Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Co rugbista robi po sezonie, czyli jak być w formie na wiosnę

Rozmowa z zawodnikiem drużyny mistrza Polski w rugby Ogniwa Sopot – Robertem Olszewskim
Robert Olszewski z piłką podczas finału ekstraligi 2021 w Sopocie (fot. Archiwum MKS Ogniwo Sopot)

Jak Ty sobie radzisz z tak długą przerwą między rundami jesienną i wiosenną w ekstralidze?

Przez pierwsze dwa, trzy tygodnie leczy się te niezaleczone rany i urazy, na co nie było czasu podczas gry. To jest dla mnie o tyle ciężki czas, że jeszcze gdzieś w głowie siedzi myśl, by jeszcze pobiegać, potrenować, pograć w rugby. Po listopadzie na szczęście przychodzi grudzień. Wtedy już każdy myśli o świętach, więc z reguły w klubie spotykaliśmy się na treningach raz, czasem dwa razy w tygodniu na roztrenowanie. W czasie świąt Bożego Narodzenia i po nich jest luz. Ja też wpisuję się w ten nastrój. Po Nowym Roku i tradycyjnym meczu rugby w Sopocie już odczuwam chęć mocniejszego popracowania nad sobą i powrotu na boisko. W moim wypadku jest tak, że jako jeden z najstarszych w drużynie muszę w wypracowanie swojej formy na wiosnę wkładać więcej wysiłku. Do tego dochodzi fakt, że gram w formacji ataku, gdzie szybkość odgrywa bardzo ważną rolę, w drużynie jest duża konkurencja o miejsce w składzie, więc bez dodatkowych ćwiczeń nie miałbym czego szukać.

Trudno jest zmobilizować się do pracy zimą?

Kiedyś miałem z tym większe problemy. Może byłem leniwy? Nie wiem, ale od pewnego czasu jest inaczej. Może po prostu dojrzałem. Muszę przyznać, że nienawidziłem biegać, więc te pierwsze, po przerwie, treningi biegowe ciężko znosiłem. Strasznie mnie w płucach paliło. A z czasem zacząłem rozumieć, że jeśli tego nie zrobię zimą, to na wiosnę nie będę mógł biegać, tyle ile bym chciał. Zdaję sobie sprawę, że w rugby już wiele nie osiągnę, ale ten czas jaki mi został chcę wykorzystać jak najlepiej się da, czyli - po prostu - chcę grać, a nie przyglądać się jak inni grają.

Odpuszczasz sobie sprawy diety i sportowego prowadzenia się podczas przerwy w sezonie?

Nigdy nie liczyłem zjedzonych czy wypitych kalorii, ale też staram się zawsze uważać, by nie przesadzić np. z fast foodami. Rok temu zdarzyło mi się „przegiąć pałę” i zjadłem mnóstwo słodyczy, które dostałem od Dawida Plichty (obecnego zawodnika Orkana Sochaczew). Wtedy ustanowiłem swój rekord w zjadaniu słodyczy. Nie zamierzam go pobić.

Nie żałujesz trochę tego, że nie zostałeś powołany na zgrupowania i mecze z Niemcami i Szwajcarią?

Należę do ludzi, którym ciężko jest usiedzieć na czterech literach. Bardzo chciałbym zagrać, ale mam świadomość, że na tej pozycji, na której ja gram, jest tylu dobrych zawodników, że od razu schodzę na ziemię. Nie mam do nikogo żalu, bo wiem jak ciężko się przebić do kadry narodowej. Jeśli mogę mieć o coś żal, to raczej do siebie, że w tych cięższych czasach Ogniwa nie dawałem więcej od siebie, by wejść na wyższy poziom i dziś realnie myśleć o grze w kadrze.

Ogniwo jest liderem po rundzie jesiennej, mimo dwóch zaległych meczów. Zdobędziecie po raz trzeci z kolei tytuł mistrzowski?

Do złotego medalu droga jeszcze daleka. Ja jestem przekonany, że wszyscy w drużynie zrobimy wszystko co, w naszej mocy, by finał znów odbył się w Sopocie. Na spotkaniu klubowym poprosiliśmy trenera Karola Czyża, by „dokręcił nam śrubę”. Chcemy być lepsi, czujemy, że mamy rezerwy i możemy grać jeszcze lepsze rugby.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama