, Kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży GUMed uważa, że w obecnej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby poszerzenie bazy łóżkowej w szpitalu na Polankach, który ma odpowiednie możliwości lokalowe.

Dlaczego więc nikt nie podjął do tej pory takiej decyzji? Po pierwsze łóżka respiratorowe dla dzieci są bardzo drogie - ich koszt sięga od 500 tys. do  nawet miliona złotych. Pieniądze jednak to nie wszystko, bo jeszcze większym problemem jest znalezienie specjalistów, którzy mogliby stanąć przy tych łóżkach. Polska medycyna od lat nie może uporać się z niedoborem specjalistów-anestezjologów. W tej grupie zawodowej od dawna obserwuje się ogromne braki kadrowe, a już anestezjologów dziecięcych dramatycznie wręcz brakuje. Nie ma specjalizacji "anestezjolog dziecięcy", trzeba więc  liczyć na chęć przyuczenia się już tych, którzy już są anestezjologami. Czy jednak musimy czekać na tragedię, by ktoś poważnie zaczął zastanawiać się nad brakiem opieki respiratorowej dla dzieci?

Epidemia obnażyła dramatyczny stan pediatrii na Pomorzu. W dodatku sytuacja zmienia się dynamicznie i z tygodnia na tydzień coraz więcej małych pacjentów zakażonych wirusem potrzebuje leczenia szpitalnego. Ostatnio w całym województwie zabrakło  miejsca dla dziecka, u którego równocześnie wystąpiła ospa wietrzna, do tego rotawirus i covid. Zakaźny nie miał już wolnych łóżek, ostatecznie dziecko zostało przyjęte  w szpitalu na Polankach, chociaż trzeba zadecydować, by przenieść do wspólnych sal lub wypisać wcześniej małych pacjentów.

- Nie mamy często gdzie położyć dzieci, czekających na wynik testów covidowych, konsultujemy je na telefon - wylicza prof. Kamińska. - Brakuje w szpitalach tzw. strefy buforowej dla dzieci. Mści się wcześniejsze myślenie, że dziecko nie choruje na covid. Pomijam już PIMS-y, czyli zespoły pocovidowe u dzieci, które jesteśmy w stanie hospitalizować. Tym bardziej więc w obecnej sytuacji zachęcamy do szczepień dzieci od 5 roku  życia. Szczepionki są specjalnie przygotowane dla młodszych dzieci, a badania mówią o 100-procentowej skuteczności.

Ostatnio pojawił się pomysł wybudowania wielospecjalistycznego szpitala dla dzieci w Gdańsku, z OIOM-em, z oddziałem, gdzie można kłaść małych pacjentów z neuroinfekcjami, z oddziałem obserwacyjno- zakaźnym, a także np. z okulistyką (najbliższy oddział okulistyczny dla dzieci z Trójmiasta mieści się... w szpitalu w Chojnicach) i laryngologią.. Niestety, na razie projekt jest w powijakach. Tak czy inaczej już teraz trzeba zacząć działać wspólnie - z Ministerstwem Zdrowia, władzami wojewódzkimi i samorządowymi,  na rzecz poprawy sytuacji. Do dzisiaj szczęśliwie jakoś udaje się ratować życie dzieci. A jak będzie jutro?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama