Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

Kiedy wychodzę na scenę jako Amneris, staję się rozkapryszoną księżniczką

W gdańskiej inscenizacji nie jesteśmy w stanie odciąć się od tego co się dzieje dziś za naszą wschodnią granicą. To tylko kolejny dowód na to, że historia się powtarza, a ludzie nie są w stanie panować nad swoimi emocjami i wyciągać wniosków z historii. Szkoda - mówi jedna z najsłynniejszych polskich śpiewaczek Małgorzata Walewska, którą wystąpi w "Aidzie" na scenie Opery Bałtyckiej.
Kiedy wychodzę na scenę jako Amneris, staję się rozkapryszoną księżniczką
(fot. Krzysztof Mystkowski)

Po raz pierwszy wystąpiła pani w Operze Bałtyckiej w Gdańsku dopiero, aż trudno uwierzyć, w minionym roku, w koncercie sylwestrowym. Dlaczego tak późno? 

Moja historia na polskich scenach operowych jest dość nietypowa. Jeszcze na trzecim roku studiów zadebiutowałam w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, a zaraz po dyplomie wyjechałam na mój pierwszy zagraniczny kontrakt. Potem śpiewałam głównie za granicą. Do Polski wracałam tylko na produkcje operowe w Warszawie i na koncerty w innych częściach naszego kraju. Mój operowy debiut w Polsce - poza Warszawą - miał miejsce dopiero w 2010 roku w Krakowie. 

Jak postrzega Pani Gdańsk? Jak się Pani tu czuje?

Gdańsk uwielbiam od czasu pierwszych wycieczek szkolnych. W dorosłym życiu miałam niewiele okazji, żeby nacieszyć się tym miastem. Zaśpiewałam parę koncertów w waszej pięknej filharmonii. Jest świetnie usytuowana, co sprzyja spacerom po okolicy. Jak postrzegam Gdańsk... Praca nad "Aidą" i jednoczesne nagrania polsatowskiego programu w Warszawie nie pozwalają mi na lepsze poznanie miasta. Więcej czasu będę miała między spektaklami. Cieszę się, że robi się ciepło, będę mogła sobie pozwolić na spacery nad morzem i po mieście. 

(fot. Krzysztof Mystkowski)

Trwają próby do „Aidy" w Operze Bałtyckiej. To, oczywiście nie jest pierwsza pani „Aida". Jak ta opera, rola dojrzewała w Pani. Jaka będzie Amneris na gdańskiej scenie?

Śpiewam tę rolę prawie 30 lat. i za każdym razem odkrywam w niej coś nowego. Pamiętam jeszcze produkcje z żywymi zwierzętami: słoniami, wielbłądami, wężem pytonem... Im jestem starsza, tym bardziej panuję nad swoimi emocjami. Jednak kiedy wychodzę na scenę jako Amneris staję się rozkapryszoną księżniczką, która spełnia swoje marzenia za wszelką cenę.

Na jakich emocjach buduje Pani tę postać? 

Staram się, żeby moja bohaterka dojrzewała w trakcie przedstawienia, żeby przemiana, która w niej następuje na skutek doświadczeń była czytelna dla widza. Moja Amneris jest trójwymiarowa. Mimo że to okrutna, podstępna intrygantka i manipulantka, jest bohaterką tragiczną. Chciałabym, aby widzowie mimo wszystko ją polubili i trochę jej współczuli. Staram się pokazać cały wachlarz emocji, które w niej buzują. Amneris sama pada ofiarą swojej władzy. Działa impulsywnie. Walnie jakieś głupstwo pod wpływem emocji, a potem żałuje. To takie ludzkie.

Jaka będzie gdańska „Aida"?

Zawsze było dla mnie oczywiste, że głównym wątkiem „Aidy” jest miłość i zazdrość. Dwie kobiety, pozornie przyjaciółki kochają jednego mężczyznę i walczą o niego wszystkimi dostępnymi sobie metodami. Dopiero podczas gdańskiej produkcji, w związku z okolicznościami w jakich wystawiamy ten spektakl, specjalnego znaczenia nabiera tło całej opowieści. Operę rozpoczyna jedna z najtrudniejszych tenorowych arii w literaturze muzycznej. Odważny Radames śpiewa o tym, że chciałby zostać wybrany jako ten, który poprowadzi wojska egipskie na wojnę przeciw Etiopczykom. Potem wszyscy entuzjastycznie reagują na decyzję o wojnie. W drugim akcie rozbrzmiewa słynny Marsz Triumfalny, który wita zwycięskiego wodza. W finale Radames zostaje skazany na śmierć za zdradę ojczyzny. W gdańskiej inscenizacji, mimo kostiumów inspirowanych starożytnym Egiptem i adekwatnej scenografii, nie jesteśmy w stanie odciąć się od tego co się dzieje dziś za naszą wschodnią granicą. To tylko kolejny dowód na to, że historia cały czas się powtarza, a ludzie nie są w stanie panować nad swoimi emocjami i wyciągać wniosków z historii. Szkoda.

(fot. Krzysztof Mystkowski)

Na zdjęciach z prób widać przymiarki kostiumu. Kostium dla śpiewaczki operowej – to druga skóra? Dopełnia rolę? Jaka jest relacja kostium-głos?

Kostium - głos to istotna zależność. Nakrycie głowy nie może zakrywać ust ani uszu, żeby umożliwić śpiewakowi komunikację z publicznością. Większym problemem bywa relacja kostium-ruch sceniczny. I tu się spodziewam wielu przeszkód w naszej koncepcji reżyserskiej. Jako Amneris będę miała wąską, długą suknię i olbrzymie skrzydła przymocowane do ramion. To determinuje cały ruch sceniczny. Musiałam się odzwyczaić od dłoni. Mam nadzieję, że nie dostanę uczulenia na złoty makijaż, bo nie będę miała jak się podrapać.

Na ile ważna jest sztuka aktorska w pani pracy? Szkoli ją pani tak jak głos?

Aktorstwo na scenie operowej jest równie ważne co śpiew. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach transmisji przedstawień na żywo. W Akademii Muzycznej miałam zajęcia aktorskie i to właściwie tyle, jeśli chodzi o edukację w tej dziedzinie. Wszystkiego nauczyłam się w pracy na scenie od świetnych reżyserów i choreografów. Słucham też własnej intuicji. Ustalam z reżyserem kim jest moja postać, ile ma lat, jak się porusza, co myśli.  Bardzo wnikliwie analizuję tekst i zastanawiam się nad jego znaczeniem. To determinuje moją interpretację. Zawsze staram się słuchać uwag reżysera i zbudować postać na jego zasadach i swoich emocjach. Nigdy nie mówię, że czegoś się nie da zrobić dopóki nie spróbuję. 

Jedna z najwspanialszych oper w dorobku Verdiego - widowiskowa i monumentalna "Aida" - premiera na deskach Opery Bałtyckiej w Gdańsku 23 kwietnia.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka