Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Hossa nowa oferta Wiszące Ogrody - Osiedle doskonale skomunikowane

Globus Polski. Daisy i inne szkolne kwiatki

Dzisiejszą podróż palcem po globusie Polski zaczniemy od Wałbrzycha, gdzie uczniowie, rodzice i nauczyciele w głosowali nad patronem dla jednej z tamtych podstawówek. Wygrała księżna Daisy Hochberg von Pless (1873-1943), filantropka, pacyfistka, niegdyś pani na pobliskim zamku w Książu, a przez ostatnie trzy lata życia mieszkanka Wałbrzycha.

No i zaczęło się. Z oburzenia zadrżeli ci, co zawsze drżą i rżą w podobnych sytuacjach, czyli miejscowi działacze PiS oraz portal braci Karnowskich. Ich zgorszenie wywołało przede wszystkim to, z kim cudzoziemska arystokratka wygrała rywalizację: z siostrą Faustyną Kowalską i Janem Pawłem II. I to wygrała zdecydowanie – zdobywając 93 proc. głosów. Zdaniem oburzonych oznacza to zwycięstwo już nie ukrytej, ale całkiem jawnej opcji niemieckiej (choć księżna była Angielką, a niemieckie nazwisko miała po mężu). To się nie mieści w głowie! Wniosek – ktoś musiał wałbrzyszanom zrobić pranie mózgów.

Interesujące rozumowanie: jak w wyborach parlamentarnych na PiS głosuje trzydzieści parę procent wyborców (a de facto połowa tego, bo frekwencja przy urnach z reguły wynosi około 50 proc.), ale dzięki metodzie d’Hondta Kaczyńskiemu udaje się uzyskać większość sejmową i rządzić nie oglądając się na opozycję – to wtedy to jest perfekcyjna demokracja. Ale kiedy ponad 90 proc. przedstawicieli szkolnej społeczności wybiera tak, że jest to nie w smak prawicy – o, to znaczy, że ulegli lewackiej propagandzie, antypolskiej i antykatolickiej modzie i ogólnie zostali wywiedzeni w pole przez odwieczne mroczne siły, które pod różnymi maskami… Dobrze znają państwo tę śpiewkę. Idąc tym tropem, to właściwie należałoby takich nieodpowiedzialnych obywateli, nadstawiającym uszy na wrogie podszepty, pozbawić prawa do głosu w sprawach publicznych. Natomiast tego, że promowanie katolickich świętych na patronów, godzi w świeckość szkoły, jakoś nikt z tych wnikliwych analityków nie zauważył.

W Gdańsku jeszcze kilka lat temu, związana z tym miastem, pisarka Stanisława Przybyszewska musiała ustąpić Janowi Pawłowi II patronatu nad domem kultury na Morenie. Dziś już chyba by to nie przeszło.

Przyznaję, że pozazdrościłem dzieciakom z Wałbrzycha tej Daisy. Moja podstawówka, w czasach gdy się tam uczyłem, nosiła imię Janka Krasickiego, dość szemranej postaci, stalinisty i „cyngla” komunistycznego podziemia w czasie okupacji. Po 1989 zrodził się pomysł, by zastąpić go Johnem Lennonem. Niestety gdyńskie władze szkolne okazały się zbyt zachowawcze i wybrały „nieszkodliwego” Kornela Makuszyńskiego. Zresztą podobno, aż tak całkiem poczciwy to on nie był i w swoim czasie zdarzało mu się na łamach endeckiej prasy wyskoczyć z jakimś antysemickim felietonem. Oczywiście nawet w części nie tak zajadłym, jak publikacje w „Rycerzu Niepokalanej”. Wspominam o tym, bo niebawem imieniem wydawcy tegoż pisma, ochrzczono całą moją dzielnicę.

Ale, żeby nie było, że się czepiam tylko Gdyni. W Gdańsku jeszcze kilka lat temu, związana z tym miastem, pisarka Stanisława Przybyszewska musiała ustąpić Janowi Pawłowi II patronatu nad domem kultury na Morenie. Dziś już chyba by to nie przeszło.

W sumie to może warto by przyjąć zasadę, żeby na patronów zamiast postaci historycznych, wybierać bohaterów literackich? Życiowe wybory, postawy i ewentualne wpadki tych ostatnich, przeanalizowane i omówione są na wszystkie strony strony. I żadnym wstydliwie ukrytym trupem w szafie nas już nie zaskoczy – ani Kmicic, ani Maciek Chełmicki, ani nawet Janina Duszejko.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze