Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Przed nami 30. Biesiada Felietonistów. Czy ostatnia?

Po raz 30. spotkają się w poniedziałek, 16 stycznia trójmiejscy felietoniści, by dorocznym zwyczajem podsumować minione 12 miesięcy w polityce, kulturze, sporcie i show-biznesie.
Przed nami 30. Biesiada Felietonistów. Czy ostatnia?

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Tegoroczna edycja Biesiady Felietonistów Wybrzeża ma nie tylko jubileuszowy, ale i pożegnalny charakter. Spiritus movens imprezy – Krzysztof Skiba przeprowadził się w 2022 do Łodzi i zapowiada, że wprawdzie Biesiady tam za sobą nie przeniesie, ale też trudno mu sobie wyobrazić jej kontynuowanie dojazdowe. Jest zatem okazja, by podsumować to bezprecedensowe zjawisko medialno-towarzyskie, co czynimy w formie alfabetu.

A jak alkohol. Spożywanie napojów wyskokowych jest wpisane w naturę biesiady. Początkowo było to tylko piwo. Z czasem pojawiły się cięższe trunki, a z nimi ekscesy (patrz E). W pewnym momencie Skiba uznał za konieczne wprowadzenie prohibicji w pierwszej części biesiady i mocne trunki wjeżdżały na stół dopiero po przegłosowaniu połowy kategorii. Obowiązywało to przez kilka edycji. Dziś nie ma już takiej potrzeby, chociaż dobrą tradycją Biesiady jest, żeby to jednak była impreza na luzie.

B jak bywalcy. Poza felietonistami (patrz F) gośćmi biesiady bywali satyrycy spoza Pomorza: Andrzej Mleczko, Henryk Sawka, Michał Ogórek, Krzysztof Daukszewicz, Rudi Schubert i Krzysztof Jaroszyński. Na jednej z pierwszy biesiad był nawet Marcin Wolski, wtedy jeszcze nie tak jednoznacznie sprofilowany politycznie.

ZOBACZ TEŻ: Dzik by się uśmiał, czyli jaki żart Prezesa wart?

C jak cukiernictwo Na początku 2021 roku obowiązywały ścisłe restrykcje pandemiczne, odnośnie zgromadzeń. W ograniczonym zakresie dozwolone były jedynie spotkania szkoleniowe. 28. biesiada odbyła się zatem jako „przystawka” do szkolenia cukierniczego. Cukiernik zaprezentował felietonistom tort, powiedział z czego został on upieczony, a degustacja wyrobu stała się okazją do przeprowadzenia obrad nad tradycyjną listą 20 kategorii (patrz L).

D jak demokracja (kulawa). Pisanie felietonów to zajęcie osobne – wymagające skupienia, namysłu, czasem olśnienia. Biesiada felietonistów, jak sama nazwa wskazuje, jest wydarzeniem grupowym. Uczestnicy oczywiście przygotowują się wcześniej, wymyślając swoje kandydatury do poszczególnych kategorii, po czym odbywa się nad nimi demokratyczne głosowanie. A właściwie „w zasadzie demokratyczne”, bowiem reguły bywają mocno naginane. Przoduje w tym Skiba, któremu zdarza się niemiłosiernie manipulować i wpływać na głosujących. Ale to też część biesiadnej zabawy, gdzie nic nie jest do końca na serio. Manipulacje ułatwia wprowadzona kilkanaście lat temu zasada mówiąca, że każdemu wolno głosować wielokrotnie i to w tej samej kategorii.

E jak ekscesy. Poważny eksces – zdaniem Skiby – był tylko jeden, na biesiadzie z udziałem Krzysztofa Jaroszyńskiego. Miał zamknąć kabaretowy monolog gościa z Warszawy, ale show skradł mu Paweł Konjo Konnak (patrz K) swoim happeningiem z cyklu „pieniądze na stół, gacie w dół”. Po tym incydencie Tadeusz Skutnik na łamach „Dziennika Bałtyckiego” ogłosił bojkot towarzyski Konja.

Biesiada Felietonistów - tort

F jak felietoniści. Kryterium doboru uczestników biesiady jest, jak przyznaje sam Skiba, bardzo luźne. On sam, niezależnie od działalności estradowej pisywał felietony do „Gazety Morskiej”, potem do „Wprost”, a od niedawna do „Angory”. Jarek Janiszewski (patrz J) przez pewien czas miał felietony w „Dzienniku Bałtyckim”. Konjo w sensie formalnym żadnego felietonu nigdy chyba nie napisał, choć jego monologi uznać można za felieton mówiony. Z klasycznych felietonistów regularnymi bywalcami imprezy są (lub byli): Barbara Szczepuła, Dorota Sobieniecka, Janina Wieczerska, Ryszarda Wojciechowska, Jan Chrzan (Grzegorz Kurkiewicz), Tadeusz Skutnik, Tomasz Gawiński, Jacek Łaszcz (patrz Ł), Marek Sterlingow, Dariusz Szreter, Marek Ponikowski. Na pierwszych biesiadach pojawiali się literaci: Paweł Huelle, Mieczysław Abramowicz, Antoni Kozłowski. Przychodzili radiowcy: Małgorzata Żerwe, Tomasz Olszewski, Kamil Wicik, a także Maciej Kraszewski – mówiony” felietonista z radiowej Trójki, satyryk i scenarzysta (m.in. filmu „Johnny”). Od kilku lat w biesiadach regularnie uczestniczą szaradzista Bogdan Malach (autor naszej cotygodniowej krzyżówki) i Andrzej Prus, przed laty dziennikarz, obecnie przedsiębiorca i... autor błyskotliwych komentarzy na Facebooku.

G jak granice (dobrego smaku i poprawności politycznej). Te bywają systematycznie i konsekwentnie przesuwane. W efekcie zdarza się, że niektóre redakcje omawiając wyniki, pomijają pewne kategorie, albo przynajmniej lekko „poprawiają” uzasadnienie. Na biesiadzie podsumowującej rok, w którym ujawniono aferę Rywina, w kategorii ZWIERZĘ ROKU wygrał Lew (Rywin), który okazał się szaleńcem „próbując wyciągnąć kapustę z koszernej gazety”. O dziwo lokalna „Wyborcza” to puściła, za to „Wprost” wybrał dużo mniej zabawną wersję soft: „naiwny drapieżnik, który liczył na wyciągnięcie szmalu z Gazety Wyborczej”.

CZYTAJ TEŻ: Dama z maciczką, żydowskie ucho prezesa i unik ekipy „Zawsze Pomorze”. Oto wyniki 29. Biesiady Felietonistów Wybrzeża

H jak haute couture. Jarek Janiszewski (patrz J) w którymś momencie postanowił nadać biesiadzie bardziej estradowy charakter i znalazł sponsora, który w trakcie przerwy w obradach zorganizował… pokaz mody. – To było zupełnie absurdalne, jak z filmu Barei – wspomina Skiba. – Nagle z zaplecza wyszły modelki i zaczęły prezentować jakieś kolekcje ubrań. Do tego po raz pierwszy zaproszona była publiczność, która przysłuchiwała się obradom. Jan Chrzan skomentował ten widok słowami: „Liczba felietonistów w trójmieście rośnie w zastraszającym tempie”.

I jak Idiota Roku.  Najbardziej kontrowersyjna i… niebezpieczna kategoria. Kiedy biesiadnicy ten niezbyt zaszczytny tytuł przyznali Kazimierzowi Górskiemu, wybitnemu trenerowi piłkarskiemu z czasów PRL i nieudanemu politykowi w III RP, który właśnie po raz kolejny przeszedł do innej partii, prawnik Górskiego postraszył ich pozwem. Później tytuł ten starano się przyznawać „bezosobowo”.

J jak Jarek Janiszewskilider zespołu Bielizna, wokalista Czarno-Czarnych, autor tekstów, konferansjer, dj radiowy. Druga, po Skibie, najważniejsza postać Biesiady. Jej współorganizator i „dyrektor techniczny”. A przy tym bardzo aktywny uczestnik obrad o niekonwencjonalnym poczuciu humoru, zgłaszający z reguły najbardziej kontrowersyjne kandydatury. – Z Biesiadą jest zrośnięty jak jeden wielki pień – komentuje Skiba.

K jak Konjo. Paweł Konnak bardziej znany jako Konjo – performer, poeta, konferansjer. Postać niezmiernie kolorowa, szalony duch Biesiad, niekonwencjonalny w stroju i ekspresji słownej. Jeden z tych uczestników, którzy konsekwentnie popychali biesiadę w stronę jazdy po bandzie. Od pierwszej do 23. Biesiady nieobecny tylko raz, kiedy Michał Wiśniewski porwał go w trasę, jako konferansjera zespołu Ich Troje. Jego nieobecność – z racji choroby – od 2017 roku jest wielką stratą.

L jak lista kategorii. Jest ich 20, od początku te same. Tu Skiba jest konserwatystą i nie zgadza się na żadne zmiany, włącznie z likwidacją skrajnie szowinistycznego rozdzielenia kategorii KOBIETA ROKU i CZŁOWIEK ROKU. Tradycją biesiady jest też tworzenie ad hoc dodatkowych kategorii, którymi „obdarowywane” są postaci lub wydarzenia, które nie załapały się do standardowej dwudziestki. Przyjmowane są przez aklamację.

Ł jak Łaszcz. Jacek Łaszcz – przyrodni brat Tomasza Wołka, krytyk filmowy, tłumacz, enfant terrible pomorskiego dziennikarstwa. Pracował chyba we wszystkich tutejszych redakcjach i ze wszystkich był wyrzucany, bowiem był osobą wyjątkowo irytującą, upartą i kompletnie niereformowalną. A jednocześnie niezwykle kolorową. Legenda Biesiad. Zawsze był przygotowany, często miał kontrowersyjne propozycje, uzasadnione w sposób nie zawsze jasny dla pozostałych uczestników, stąd przez niektórych traktowany był z pobłażaniem. Tak jak np. wtedy, kiedy na KOBIETĘ ROKU zgłosił Matkę Boską.

M jak miejsca. Biesiada to impreza mająca charakter wędrowny, tułająca się między Gdańskiem a Gdynią, z duża predylekcją do zatrzymywania się w Sopocie. W tamtejszym Spatifie odbyły się aż cztery Biesiady. Poza Arkadiuszem Hronowskim w swoich lokalach często gościli biesiadników Tomkowie Wróblewski („Vespa”, „Kawalerka”, „Stacja de Lux”) i Rzepnicki („Rock Cafe”, „Plastykon”, „CD”). 30 lat to szmat czasu w gastronomii i wiele z tych lokali odeszło do historii. Krążyła nawet plotka o swoistej „klątwie Biesiady” przynoszącej szybkie bankructwo lokalom, które gościły felietonistów. Ale, zdaniem Skiby, to mit. Tylko „Kawalerka” faktycznie padła kilka miesięcy po Biesiadzie, ale bez związku z tym wydarzeniem.

POLECAMY RÓWNIEŻ: Skiba: Satyra to równie silna broń. Często mocniejsza niż karabiny

N jak narodziny. To był początek lat 90. – wspomina Skiba. – Redakcje zaczęły organizować różne plebiscyty w rodzaju „człowiek roku”, „autorytet roku”. To było drętwe i siermiężne. Ja chciałem stworzyć coś w kontrze. Oczywiście nie miałem pojęcia, że to będzie trwało 30 lat. Raczej miał to być jednorazowy happening. Te 20 kategorii wymyśliłem niemal na poczekaniu, spisałem na kartce i rozdałem wszystkim dziennikarzom i felietonistom, których znałem w Trójmieście. Przyszło około 12 osób. Na początku oczywiście propozycje nie były tak ostre, jak później. Ale już same kategorie, jak PARANOJA ROKU czy PAW ROKU spowodowały, że – kogo byśmy tam nie zaproponowali – było to kontrowersyjne.

O jak Odeszli. 30 lat (a faktycznie 29) to więcej niż jedno pokolenie. Biologia nieubłaganie przerzedziła szeregi pomorskich felietonistów. Nie ma już z nami: Macieja Kosycarza, Antoniego Kozłowskiego, Grzegorza Kurkiewicza (felietony podpisywał jako Jan Chrzan), Jacka Łaszcza, Tomasza Rozwadowskiego, Tadeusza Skutnika i Tomasza Zająca.

P jak protokolant. Ważna, a zarazem niewdzięczna funkcja. Wszyscy uczestnicy są bardzo mili dla protokolanta, ale ceną za tę chwilową popularność, jest konieczność zachowania trzeźwości przez cały wieczór. Najdłużej tę funkcję sprawowali Dariusz Szreter i Anita Janiszewska, żona Jarka. Od kilku lat zajmuje się tym Daniel Wolak, archiwista, autor monumentalnego „Archiwum Polskiego Rocka”.

R jak relacje. Początkowo relacje z Biesiad zamieszczały lokalne media. Kiedy Skiba został felietonistą „Wprost”, popularność imprezy rozlała się na cały kraj. Rozwój internetu i mediów społecznościowych sprawił, że co celniejsze żarty zaczęły funkcjonować na zasadzie memów i żyć w oderwaniu od twórców. Były czasy, kiedy na Biesiadach pojawiały się ekipy telewizyjne TVP Gdańsk, lokalnych oddziałów Polsatu i TVN, a Radio Gdańsk robiło na ten temat reportaże. Dziś dziennikarze mediów publicznych i innych sprzyjających władzy omijają Biesiady szerokim łukiem.

S jak Skiba. Ojciec-założyciel biesiady, jej spiritus movens, organizator, administrator, aprowizator i mistrz ceremonii. Jedyny felietonista obecny na wszystkich 30 edycjach. Bez niego biesiada jest nie do pomyślenia i skoro zdecydował się zakończyć na trzydziestce, to tak musi być. Chyba, że się rozmyśli.

Jestem wyznawcą tradycji szwejkowskiej, która mówi, że nie ma nic lepszego na świecie, niż w doborowym towarzystwie, przy dobrych trunkach i jadle, pogadać o polityce, czy o naszej rzeczywistości.

Krzysztof Skiba

T jak towarzystwo. Nie ma co ukrywać, że uczestników biesiady łączy pewne powinowactwo światopoglądowe. – Są w Gdańsku dziennikarze „Gazety Polskiej” czy „Sieci”, których raczej nie widzieliśmy w swoim gronie – tłumaczy Skiba. – Nie dlatego, że boimy się innych poglądów, innych spojrzeń na sytuację. Decyduje klucz towarzyski, bo jestem wyznawcą tradycji szwejkowskiej, która mówi, że nie ma nic lepszego na świecie, niż w doborowym towarzystwie, przy dobrych trunkach i jadle, pogadać o polityce, czy o naszej rzeczywistości.

U jak uzasadnienie. Najważniejsza część biesiady. Nie wystarczy zgłosić osoby bądź wydarzenia do jednej z 20 kategorii. Trzeba ją jeszcze krótko i dowcipnie uzasadnić. Tak na przykład przed pięcioma laty uzasadniano wybór filmu „Smoleńsk” do miana KICZU ROKU: „Miał być zamach, a jednak wyszła katastrofa”. Bywa, że głosującym podoba się sama nominacja, a uzasadnienie już mniej i wtedy następuje zbiorowa praca nad nowym, zabawniejszym uzasadnieniem.

W jak wziątki. W tłustych latach, kiedy Biesiada miała sponsorów, uczestnicy dostawali przeróżne gadżety. Bodaj w 2010 do grona „dobroczyńców” dołączył pewien sex-shop, który obdarował felietonistów m.in. prezerwatywami. Jeden z dziennikarzy chciał je później dla żartu wpisać do funkcjonującego w jego redakcji „zeszytu korzyści”, ale wymiękł, kiedy przyszło mu wypełnić rubrykę „co zrobiłeś z podarunkiem?”.

Z jak za rok. Czy to już rzeczywiście będzie ostatnia Biesiada? Oddajmy głos Skibie: Moje życie się zmieniło, mieszkam teraz w Łodzi. Przenoszenie tam Biesiady nie miałoby sensu, dlatego na razie chcę postawić kropkę. A co za rok? Nie wiem czy czasy się nie zmieniły i czy ta Biesiada nie wypełniła już swojej funkcji. Niektórzy wiercą mi jednak dziurę w brzuchu, żeby nie kończyć. Być może, jeżeli brać felietonowa mnie przekona, to przecież ja zawsze z wielką przyjemnością…


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama