Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zatracamy pierwotną funkcję jedzenia. Spróbujmy jeść, aby żyć, a nie żyć, żeby jeść

Czym prostsze jedzenie, im mniej składników w jednym daniu, tym lepiej dla naszych organizmów – mówi Edyta Szordykowska, prezes fundacji Zdrowo Jem, Zdrowo Żyję, psychodietetyczka, promotorka i doradczyni żywieniowa.
Zatracamy pierwotną funkcję jedzenia. Spróbujmy jeść, aby żyć, a nie żyć, żeby jeść
Czym powinniśmy się kierować przygotowując rodzinne menu? Świeżością produktów, sezonowością, tworzeniem prostych, jak najmniej przetworzonych potraw. niech nasz przysłowiowy talerz będzie w połowie wyposażony w warzywa - przekonuje Edyta Szordykowska

Autor: Pixabay

Apetyt na Pomorskie

Polacy  przez wiele lat zachłystywali się zagranicznymi modami kulinarnymi, dziś jednak wydaje się, że czują przesyt byle jakim jedzeniem. W poszukiwaniu jakości coraz częściej zwracają się ku niszowym produktom regionalnym. Czy lokalność w diecie jest dzisiaj trendy?

Tak, jest jak najbardziej trendy i modna, jakkolwiek to nazwiemy. Cieszę się, że coraz więcej Pomorzan i Polaków jest świadomych, tego, co jedzą i że  poszukują regionalnych smaków. Nie ma nic lepszego od zaopatrywania się w żywność u lokalnych producentów i wytwórców. To świeże produkty, bez długiego transportu i przechowywania. Po prostu, wiemy, co jemy.

Co wyróżnia produkty regionalne od tych ze sklepowej półki?

Produkty regionalne to świeżość, brak opakowań plastikowych, krótkie terminy ważności, brak dodatkowych substancji wzmacniających doznania smakowe, prosty zrozumiały skład, często z certyfikatem ekologicznym. Są dostępne zgodnie z rytmem natury. Bez środków konserwujących i innych substancji chemicznych, które muszą być użyte przy długich, często wielotygodniowych transportach, chociażby egzotycznych produktów.

Cieszę się, że coraz więcej Pomorzan i Polaków jest świadomych, tego, co jedzą i że  poszukują regionalnych smaków. Nie ma nic lepszego od zaopatrywania się w żywność u lokalnych producentów i wytwórców. To świeże produkty, bez długiego transportu i przechowywania. Po prostu, wiemy, co jemy.

Edyta Szordykowska / psychodietetyczka

Z produktami zwierzęcymi jest podobnie?

Te, pochodzące od zwierząt, które są hodowane w godnych warunkach, pasą się na łąkach, widzą słońce, grzebią w ziemi. Rolnicy często są samowystarczalni lub wspierają się sąsiedzko. Mam tu na myśli to, że mogą stosować ekologiczną i ekonomiczną uprawę, wspomagać swoje uprawy i hodowle tym, co sami zasieją i zbiorą. Aż dziwnie jest o tym mówić, ale ja taką wieś i takich rolników pamiętam.

To czym powinniśmy się kierować przygotowując rodzinne menu?

Świeżością produktów, sezonowością, tworzeniem prostych, jak najmniej przetworzonych potraw. Czym prostsze jedzenie, im mniej składników w jednym daniu, tym lepiej dla naszych organizmów. No i oczywiście różnorodnością, niech nasz przysłowiowy talerz będzie w połowie wyposażony w warzywa, najlepiej surowe, kiszone, takie które nam najbardziej smakują i służą.

Edyta Szordykowska

Czyli możemy jeść wszystko, bez ograniczeń, ale według pewnych zasad?

To, na co chcę zwrócić uwagę, oprócz jakości i wybierania jak najmniej przetworzonych produktów, to właśnie ilość jedzenia, jakie spożywamy. Jesteśmy wręcz bombardowani przez programy kulinarne w telewizji, blogi w internecie, książki, gazety, reklamy. Gdzie nie spojrzeć, to jedzenie i ucztowanie. Jedzeniem mamy zaspokajać większość czasu i emocji: świętować sukcesy, pocieszać się, nagradzać. Jedzenie na radość, na nudę i na wspólne bycie razem, na oglądanie filmu, meczu i pewnie każdy z nas jeszcze mógłby coś dopisać do tego, co „celebruje jedzeniem”. Mam wrażenie, że zatracamy pierwotną funkcję jedzenia. Może spróbujmy jeść, żeby żyć, a nie żyć, żeby jeść.

To, co mamy jeść, a czego nie jeść?

Trudno określić, co jeść, a czego nie jeść. Czym się kierować w naszej codziennej diecie? Zachęcam do słuchania swojego organizmu, co on nam mówi po posiłku. Jeśli czujemy się świetnie, mamy energię i nie potrzebujemy zażywać żadnych środków, by wspomóc swój organizm, to chyba odpowiedź już sama się nasunęła. Powrót do natury i do prostych smaków naszych dziadków będzie według mnie najlepszym drogowskazem do poprawiania swojego zdrowia i życia. No i róbmy to,  na co mamy sami realny wpływ. Lubię cytaty, więc ten wydaje mi się tutaj najbardziej na miejscu: „Niechaj pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem” - Hipokrates

W sposobie odżywiania, tak jak w innych sferach naszego życia, króluje moda na coś. Jakiś czas temu w odstawkę poszły niektóre produkty, np. gęsi smalec, ziemniaki, kasze, produkty zawierające mąkę. Niektóre diety uznały je za tuczące. Dzisiaj, dzięki coraz większej świadomości konsumentów i kucharzy, wracają do łask. Trwa proces ich odczarowywania?

Odczarowujmy je, zachęcajmy do korzystania z tradycji naszych dziadków. Wszystko, co przygotujemy sami w domu, z produktów znanego, sprawdzonego pochodzenia, z tego co znajdziemy na lokalnym targu, będzie lepszym wyborem niż kupowanie gotowych dań lub tworzenie potraw z wymyślnych przepisów. Dzisiaj jest też możliwość wybrania lepszej jakości składników i przygotowania potraw stosując zdrowsze techniki kulinarne, jak pieczenie w papierze czy naczyniu żaroodpornym, gotowanie na parze, duszenie. Mamy też coraz większy dostęp do kupowania produktów takich jak mąki, kasze, owoce, warzywa, świeżo tłoczone oleje, często z certyfikatem ekologicznym. I pewnie, ktoś powie, że drogie, a ja mówię: tak droższe, zgadza się, ale wróćmy do jakości i do ilości. Jeśli będziemy się „zajadali” produktami przetworzonymi bez większej wartości odżywczej, to nasz organizm zaspokoi chwilowo głód, ale nadal będzie mu brakowało witamin i minerałów i my wtedy znowu sięgać będziemy po małowartościowe jedzenie i słodycze. I tak będziemy jeść coraz więcej.

Trudno określić, co jeść, a czego nie jeść. Czym się kierować w naszej codziennej diecie? Zachęcam do słuchania swojego organizmu, co on nam mówi po posiłku. Jeśli czujemy się świetnie, mamy energię i nie potrzebujemy zażywać żadnych środków, by wspomóc swój organizm, to chyba odpowiedź już sama się nasunęła

Edyta Szordykowska / psychodietetyczka

Kuchnia pomorska jest przestrzenią przeplatania się wielu kultur i kulinarnych tradycji, niezmiennie jednak ważną rolę odgrywają w niej ryby. Dlaczego warto je jeść?

Ryby oprócz tego, że są smaczne i z założenia bardzo zdrowe, zawierają cenne dla naszego organizmu substancje odżywcze m.in. pełnowartościowe białko, kwasy omega-3, witaminy rozpuszczalne w tłuszczach i szereg innych witamin i minerałów. Mamy jednak z nimi pewien kłopot. Wiemy, że dzisiejsze wody są zanieczyszczone różnymi groźnymi substancjami, które kumulują się w organizmach ryb i, niestety, razem z nimi je zjadamy. Dlatego proponuję znaleźć dla siebie złoty środek i starać się wybierać ryby, dzikie, z zimnych mórz lub gospodarstw ekologicznych, a unikać ryb hodowlanych typu panga, tilapia. I jak wcześniej wspomniałam, jak najczęściej wybierać  te zdrowsze techniki do ich przygotowania, aby móc zachować cenne dla nas składniki odżywcze.

Miłośnicy produktów regionalnych mogą dzisiaj korzystać z ułatwień w poszukiwaniu starych-nowych smaków. Dzięki targom organizowanym przez lokalnych producentów, zapiskom i recepturom, jakie gromadziły nasze mamy babcie oraz przede wszystkim Liście Produktów Tradycyjnych, na której jest niemal 180 wyrobów z woj. pomorskiego, można łatwo dotrzeć do informacji o różnorodnych produktach i ich specyfice. Warto wracać do kulinarnych korzeni i bogactwa tradycyjnych pomorskich smaków?

I to właściwe są pytania, na które, każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Ja uważam, że wracając do korzeni, możemy tylko zyskać. Zachowujemy tradycję, wyjątkowość, bogactwo i różnorodność naszych regionów, jednocześnie przekazujemy kolejnym pokoleniom cenną wiedzę i przepisy, które często są chronione w rodzinach jak największe skarby.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama