Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

Dzieci są coraz bardziej świadome, że mogą szukać pomocy psychologa. Tylko nie wiadomo, gdzie go znaleźć

Trudno jest znaleźć, nawet prywatnie, gabinety, placówki, do których można skierować dziecko i rodzica, żeby uzyskali długoterminową pomoc, także terapeutyczną – uważa Aurelia Jankowska, koordynatorka Centrum Pomocy Dzieciom Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę w Starogardzie Gdańskim.
splecione ręce, szpital psychiatryczny na Srebrzysku w Gdańsku

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Aurelia Jankowska FDDS
Aurelia Jankowska: - Skonfrontowanie się z myślą, że dziecko choruje, zawsze jest dla rodzica trudne (Fot. materiały prasowe FDDS)

 

Gdy specjalista diagnozuje u dziecka depresję, dorośli wyrzucają sobie, że nie zauważyli problemu i nie zareagowali wcześniej. Ale jak rozpoznać, że z dzieckiem dzieje się coś naprawdę złego?

Diagnoza depresji u dziecka jest trudna, bo często to są objawy podobne do zaburzeń zachowania i emocji, które mogą naturalnie towarzyszyć okresowi dorastania, albo nawet ADHD czy zaburzeń odżywiania. Rodzice czasem mówią psychologowi: „moje dziecko źle się zachowuje”. Z kolei młodsze dzieci - przedszkolne czy wczesnoszkolne, u których także zdarza się depresja, a które jeszcze nie umieją wyrażać emocji – mogą mieć dolegliwości somatyczne: bóle brzucha, głowy, brak apetytu, moczenie nocne, apatia, towarzyszy im sporo lęku. Natomiast u nastolatków, bo w tej grupie najczęściej diagnozuje się depresję, pojawia się wszechogarniający smutek, zaniechanie dotychczasowych form aktywności, izolacja, rezygnacja z pasji. Może temu towarzyszyć spowolnienie, zamykanie się w sobie albo – odwrotnie – pobudzenie.

Ale nastolatki wszystko - dobre i złe emocje - czują bardziej. Więc kiedy to już nie jest burza hormonalna, a zachowania depresyjne?

To są te objawy, które obserwujemy w różnych sytuacjach u wszystkich dzieci, ale w przypadku depresji długo się one utrzymują, a zabiegi dorosłych nie przynoszą efektów, ten stan trwa. A gdy dochodzą do tego jeszcze myśli rezygnacyjne: „wszystko jest bez sensu, życie jest bez sensu, niczego nie chcę” – to już alarmujący sygnał, że dzieje się coś złego. Alarmem najwyższego stopnia są samookaleczenia. Wtedy niezwłocznie powinniśmy dziecko skonsultować z psychologiem, a jeśli jest kłopot z dostępem, to z lekarzem pediatrą, który zdecyduje o ewentualnej konsultacji z psychiatrą. Tyle że dzieci nie zawsze tną nadgarstki, przedramiona, często zdarzają się samookaleczenia na nogach, na udach – rodzice mogą tego nie zauważyć, bo nastolatki dbają o swoją intymność. Szybciej mogą to zauważyć np. nauczyciele wf czy koledzy. Zatem sprowadza się to do tego, że trzeba być uważnym na dziecko i próbować nie przeoczyć wcześniejszych objawów.

Jednak bywa, że rodzice wycofują się, czekając aż problem sam minie.

Czasami rodzice czują, jakby ktoś podmienił im dziecko. Znika beztroskie, ufne dziecko, które chciało z nami rozmawiać i liczyło się z naszym zdaniem, pojawia się zbuntowany nastolatek, dla którego ważne jest tylko to, co mówią rówieśnicy. Rodzice czekają, myśląc, że pozwalają dziecku dorosnąć, a z kolei dziecko czuje się coraz bardziej osamotnione. Wówczas ważne jest, jaki kontakt mieli z dzieckiem przed okresem dojrzewania, czy rozmawiali z nim o jego potrzebach i emocjach. Jeśli z lęku o to, co usłyszymy, nie dopytujemy dziecka, to nie będziemy też szukać pomocy u specjalistów. Zachęcam rodziców do konsultacji ze specjalistą, który rozwieje bądź potwierdzi ich obawy, nie muszą od razu iść z dzieckiem.

Ale jeśli nie są gotowi na diagnozę, że to może być depresja?

Skonfrontowanie się z myślą, że dziecko choruje, zawsze jest trudne dla rodzica. Zachęcam do skorzystania z bezpłatnej konsultacji telefonicznej dla rodziców, opiekunów i nauczycieli pod numerem 800 100 100, gdzie można zaczerpnąć wiedzy, porozmawiać z psychologiem. To oczywiście nie jest pełna konsultacja, ale gdy dostęp do pomocy, szczególnie w mniejszych miejscowościach, jest trudny, to może to być jedyna forma pomocy dla zaniepokojonego rodzica czy nauczyciela. Depresja jest chorobą i trzeba ją leczyć jak każdą inna dolegliwość, w przypadku bezczynności opiekuna może dojść do kryzysu suicydalnego. Młody człowiek sam sobie nie poradzi, jego stan sam się nie poprawi, należy szukać pomocy u specjalistów.

Na przykład w gabinecie szkolnego psychologa?To raczej nie jest miejsce, gdzie uzyskamy terapeutyczną pomoc, bo szkolny psycholog dzisiaj nie ma na to czasu, gasi pożary, opiekuje się dziećmi w nagłych sytuacjach. Ale z całą pewnością posiada wiedzę, gdzie dziecko wraz z rodziną dalej pokierować.

Trudno jest znaleźć, nawet prywatnie, gabinety, placówki, do których można skierować dziecko i rodzica, żeby uzyskali długoterminową pomoc, także terapeutyczną. W mniejszych miastach jest jeszcze trudniej, a w skali powiatów to dramat. Wystarczy powiedzieć, że nie we wszystkich szkołach są psycholodzy, rzadko też są w ośrodkach pomocy społecznej.

Aurelia Jankowska

 

Taka pomoc wystarczy?

Praca tylko z dzieckiem jest zawsze niewystarczająca, w przypadku depresji choroba wpływa na wszystkich członków rodziny. Jest dużo napięcia, strachu przed tym, co się jeszcze może wydarzyć, dlatego rodzice i rodzeństwo także powinni uczestniczyć w procesie terapeutycznym chorego dziecka. Czy będą to konsultacje rodzinne, czy praca indywidualna - należy to do decyzji psychoterapeuty. Czasami niezbędne jest włączenie leków – ale o tym decyduje już lekarz psychiatra.

Statystyki pokazują, że coraz więcej dzieci potrzebuje pomocy. Z perspektywy waszej fundacji też to widać?

Do Centrum Pomocy Dzieciom Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę trafiają dzieci, które doświadczają różnych form krzywdzenia, a depresja czy silne stany lękowe mogą być konsekwencją traumy.

Do tego doszła pandemia, która obnażyła dramatycznie kondycję psychiczną dzieci i bardzo wpłynęła nawet na te, które – jak nam się wydawało – już są w miarę stabilne i powoli kończyliśmy proces terapeutyczny. Zostały u nas dłużej, bo sama izolacja uruchomiła na nowo różne lęki i trudności.

Ze statystyk Telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży 116-111 wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat co trzeci telefon dziecka dotyczył zdrowia psychicznego. Coraz więcej mamy też tzw. interwencji ratujących życie, gdzie dzieci dzwonią już z gotowym planem albo już są w trakcie próby samobójczej. Codziennie w trakcie dyżuru telefonu zaufania podejmowanie są przynajmniej dwie czy trzy takie interwencje.

Czy dzieci są bardziej świadome, że mogą szukać pomocy?

Teraz już tak. Bardzo dobrą robotę wykonują w tym zakresie szkoły – edukują dzieci, nawet nie nazywając tego depresją, gdzie w razie trudności mogą się zwrócić, gdzie znajdą pomoc. Dzieci rozmawiają także między sobą. Jak wynika z badań - numer telefonu 116-111 jest bardzo rozpoznawalny wśród dzieci i młodzieży. Nasza placówka z Starogardzie działa dopiero od 2017 roku i już widzimy, że jest miejscem rozpoznawalnym, jako to, w którym „ pomagamy dzieciom”.

I dzięki temu łatwiej poprosić o pomoc?

Tak, bo dostają komunikaty zarówno ze szkoły – że mają prawo o nią poprosić, ale też od swoich rówieśników, a to ma jeszcze większą moc.

Pozytywną, ale i negatywną. Jak często dzieci zwierzają się z bycia ofiarami cyberprzemocy?

Coraz częściej, bo cyberprzemoc jest wszechobecna. Kontakty w sieci są ich rzeczywistością, tak jak dla nas było podwórko. Z badań, które nasza fundacja przeprowadziła w ubiegłym roku wynika, że 98 procent nastolatków korzysta z serwisów społecznościowych a co 4 czuje w nich presję poprawy swojego wyglądu. Każdy lajk pod zdjęciami to dla nich czasami być albo nie być. 30 procent nastolatków doświadcza w sieci hejtu związanego tylko z ich wyglądem. Ściganie ideału może być przyczyną zaburzeń odżywiania, stanów depresyjnych i wręcz myśli samobójczych – dlatego, że jest się nieakceptowanym w sieci. To sytuacje, z którymi dorośli, będąc nastolatkami, się nie mierzyli, więc często lekceważą wpływ całkowitego dostępu do internetu na psychikę swoich dzieci.

Trafiają do was poprzez telefon zaufania dzieci, które już same wiedzą, że potrzebują pomocy. Czy możecie mu pomóc poza rozmową telefoniczną? Co potem? Możecie je pokierować, jak ma się poruszać w obecnym systemie opieki?Poza zagrożeniem życia, gdy podejmuje się interwencję, dziecko dzwoniące do telefonu zaufania jest anonimowe. Ale w trakcie rozmowy szukamy w otoczeniu dziecka przyjaznych dorosłych – może rodzic, może nauczyciel, ciocia, sąsiadka. Konsultant wspiera dziecko i motywuje do podjęcia próby poszukania wsparcia i pomocy w najbliższym otoczeniu. W naszym mieście psycholodzy i pedagodzy szkolni są na pierwszej linii pomocy. Jeśli potrzebna jest pomoc długoterminowa, to kierują do ośrodków pierwszej referencyjności czy poradni zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży.

Ośrodki pierwszej referencyjności były wielką nadzieją dla dzieci, dla rodziców, dla szkół, bo dostanie się dzisiaj do lekarza psychiatry to w niektórych miejscach niemal cud. Ośrodki I referencyjności miały wypełnić tę lukę, miały trafiać tam dzieci z różnymi trudnościami, zanim trafią do psychiatry. To miało odciążyć psychologów szkolnych. Jednak w tej chwili są już kompletnie obłożone.

Aurelia Jankowska

 

Sieć takich ośrodków działa od ubiegłego roku. Zmieniły coś w zakresie udzielania pomocy?

Były wielką nadzieją dla dzieci, dla rodziców, dla szkół, bo dostanie się dzisiaj do lekarza psychiatry to w niektórych miejscach niemal cud. Ośrodki I referencyjności miały wypełnić tę lukę, miały trafiać tam dzieci z różnymi trudnościami, zanim trafią do psychiatry. To miało odciążyć psychologów szkolnych. Jednak w tej chwili są już kompletnie obłożone. W Starogardzie na przykład są dwa takie ośrodki i o ile pierwsza konsultacja organizowana jest szybko, to na długoterminową pomoc trzeba poczekać. Trudno jest znaleźć, nawet prywatnie, gabinety, placówki, do których można skierować dziecko i rodzica, żeby uzyskali długoterminową pomoc, także terapeutyczną. W mniejszych miastach jest jeszcze trudniej, a w skali powiatów to dramat. Wystarczy powiedzieć, że nie we wszystkich szkołach są psycholodzy, rzadko też są w ośrodkach pomocy społecznej.

Uzyskanie pomocy w naszej placówce jest możliwa tylko wtedy, gdy dziecko uczestniczy w procedurach prawnych. Deficyt więc jest ogromny, bo nasz system opieki psychiatrycznej jest niewydolny, wg danych WHO na 10000 populacji dzieci i młodzieży powinien przypadać 1 lekarz psychiatra ze specjalizacją psychiatrii dzieci i młodzieży, to oznacza że Polsce powinno być ich 700. Rzeczywistość jest inna, według danych Naczelnej izby Lekarskiej na dzień 31 lipca 2021 r. zawód ten wykonywało 441 specjalistów.

Samorządy coraz głośniej skarżą się, że dostają za mało pieniędzy na funkcjonowanie szkół. Co, jeśli zdecydują się oszczędzać na szkolnych psychologach?

Nawet sobie tego nie próbuję wyobrazić. Dzieci zostałyby całkowicie pozbawione opieki. Są organizacje pozarządowe, które wypełniają wielką lukę w tym zakresie, ale nie zastąpią podstaw systemu. My zatrudniamy ośmiu psychologów, ale to i tak nie wystarcza.

Przygotowujecie się do pomocy większej liczbie dzieci – z powodu wojny w Ukrainie?

FDDS postawiła w tym zakresie na wsparcie i pomoc dla profesjonalistów, na ich edukację w zakresie pracy z traumą. Zatrudniamy w naszych placówkach psychologów posługujących się językiem ukraińskim, uruchomiliśmy dodatkowy dyżur psychologa w obszarze pomocy telefonicznej 800 100 100, natomiast dla dzieci pod numerem 116 111 czeka w określony dni specjalista, który mówi w języku ukraińskim. Dużym obszarem naszych fundacyjnych działań jest ochrona dzieci przed handlem ludzi i szeroko rozumianym krzywdzeniem, przygotowaliśmy w tym zakresie rekomendacje dla Straży Granicznej. Planujemy w tym roku skoncentrować nasze działania na wdrażaniu Standardów Ochrony Dzieci , które maja zapewnić pomoc i bezpieczeństwo wszystkim dzieciom, nie tylko z Ukrainy.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka