Od pucybuta do milionera. Pogrzeb prezesa Drutexu
Leszek Gierszewski odszedł niespodziewanie. 9 grudnia w Bytowie odbył się jego pogrzeb.
Był postacią znaną nie tylko na Pomorzu. Biznesmen, który uosabiał amerykański mit od pucybuta do milionera. Z tym, że w jego przypadku wszystko zaczęło się od produkcji doniczek.... a skończyło na wielkiej firmie, produkującej okna. W pewnym momencie przylgnęło nawet do niego określenie "król okien". Słysząc to, zżymał się: - Co to znaczy król? Że ktoś ma władzę? Ja wolę stać raczej w drugim szeregu. Stamtąd wszystko lepiej się widzi i wydaje się lepsze dyspozycje. Wystarczy mi, że w branży wyznaczamy standardy i sprzedajemy nasze okna na cały świat - mówił.
CZYTAJ TEŻ: Nie żyje Leszek Gierszewski, założyciel i prezes firmy Drutex z Bytowa. „Firma i jej pracownicy byli dla niego życiową pasją”

Kapitan w wojsku
40 lat temu był kapitanem w wojsku, z perspektywą awansu i spokojnego życia, z daleka od swojego szefostwa. Do wojska, jak opowiadał, trafił przez przypadek. Ale po pewnym czasie zorientował się, że to nie jest miejsce dla niego. Miał własne marzenia. Chciał od życia czegoś więcej. Biznes zawsze go ciekawił. Prawdopodobnie smykałkę do niego odziedziczył po tacie, który prowadził sklep drogeryjny w Bytowie.
Na początku, jak wspominał w rozmowie ze mną, łatwo nie było. Wojsko nie uczy biznesu. Tam się czeka na rozkazy. Zaczynając biznes, czuł się jak ktoś, kto nie umie pływać, a skoczył na główkę do... oceanu. Trzeba było samemu wszystkiego się uczyć. Zaczął ze wspólnikiem od produkcji doniczek. I to w Słupsku, gdzie dzierżawił trzy obory i jeden kurnik. Tam rozpoczęła się pierwsza produkcja.
Po doniczkach były siatki ogrodzeniowe i drut. Ale od pierwszego momentu w biznesie trzeba było dużo podróżować, dniami, nocami, a nawet bardziej nocami, bo dnia było szkoda. Na początku jeździł maluchem po całej Polsce. Maluch był jeszcze długo, nawet wtedy, kiedy już mógł sobie kupić lepszy samochód. Ale wolał pieniądze inwestować w firmę. Nigdy zresztą nie marzył o jakimś luksusie jak jacht czy samolot. Nie zależało mu, żeby mieć coś na pokaz. Sprzęt musi być sprawny, wygodny, ale to nie jest wizytówka człowieka - powtarzał.
Era drutu i narodziny imperium okien
Pomysł na drut wziął się, z przypadku. Jak mi opowiadał, siedział kiedyś w spółdzielni Pomerania, czekając na załatwienie sprawy. I przy drugim biurku z innym pracownikiem rozmawiał jakiś rzemieślnik. Opowiadał, jakie to fajne jest przeciąganie drutu. Jak to się łatwo kręci te metry, kilogramy i złotówki. Kiedy to usłyszał, zaświtało mu, że w Bytowie był taki pan Kazimierz Zembik, który coś podobnego robił. Kilka godzin później był już w jego domu. Ale usłyszał, że zlikwidował interes. Opowiedział mu jednak, jak to się robi. Chociaż w tamtych czasach była to jeszcze śmieszna, można powiedzieć, produkcja, oparta na jakiejś samorodnej maszynie. Tak zaczęła się w jego życiu era drutu.
A jak się drut dobrze biznesowo nawinął, przyszła pora na okna. I znowu zrządził przypadek. Najpierw u znajomego dyrektora słupskiej firmy spotkał handlowca z przekrojem okna. Ale zapomniał jednak o tej historii. Po pewnym czasie, przeglądając gazetę, natknął się na informację o targach budowlanych w Sopocie. A że właśnie zaczął budowę domu pojechał na te targi. I to tam, jak mówił, doznał olśnienia. Pociągnęła go ta nowa technologia, którą zobaczył, te maszyny do produkcji okien.

Ponad 800 okien Drutexu w Hiltonie w Nowym Jorku
Od razu wiedział, że chce te maszyny kupić. I to był zalążek nowego biznesu. Tak oto od doniczki doszedł do firmy, której okna trafiły nawet za ocean, do Nowego Jorku.
- W hotelu Hilton przy lotnisku Kennedy'ego jest 836 okien Drutexu. Są też w innych amerykańskich hotelach, a także w Meksyku i w wielu krajach świata. Teraz przymierzamy się do rynku japońskiego. Nasze okna mają też znani ludzie, np. Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Paweł Królikowski czy Michał Fajbusiewicz - mówił z nutą dumy.
Na pytanie, co decyduje o sukcesie, odpowiedział mi tak:
Może to dziwnie zabrzmi, ale ja tę firmę budowałem z niczego i od początku. Nie tylko wiem, gdzie i jaka rura jest położona pod ziemią, ale też jakie urządzenia znajdują się na dachu. Znam całą technologię swojego produktu i wszystkie nowinki, począwszy od chemii, mieszalni, wytłaczania, poprzez profile, produkcję okna PVC, drewnianego, aluminiowego, produkcję szyb, hartowanie, okleinowanie, a nawet produkcję maszyn. Ja to wszystko wiem. Mam też zasadę, że za wszystko, co wjeżdża na teren naszej firmy, obojętnie czy to jest surowiec, maszyna czy samochód, płacimy od razu. Być może to jest jeden z elementów sukcesu, mimo że finansiści mi mówią, że tak się nie wydaje własnych pieniędzy. A ja im odpowiadam, że to jest moja firma, moja filozofia i tak już zostanie. Wolę szybko płacić, ale korzystać z lepszego konta. W historii firmy nie zdarzały się żadne poślizgi z płatnościami. Pracuję u siebie i dbam o swoją wiarygodność.
Przyznał jednak, że po tylu latach nie musi już sam wszystkiego dopilnowywać, bo firma dobrze funkcjonuje. - Jestem w niej, ale nie muszę sobie dodawać ważności. To jest jak z dobrym generałem, który na froncie śpi w piżamie, bo żołnierze czuwają.... I dalej mówił: - Nie muszę podkreślać, jak bardzo jestem niezastąpiony. Bo mnie tu nikt nie wygryzie. Gdybym był prezesem przywiezionym w teczce albo przez kogoś namaszczonym, to pewnie musiałbym pokazywać, jak jestem ważny. Udowadniać swoją wartość, żeby się móc utrzymać.

Mecenas sportu – od Bytovii po Inter Mediolan i Bayern Monachium
Był nie tylko biznesmenem, ale także hojnym sponsorem. Sponsorował miejscową Bytovię, drużynę piłki nożnej. Przyznawał, że to hobby dosyć kosztowne. Ale on się stąd wywodzi i jemu się w życiu udało. A skoro się udało, to chce się podzielić. Zaczęło się niewinnie, od drobnego sponsoringu. Przyszły jednak pierwsze sukcesy, potem następne. Rosły ambicje piłkarzy i jego. Klub z Bytowa w czasach największej prosperity awansował do pierwszej ligi, czyli na drugi poziom ligowych zmagań. Kiedy Leszek Gierszewski wycofał się ze sponsorowania bytowskiego klubu, ten szybko obniżył loty. Dziś gra w pomorskiej IV lidze.
CZYTAJ WIĘCEJ: Drutex partnerem Bayernu Monachium! Historyczna współpraca firmy z Pomorza
Jakiś czas temu kibice oglądający mecze Ligi Mistrzów ze zdziwieniem przecierali oczy, kiedy na reklamowych bandach stadionu w Mediolanie można było zobaczyć logo firmy Drutex. Leszek Gierszewski zdecydował się na sponsorowanie słynnego Interu Mediolan.
Kilka miesięcy temu Drutex zawarł trzyletnią umowę sponsorską z największym niemieckim klubem piłkarskim – Bayernem Monachium. Logo firmy jest widoczne na stadionie Allianz Arena, gdzie swoje mecze rozgrywają Bawarczycy oraz w oficjalnych kanałach komunikacji tego klubu.
Ale to szło w drugą stronę. Tacy piłkarze jak Kuba Błaszczykowski, Andrea Pirlo i Philipp Lahm reklamowali również Drutex na świecie.
Odszedł człowiek, który był wizjonerem biznesu.























Napisz komentarz
Komentarze