Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Globus Polski. Mieszane uczucia względem Agaty Bąk

Co to są mieszane uczucia? – zapytywano w starym, niezbyt wyszukanym dowcipie. To coś, czego doświadczasz widząc swoją teściową, jak spada w przepaść w twoim nowym samochodzie – brzmiała odpowiedź.

Nawiasem mówiąc, czy nie wydaje się Państwu dziwne, że o ile na fali poprawności politycznej, pojawił się nurt zwalczający kawały o głupich blondynkach, tak żarty o okropnych teściowych jakoś nie zostały objęte anatemą? Cóż na polu społecznej progresji wciąż jeszcze mamy sporo do zrobienia.

Ale nie o tym miałem dziś pisać. Tytułowych mieszanych uczuć doświadczyłem czytając o wpadce „Dziennika Bałtyckiego”, który przyznał nagrodę Osobowości Roku 2022 w kategorii Biznes, niejakiej Agacie Bąk, koordynatorce programu Invisible Woman in AI, a która sama okazała się kobietą nie tyle niewidzialną, co nieistniejącą. Wymyśliła ją i zgłosiła do plebiscytu Martyna Regent, aktywistka miejska z Gdyni.

Oczywiście aż się prosi o podsumowanie tego bon motem w stylu: „Odkąd Orlen przejął prasę regionalną, w kreowaniu alternatywnej rzeczywistości zaszli tak daleko, że nagradzają fikcyjne postaci”. Ale to byłoby zbyt proste… W końcu to nie redakcja wprowadziła w błąd czytelników, tylko została „wkręcona”. Martyna Regent zrobiła to zresztą nie bez powodu, bowiem wcześniej sama została, bez pytania o zgodę, nominowana przez organizatorów tego plebiscytu. Jako działaczka Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, której jednym z celów jest pilnowanie kwestii związanych z kontrolą władzy, musiała odebrać to jako swoisty skandal czy wręcz bezczelność. Wszak nominującym było medium w pełni przez władze (za pośrednictwem Orlenu) kontrolowane. Sama się zatem wycofała, a „Dziennikowi” podsunęła postać wymyśloną, by obnażyć absurdalność plebiscytu opartego o esemesowe głosowanie.

W skeczu sprzed kilku lat kabareciarz ucharakteryzowany na Dariusza Szpakowskiego zapraszał na transmisję meczu, w którym – jak się wyraził w uniesieniu – nasi dadzą z siebie wszystko i zagrają z Gibraltarem „jak równy z równym”

Ale – oglądając filmik, na którym Martyna Regent apelowała, by nie wspierać finansowo obajtkowych mediów udziałem w takich plebiscytach – nie mogłem nie zadać sobie pytania: ile Polskapress jednak zarobiła na zwycięstwie „Agaty Bąk” i czy – pozbawiając ją nagrody – po ujawnieniu mistyfikacji odda tę kasę?

Po drugie cała ta historia uświadamia, jak bardzo presja wydawcy na wynik finansowy potrafi wpływać na jakość pracy w mediach. I dotyczy w tym samym stopniu koncernów, które szanują dziennikarską niezależność, jak i tych, których celem jest uprawianie propagandy.

I jeszcze a propos mediów. Z mieszanymi uczuciami przyjąłem też treść opublikowanego w tych dniach Światowego Indeksu Wolności Prasy. Polska, która od objęcia rządów przez PiS rok po roku leci w nim na łeb na szyję, awansowała teraz o dziewięć pozycji i jest na miejscu 57. Tuż za Kosowem, Cyprem i Wybrzeżem Kości Słoniowej. Dla porównania, było nie było postsowieckie, Litwę i Estonię sklasyfikowano odpowiednio na 7. i 8. pozycji.

W skeczu sprzed kilku lat kabareciarz ucharakteryzowany na Dariusza Szpakowskiego zapraszał na transmisję meczu, w którym – jak się wyraził w uniesieniu – nasi dadzą z siebie wszystko i zagrają z Gibraltarem „jak równy z równym”. Mnie marzy się dzień, kiedy rządzący dadzą sobie spokój z atakiem na niezależne media i porywalizujemy z Samoa, jak równy z równym, o miejsce w drugiej dziesiątce w rankingu wolności prasy. To jednak nie wcześniej niż po jesiennych wyborach.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama