Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Hossa nowa oferta Wiszące Ogrody - Osiedle doskonale skomunikowane

Staroń: Niemożliwe jest wspieranie młodych, jeśli samemu jest się w stanie rozsypki

Życzliwość jest niebywale sprawcza. Warto ją reaktywować, gdzie się tylko da. Bądźmy wobec siebie i innych życzliwi, a życie stanie się łatwiejsze – mówi Przemysław Staroń.
Staroń: Niemożliwe jest wspieranie młodych, jeśli samemu jest się w stanie rozsypki
Przemysław Staroń - psycholog, wykładowca, edukator, autor bestsellerowej serii „Szkoła bohaterek i bohaterów”. Nauczyciel Roku 2018, Członek Kolegium Ekspertów Instytutu Strategie 2050.

Autor: Dawid Linkowski | archiwum Przemysława Staronia

Specjaliści alarmują: coraz bardziej pogarsza się kondycja psychiczna dzieci i młodzieży. Ty z kolei w jednym z wywiadów alarmujesz, że nie lepiej jest z nauczycielami.

Tak, i robię to od dawna. To efekt wielu czynników: systemowego braku wsparcia, stresu pandemii, wojny, inflacji, sytuacji politycznej. A stan psychofizyczny to fundament. Aby zakończyć wojny na świecie, trzeba najpierw zakończyć wojny, które toczą się w naszych umysłach. Nie ma skuteczniejszej drogi. 

Nauczyciel zdaje sobie sprawę z tego, jak ważną rolę odgrywa w procesie tworzenia dobrostanu psychicznego młodych ludzi?

W ostatnich latach możemy naprawdę realnie obserwować wzrost świadomości w zakresie edukacji, roli nauczycieli i nauczycielek czy życia psychicznego młodych ludzi. Niestety, polska edukacja została doprowadzona do punktu granicznego. Mamy dziś do czynienia z bardzo dużym poziomem demotywacji (eufemistycznie mówiąc) nie tylko uczniów, ale i nauczycieli. Na szczęście jest jeszcze wielu pedagogów i wiele pedagożek, którzy, które nie dają się, którym wciąż jeszcze chce się działać, walczyć, zmieniać rzeczywistość. Jednakże masowe poczucie bezradności w ostatnich latach bardzo się nasiliło, podobnie jak bardzo obniżyło się poczucie sprawstwa. Nauczyciele, nauczycielki odchodzą z zawodu i ten proces się pogłębia. Atmosfera niepokoju, braku sensu, zmęczenie, wyczerpanie, wypalenie… publiczna edukacja jest w rozsypce. Wielu pedagogów, pedagożek ma świadomość tego, jaka jest obecnie kondycja psychiczna młodych ludzi, jak niepokojącym jest zjawiskiem, ma także świadomość tego, jak ważna jest w tym procesie nie tylko ich pomoc, ale przede wszystkim uwaga, którą należy poświęcić młodym ludziom, obecność, którą trzeba im dać. Obserwuję kondycję psychiczną nauczycieli i nauczycielek na szkoleniach, które prowadzę. Świadomi sytuacji próbują się ratować, bo wiedzą, że niemożliwe jest wspieranie młodych, jeśli samemu jest się w stanie rozsypki.

Dbając o siebie, dbam o innych. Używając analogii z życia politycznego, gdyby Jarosław Kaczyński zadbał o siebie, gdyby siebie pokochał, gdyby nie żył frustracjami i nieprzepracowaną żałobą, nasze życie wyglądałoby inaczej.

Muszą zacząć od siebie?

Nie jest tajemnicą, że kluczowa w procesie edukacyjnym i wychowawczym jest relacja.  Nie da się być drogowskazem, jednocześnie nie podążając w kierunku, który się wskazuje, gdyż dzieci nie uczą się poprzez słuchanie tego, co mówimy, ale poprzez naśladowanie naszych postaw i zachowań (co dzieje się nieświadomie). Aby wspierać dzieci i młodzież, należy najpierw zadbać o własny dobrostan psychiczny, a wręcz psychofizyczny. Zwłaszcza że z pustego i Salomon nie naleje. Jeśli zatem nauczyciel(ka) ma pomagać dziecku w zdobywaniu sił psychicznych, a sam(a) jest tej siły pozbawiony (a), to realna i skuteczna transmisja przekazu umiejętności i kompetencji nie jest możliwa. 

Wiecej o akcji Ratujmy nasze dzieci przeczytasz TUTAJ

Co ma zrobić nauczyciel, który wie, że sam potrzebuje pomocy?

Jako nauczyciel i osoba prowadząca szkolenia z nauczyciel(k)ami, a jednocześnie ktoś, kto walczy o naprawę systemu edukacji i lider zespołu, który w Polsce 2050 stworzył program tej naprawy „Edukacja dla przyszłości”, wciąż słyszę pytanie z tym związane: „Co możemy zrobić – my, nauczyciele i nauczycielki?”. Odpowiedź jest krótka. Zadbaj najpierw o siebie. 

Tylko, co to właściwie znaczy? 

I to jest kluczowe pytanie. Na szkoleniach i wystąpieniach, które prowadzimy wraz z Martą Młyńską, staramy się, aby uczestnicy, uczestniczki samodzielnie doszli do tego, czym jest dla nich „zadbanie o siebie”. Najważniejsze to uświadomić sobie, że zadbanie o siebie, to coś znacznie wykraczającego poza potoczne wyobrażenia typu wyjazd do spa”, to coś, co jest fundamentalnie związane z ukochaniem siebie samego. I tu znów trzeba odrzucić potoczne wyobrażenia: to nie jest egoizm. Ba, dbając o siebie nie robię dobrze tylko sobie. Dbając o siebie, dbam o innych. Używając analogii z życia politycznego, gdyby Jarosław Kaczyński zadbał o siebie, gdyby siebie pokochał, gdyby nie żył frustracjami i nieprzepracowaną żałobą, nasze życie wyglądałoby inaczej. Jako psycholog, nauczyciel etyki i autor oraz fanatyk książek na okrągło podkreślam, że każda postać, która uczyniła zło, czy to jednej istocie czy całemu światu, była osobą, która nie potrafiła wejść w autentyczną relację z sobą samą. Dlatego buntuję się, gdy ktoś neguje self care, czyli troskę o siebie, i self love, czyli miłość i szacunek do samego siebie. One są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania oraz życia z zachowaniem dobrostanu i równowagi wewnętrznej w wymiarze indywidualnym i społecznym. W każdym środowisku, w każdych okolicznościach. Podkreślam: z pustego i Salomon nie naleje. Od wypalonego wewnętrznie nauczyciela, od ledwo funkcjonującej nauczycielki trudno oczekiwać tak wsparcia i pomocy, jak i twórczego zapału, inspiracji, entuzjazmu. Tego nie da się wytworzyć z próżni. Jeśli braknie życiowej energii, to jak mamy mieć energię na działanie? To się kłóci z podstawami fizyki. Tak jak napisał Lukrecjusz: de nihilo nihil fit. Z niczego nie powstaje nic.

Przemysław Staroń

Przemysław Staroń


Od czego zacząć?

Trzeba dokonać w sobie „inwentaryzacji”. I zrobić to w obszarach: fizycznym, poznawczym, emocjonalno-społecznym, zawodowym i duchowym. Odpowiadamy sobie na pytanie, w którym z tych obszarów rzeczy, które robię (bądź których nie robię) służą mi albo nie. Weźmy, jako przykład, obszar fizyczny. Wiele osób tak naprawdę nie uświadamia sobie, że jakiekolwiek dbanie o siebie zaczyna się de facto od czysto biologicznego paliwa. Mowa o triadzie: odżywianie, sen, ruch. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że nasze złe samopoczucie, zły nastrój wynika często np. z niedoboru snu. Wielu nie zdaje sobie sprawy także z tego, że wszystko, co związane jest z dbaniem o siebie, zaczyna się od poziomu percepcji. Odpowiedzmy sobie na pytanie, jak wygląda moje funkcjonowanie, jak reaguje mój organizm, gdy bombardują nas bodźce? Człowiek nie jest istotą, która może sensownie funkcjonować w stanie przebodźcowania. A przecież funkcjonowanie w szkole jest właśnie czymś takim. Liczba bodźców, na które, my, nauczyciele, narażeni jesteśmy w szkole, jest niewyobrażalna. Już samo to powoduje, że żyjemy w chronicznym stresie. Stresorami są wszystkie te czynniki, które chwieją stanem naszej równowagi. Funkcjonujemy na przykład w czasach silnych stresorów dźwiękowych. Ilość informacji – a więc bodźców – płynących z mediów społecznościowych i w ogóle internetu jest tak wielka, że nasz układ nerwowy wariuje. Nie jest w stanie tego wszystkiego przetworzyć. Trzeba się temu, co dzieje się z nami, dogłębnie, z troską przyjrzeć. A potem sobie pomóc. Ale to, co mówię, to nie jest przecież jakaś wiedza tajemna. Wszyscy z reguły o tym wiemy, ale często nie odróżniamy wiedzy eksperckiej od pseudoeksperckiej. I w końcu po prostu: trudno jest nam przyjąć i zaakceptować, że self care to podstawa. 

A jeszcze trudniej podjąć odpowiednie kroki.

Dokładnie tak. Dlatego zaczynamy od czegoś prostego. Od pytań. Ktoś ma np. problemy ze snem. A zatem: dlaczego sen jest zakłócony? Szukam możliwych przyczyn. Może to praca do późna, korzystanie z kompa/telefonu, które ma miejsce jeszcze w łóżku? Pobudzony układ nerwowy ma trudności z wyciszeniem, zwłaszcza gdy pojawiają się myśli „rano muszę wstać”, co dodatkowo nas napina, a więc jeszcze intensywniej pozbawia stanu wyciszenia, niezbędnego do zaśnięcia. Wielu nauczycieli potrafi wręcz się tym chwalić: „Do 3. w nocy sprawdzałem klasówki”. Och, takim jestem wspaniałym nauczycielem, tak się poświęcam! Błagam, już od dawna nauka tłumaczy absurdalność takiej postawy. Efekty tej pseudomartyrologii połączonej z brakiem snu i chronicznym zmęczeniem odczuwasz nie tylko ty sam, ale też twoja rodzina, uczniowie i uczennice. Ja już dawno wprowadziłem w życie zasadę, że po 21.00 nie tykam nic zawodowego. Jakość mojego snu poprawiła się znacząco. 

Przemysłąw Staroń


Jest to pewnie jakiś punkt wyjścia. 

Istotą pracy nauczycielskiej jest zbudowanie bezpiecznej przestrzeni dla relacji pomiędzy dorosłym a młodym człowiekiem. Powinna to być przestrzeń pełna akceptacji człowieka jako człowieka i szacunku do niego, poczucia bezpieczeństwa, stymulacji do rozwoju. Jeśli od nauczyciela czuć energię, i to taką energię, dziecko zaczyna ją chłonąć, chce za tym przykładem podążać.

Ważna jest otwartość i serdeczność?

Trzeba na okrągło podkreślać, co w komunikacji jest najważniejsze. Ta najprostsza technika komunikacyjna to dwa podstawowe kroki. Odzwierciedlenie („ojej, widzę, że coś cię trapi”) i akceptacja („nie dziwię ci się, że tak się czujesz”) uczuć. Już samo to powoduje, że dziecko się otwiera. To jest fundament pomocy. 

Kiedy idziemy do lekarza, któremu zwierzamy się z naszych problemów zdrowotnych, zależy nam, by oprócz tego, by był dobrym fachowcem, miał też w sobie empatię, umiał nas wysłuchać i zwyczajnie był sympatyczny. Z nauczycielem jest chyba podobnie?

To bardzo trafne porównanie. O ile jest nam łatwiej rozmawiać, gdy lekarz jest wspierający albo zwyczajnie, po ludzku życzliwy? Życzliwość jest niebywale sprawcza. Warto ją reaktywować, gdzie się tylko da, tak jak Olga Tokarczuk reaktywowała w dyskursie czułość. Bądźmy wobec siebie samych (!) i innych życzliwi, a życie stanie się sensowniejsze i łatwiejsze. Żyjąc we współczesnym świecie, który oddala się od tego, co najważniejsze, gubimy się w czynach, słowach, a takie najzwyczajniejsze życzliwe zachowania to jest ten „klej”, który spaja nas w skali mikro i makro. W ten sposób zaczynamy także, krok po kroku, podążać fundamentalnie odrębną drogą niż np. politycy, którzy oddali władzę nad sobą kompleksom i nieprzepracowanym problemom. Od każdej naszej decyzji zależy więcej niż myślimy. A już my, nauczyciele i nauczycielki, jesteśmy obdarzeni wielką mocą - pomagając jednemu człowiekowi, jak w dominie, wpływamy na wiele innych życiorysów. Pozwolę sobie zakończyć naszą rozmowę jednym z najważniejszych według mnie cytatów, który zawarłem już w I tomie „Szkoły bohaterek i bohaterów”. Jest to cytat z „Czarnoksiężnika z Archipelagu”, pierwszego tomu „Ziemiomorza” Ursuli K. Le Guin: Człowiek i cień w milczeniu spotkali się twarzą w twarz i zatrzymali. Głośno i wyraźnie, naruszając odwieczną ciszę, Ged wymówił imię cienia i w tej samej chwili cień przemówił bez warg i bez języka, wypowiadając to samo słowo: »Ged«. I dwa głosy były jednym głosem. Ged wyciągnął przed siebie ręce, upuszczając laskę, i objął swój cień, swoje czarne ja, które jednocześnie sięgnęło ku niemu. Światło i ciemność zetknęły się i połączyły, stając się jednością. (...) Ged ani nie został pokonany, ani nie zwyciężył, lecz nazywając cień swej śmierci własnym imieniem, uczynił siebie całością – człowiekiem; kimś, kto znając swoje całe, prawdziwe ja, nie może zostać wykorzystany ani zawładnięty przez żadną inną moc poza samym sobą, i kto przeżywa dzięki temu swoje życie w imię życia – a nigdy w służbie zniszczenia, cierpienia, nienawiści lub ciemności”. 

Przemysław Staroń - psycholog, wykładowca, edukator, autor bestsellerowej serii „Szkoła bohaterek i bohaterów”. Nauczyciel Roku 2018, Członek Kolegium Ekspertów Instytutu Strategie 2050.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze