Jest rozgrywany od 30 lat, miejsca zajęte przez uczestników w stu procentach na długo przed startem, ale w dobie popularności sportów ekstremalnych to nie jest zaskoczenie. Ludzie chcą wyzwań i ten wyścig takim jest.
- Dla mnie to jest coroczny cel sezonu – mówi nam triumfator tego wyjątkowego wyścigu. - Chociaż bardziej precyzyjnie należałoby powiedzieć, że jeden ze sportowych celów. To był mój trzynasty wyścig na Śnieżkę. Gdyby zrobić wykres, to świetnie byłoby widać, że z każdym kolejnym rokiem podnosiłem sobie poprzeczkę – dodaje Łukasz Derheld.
Na początku chciał tam wjechać, potem były już jakieś pierwsze elementy rywalizacji, by „złamać” barierę 1 godziny i 10 minut, bo teraz zajmuje mu to ok. 55 minut. Z czasem zauważył, że szanse wjechać na szczyt poniżej godziny albo wbić się do pierwszej „10” klasyfikacji, potem stanąć na podium w kategorii wiekowej, później o pierwszej trójce. Z każdym rokiem jego start był lepszy, rósł apetyt, ale musiał coraz bardziej się na tym wyścigu koncentrować.
- Nie jest to łatwa sprawa, bo charakterystyka tego wyścigu jest różna od pozostałych górskich wyścigów - dodaje.
W 2016 i 2017 Łukasz Derheld przyjechał na metę drugi, na finiszu był gorszy o sekundę i dwie od najlepszego. - W 2018 roku powiedziałem sobie: dość drugich miejsc – mówi gdynianin. To wymagało kilku tygodni poświęcenia i przygotowań wyłącznie pod kątem Śnieżki, nawet kosztem słabszej dyspozycji w innych wyścigach.
Przygotowanie do Uphill Race Śnieżka to zupełnie inny rodzaj wysiłku. W 2018 roku przygotował specjalny rower, który używa tylko do treningów przed tym konkretnym wyścigiem. - Tam każde 100 gramów jest na wagę sekundy – opowiada Łukasz Derheld. Wtedy udało mu się pierwszy raz wygrać. Potem, w kolejnych latach, znowu był dwa razy drugi, ale rok temu i w niedzielę, 21.08 ponownie stanął na najwyższym stopniu podium. - Nie da się dominować, ale na pewno da się zrobić, by być cały czas w czołówce – mówi.
Start i meta tego wyścigu są w różnych miejscach, to go odróżnia od wielu innych wyścigów górskich. Uczestnicy Uphill Race Śnieżka ścigają się tylko pod górę. Ostatni etap są eskortowani, bo tam są też turyści, jadąc pod górę z prędkością 13-15 km na godzinę. Różni go także, to że umiejętności techniczne nie są tak potrzebne jak w innych klasykach górskich. - Nie jest konieczna umiejętność szybkiego zjeżdżania, a kolarze szosowi nie przepadają za takim środowiskiem, bo w wyścigu na Śnieżkę trzeba umiejętnie wykorzystać siłę swoich mięśni – mówi Derheld.
Dla mnie to jest coroczny cel sezonu. Chociaż bardziej precyzyjnie należałoby powiedzieć, że jeden ze sportowych celów. To był mój trzynasty wyścig na Śnieżkę. Gdyby zrobić wykres, to świetnie byłoby widać, że z każdym kolejnym rokiem podnosiłem sobie poprzeczkę
Łukasz Derheld / zwycięzca Uphill Race Śnieżka
Do tego wyścigu można się dobrze przygotować na naszych pomorskich szlakach.
- Mamy strome podjazdy, zróżnicowany teren, tu są świetne tereny do trenowania kolarstwa górskiego, ale przygotowując się na ten wyścig, trenowałem na totalnie płaskich trasach. Z punktu widzenia fizjologicznego wyścig na Śnieżkę lepiej odzwierciedla jazda po płaskim, niż po zbyt krótkich podjazdach. Jadąc po płaskim na rowerze z tzw. miernikiem mocy w pedałach mogłem się do tego wyścigu przygotować idealnie – dodaje zwycięzca Uphill Race Śnieżka.
Łukasz Derheld podkreśla, że przygotowanie fizyczne, jest - jego zdaniem - świetnym przygotowaniem mentalnym. Koncentracja na treningu i praca powoduje, że będziemy się czuć mocniejsi mentalnie – dodaje rekomendując sposób podejścia do takiego wyzwania jak wyścig na Śnieżkę. Ale przede wszystkim trzeba jeździć na rowerze. Systematycznie, intensywnie i z radością.
Łukasz Derheld zwyciężając uzyskał czas 55:12 min. Drugi na mecie był także zawodnik Gdyni Michał Przybytek z czasem 55:49. Obaj reprezentują barwy klubu Bertrand Okna Trek Gdynia. Wśród kobiet najlepsza była Dominika Niemiec (Eroe Racing Club) z czasem 1:09:23.
Napisz komentarz
Komentarze