Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Zejdziemy do podziemia? Strażacy liczą schrony na Pomorzu

Śledząc wydarzenia za naszą wschodnią granicą oraz to, co dzieje się w Azji, wydaje się, że czasy pokoju powoli mijają - mówi Michał Szafrański, prezes stowarzyszenia Gdyński Klub Eksploracji Podziemnej, specjalista zajmujący się zawodowo obiektami specjalnymi w Siłach Zbrojnych RP. - Szwedzi, Norwegowie, Szwajcarzy, nawet Niemcy przygotowują się na różne scenariusze, w tym na potencjalne rozszerzenie konfliktu poza Ukrainę. I w tamtych krajach powstają nowe schrony.
Zejdziemy do podziemia? Strażacy liczą schrony na Pomorzu

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Schrony na Pomorzu. Ile ich jest?

Od połowy października do administratorów budynków w całym kraju trafiają pisma, rozpoczynające się od słów: "W związku z wyznaczeniem Państwowej Straży Pożarnej przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji do realizacji nowego zadania, jakim jest przeprowadzenie rozpoznania i inwentaryzacji budowli ochronnych oraz ukryć do doraźnego wykorzystania w przypadku wystąpienia zagrożenia dla ludności cywilnej, zwracam się z prośbą o pomoc w przypadku problemów z dostaniem się funkcjonariuszy PSP do obiektów będących pod Państwa opieką."

Wysyłam maila do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Pytam o liczbę pomorskich schronów, "białe plamy" na terenie województwa, ewentualne inwestycje, przepisy regulujące ilość miejsc w schronach.

Odpowiedź przychodzi szybko, ale nie na temat. Rzecznik MSWiA pisze to, co już wiemy: że strażacy liczą schrony zgłoszone przez samorządy i organa administracji publicznej i że jest to działanie prewencyjne. Te same pytania kieruję do Urzędu Wojewódzkiego. Roman Słowiński, zastępca dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego z podaniem szczegółowych danych wstrzymuje się do zakończenia inwentaryzacji. Przekazuje, obecnie na szczeblu Urzędu Wojewódzkiego nie są planowane inwestycje związane z budową budowli ochronnych. Dowiadujemy się za to, że "w granicach administracyjnych miast w budowlach ochronnych oraz w ukryciach do doraźnego przygotowania powinny być zapewnione miejsca dla co najmniej 25 proc. ogółu ludności" zameldowanej w danym mieście.

 >>> Schron przeciwatomowy przy ul. Marynarki Polskiej 169 w Gdańsku. Tak wygląda w środku <<<

Do części informacji można jednak dotrzeć bez trudu. Z 62 tys. obiektów wybudowanych w Polsce, o których mówił niedawno wiceminister Michał Wąsik, jeszcze przed sześcioma laty doliczono się na Pomorzu 617 schronów i miejsc ukrycia. Z tego w Trójmieście było ich 565.

W 2022 roku liczba ta zmalała do 543. W schronach zmieści się nie 25 proc., ale około 10 proc. mieszkańców aglomeracji, czyli jakieś 75 tys. osób.

Poza Trójmiastem schrony znajdują się jedynie w miastach, gdzie są większe zakłady pracy. Wieś może kryć się w lasach lub ziemiankach.

Po co się chować?

Maciej Szafrański, specjalista zajmujący się zawodowo obiektami specjalnymi w Siłach Zbrojnych RP, przewodniczący społecznego zespołu ds. budowli ochronnych, przygotowującego projekty rozwiązań techniczno-budowlanych dla Ministerstwa Rozwoju i Technologii, a zarazem prezes stowarzyszenia Gdyński Klub Eksploracji Podziemnej, wyjaśnia, że szczegółowe dane o schronach poznamy dopiero po zakończeniu spisu. Jest to pierwsza od lat 50.XX zakrojona na tak szeroką skalę inwentaryzacja budowli ochronnych w Polsce.

- Na początku lat 90. XX wieku, po rozpadzie Układu Warszawskiego, wydawało się, że świat wszedł w okres trwałego pokoju - przypomina ekspert. - W związku z tym ograniczono nie tylko wydatki na zbrojenia, ale także na obronę cywilną i ochronę ludności. Wcześniej schrony były projektowane w budynkach użyteczności publicznej - szpitalach, placówkach oświatowych, zakładach przemysłowych. Wychodzono z założenia, że na terenach gęsto zaludnionych czynniki rażenia mogą spowodować straty w ludziach.Takie podejście było nie tylko w krajach bloku wschodniego, ale i w całej Europie.

W 2022 roku liczba schronów na Pomorzu zmalała do 543. W schronach zmieści się nie 25 proc., ale około 10 proc. mieszkańców aglomeracji, czyli jakieś 75 tys. osób. Poza Trójmiastem schrony znajdują się jedynie w miastach, gdzie są większe zakłady pracy. Wieś może kryć się w lasach lub ziemiankach

Po wybuchu wojny w Ukrainie okazało się, że przeświadczenie o trwałym pokoju było złudne. W każdym konflikcie zbrojnym ludność cywilna ponosi największe ofiary. Nawet w przypadku stosowania tzw. broni inteligentnej czy pocisków precyzyjnie naprowadzanych w promieniu kilkudziesięciu - kilkuset metrów uszkodzeniu ulegają także budynki cywilne i ludność może ucierpieć. - Doświadczenia Ukrainy pokazują , że celem ataku mogą być nie tylko obiekty wojskowe, ale także obiekty infrastruktury krytycznej, takie jak elektrownie, węzły komunikacyjne, nawet budynki cywilne - mówi Szafrański. - Uzasadnione więc jest, by w budownictwie cywilnym uwzględniano także schrony. Niekoniecznie chodzi o to, by budować je w każdym budynku, ale by tak zaprojektować część podziemną, żeby mogła ona stać się ukryciem doraźnym. Zabezpieczonym przed odłamkami bomb i pocisków oraz przed zasypaniem gruzem. W każdym konflikcie zbrojnym te dwa czynniki rażenia powodują najwięcej ofiar.

Kominek wyjścia zapasowego - Gdynia Grabówek

U nas przynajmniej liczono

W przeciwieństwie do Warszawy, gdzie decyzją byłej prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz miasto "odpuściło" schrony, a prowadzona latami ewidencja z kilkoma tysiącami budowli ochronnych zaginęła, trafiając prawdopodobnie na makulaturę, Trójmiasto prowadzi dokumentację miejsc, gdzie mogą w razie wojny chronić się mieszkańcy.

- Na terenie Gdańska znajdują się 303 budowle ochronne o łącznej pojemności około 34 256 osób - przekazuje Paulina Chełmińska z gdańskiego magistratu. - Ogólnodostępne budowle ochronne, które są bezpośrednio zarządzane przez miasto, to Bunkier Club przy ul. Olejarnej i Centrum U7 przy Placu Dominikańskim.

Ze względu na akcję liczenia schronów, samorządowcy nie podają adresów wszystkich obiektów. Wiadomo jednak, że oprócz miejsc schronienia dla prawie 30 tys. mieszkańców, w Gdańsku znajdują się także "schrony i ukrycia zakładowe" (dla 7344 osób) oraz 27 schronów dla ponad 5 tys. osób w szkołach.

A co z tymi, którzy nie zmieszczą się w schronach? - Przy narastającej eskalacji zagrożenia wojennego ogłoszona zostanie konieczność ewakuacji ludności na tereny gmin województwa pomorskiego - czytamy w komunikacie Urzędu Miejskiego.

Największe schronienie w Gdyni - Działki Leśne

Jednym z ciekawszych gdańskich obiektów jest trzykondygnacyjny bunkier wybudowany w 1943 r. przy nieistniejącym już szpitalu położniczym przy ul. Klinicznej, ze stropami o grubości 2,5 metra. Z każdego piętra prowadziło odrębne wejście do obiektu, który jeszcze w 2019 r. mógł przejąć funkcje szpitala. Miał odrębne zasilanie elektryczne, ujęcia wody, kanalizację i system wentylacji. - Inny schron, przy ulicy Olejarnej w Gdańsku ma jeszcze grubszy strop, mogący zabezpieczać bezpośrednio przed uderzeniem bomby lotniczej o wadze jednej tony - dodaje Michał Szafrański. - W 1945 roku został trafiony bombą zrzuconą przez sowiecki samolot, która jednak nie zdołała przebić się przez strop.

Schrony w Sopocie i Gdyni

Na terenie Sopotu znajduje się 10 schronów, w których zmieści się 827 osób, w Gdyni doliczono się 230 obiektów, mogących pomieścić ok. 12 tys. mieszkańców i zbudowanych w latach 50-tych, 60-tych ubiegłego wieku.

Schrony w Gdyni budowano jednak jeszcze wcześniej.

Gdyński Klub Eksploracji Podziemnej wyremontował mieszczący kilkaset osób dawny schron z czasów II wojny światowej w dzielnicy Leszczynki. Organizowane są tam wystawy o tematyce historycznej, schron jest okresowo udostępniany zwiedzającym. - Był to pierwszy w województwie pomorskim przypadek budowli ochronnej wykreślonej przed laty z ewidencji, która po remoncie ponownie została zakwalifikowana jako budowla ochronna - ukrycie dla ludności - podkreśla prezes stowarzyszenia.I dodaje: - Generalnie budowle ochronne dzielą się na obiekty przeznaczone dla mieszkańców i dla zakładów pracy. Dzielą się również na schrony o konstrukcji zamkniętej i hermetycznej oraz na ukrycia, które nie muszą być hermetyczne. Jest też szczególna kategoria obiektów - stanowiska kierowania - oraz schrony przeznaczone dla obiektów infrastruktury krytycznej, np. serwerów bankowych czy urządzeń teleinformatycznych.

Schron pod Urzędem Miasta w Gdyni jest takim stanowiskiem kierowania dla wyznaczonych osób i niedostępnym dla mieszkańców.

- O pozostałych stanowiskach kierowania, będących obiektami wojskowymi, w ogóle nie będziemy mówić. Nie podlegają one cywilnym ewidencjom - zastrzega Michał Szafrański.

Korytarz w schronie na terenach portowych

Bałagan prawny

Schrony to nie domy i, jak przypomina Agata Grzegorczyk, rzeczniczka prezydenta Gdyni, w polskim systemie prawnym od 1 lipca 2004 r. nie ma zdefiniowanego pojęcia budowli ochronnej. Stało się tak po wprowadzeniu zmian w ustawie o powszechnym obowiązku obrony RP i uchyleniu przepisów wykonawczych dotyczących Obrony Cywilnej. Kolejnych przepisów określających zasady budowy, eksploatacji oraz kosztów utrzymania schronów nie wprowadzono.

- Jest równoznaczne z brakiem obowiązku prowadzenia ich ewidencji - dodaje Paulina Chełmińska. - Jedynym dokumentem w sprawie zasad postępowania z zasobami budownictwa ochronnego są wytyczne Szefa Obrony Cywilnej Kraju z 4 grudnia 2018 r, które nie stanowią podstawy prawnej w tym zakresie.

Efekt jest taki, że większość dawnych schronów spełnia co najwyżej wymagania dla "ukryć" w rozumieniu wytycznych Szefa Obrony Cywilnych Kraju. Są to obiekty niehermetyczne, a urządzenia filtrowentylacyjne w nich zastosowane mają wartość co najwyżej muzealną.

- Od dwudziestu lat nie można w Polsce kupić legalnie urządzeń do oczyszczania powietrza w schronach - mówi Michał Szafranski. - W 2001 r. do rozporządzenia określającego rodzaje materiałów wybuchowych  i wyrobów i technologii o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, na których wytwarzanie lub obrót jest wymagane uzyskanie koncesji, dopisano urządzenia do oczyszczania powietrza ze skażeń w schronach. Ten dopisek, znajdujący się w jednym z ostatnich paragrafów rozporządzenia nie pozwala kupić na własny użytek urządzenia filtrowentylacyjnego, które nijak się ma do broni, amunicji, np. torped okrętowych, czyli pozostałych wyrobów. Była to typowa wrzutka. Obecnie nawet próba samodzielnego skonstruowania takiego urządzenia grozi zarzutem, jak za nielegalne posiadanie broni. Wspólnoty mieszkaniowe, zakłady pracy, osoby prywatne nie mogą tych urządzeń legalnie kupić.

Mogą to jednak zrobić samorządy, choć z tzw. odbiorem wojskowym.

Przykład wyremontowanego schronu - Gdynia Grabówek

Schron na każdej działce?

- Zespół, w którym pracuję, złożył wniosek, by przy okazji nowelizacji przepisów nie traktować już urządzeń filtrowentylacyjnych jako wyrobu wymagającego koncesji na obrót - twierdzi ekspert z Gdyni. I dodaje, że obecnie procedowane są wymagania techniczne i użytkowe dla przydomowych schronów i ukryć doraźnych. - Zależy nam, by każdy obywatel mógł zbudować bez zbędnej biurokracji przydomowy schron lub ukrycie doraźne, tylko po zgłoszeniu robót budowlanych. Oczywiście mówimy o obiektach podziemnych określonej wielkości, które nie oddziałują na działki sąsiednie. Co do wymagań technicznych i użytkowych, uważamy, że powinny być także określone dla pozostałych budowli ochronnych, np. w zakładach pracy czy budynkach użyteczności publicznej. - mówi Szafrański.

Każdy będzie więc mógł zbudować prywatny schron. Pozostaje jednak pytanie - czy są one nam dziś w ogóle potrzebne?

- Jasnowidzem nie jestem - Michał Szafrański rozkłada ręce. - Natomiast śledząc wydarzenia za naszą wschodnią granicą oraz to, co dzieje się w Azji, wydaje się, że czasy pokoju powoli mijają. Wszystko zmierza w kierunku eskalacji konfliktów. Szwedzi, Norwegowie, Szwajcarzy, nawet Niemcy przygotowują się na różne scenariusze, w tym na potencjalne rozszerzenie konfliktu poza Ukrainę. I w tamtych krajach powstają nowe schrony. Konsekwentnie, od lat. Otwarta w 2009 r. nowa linia metra berlińskiego została zbudowana jako metro-schron. W tym czasie pani prezydent Warszawy likwidowała budowle ochronne w stolicy i dziś nie wiadomo nawet, ile ich jest. Często też sami mieszkańcy wspólnot mieszkaniowych nie byli zainteresowani, aby dbać o takie obiekty. Dla jednego dodatkowego miejsca parkingowego potrafiono zburzyć i zasypać kominek wyjścia zapasowego, który w przypadku zawalenia się naziemnej części budynku mógłby uratować życie kilkudziesięciu mieszkańcom.

Warto było?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama