Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jak Gdynia wykorzystała covid do budowy pawilonów

Pawilony, wybudowane przy ul. płk. Stanisława Dąbka w Gdyni na mocy specjalnej ustawy covidowej, z pominięciem wymagających procedur prawa budowlanego, miały pełnić funkcję izolatorium. Przez kilka miesięcy służyły uchodźcom z Ukrainy, dziś stoją puste. – I na tym to polega – tłumaczy wiceprezydent Gdyni Michał Guć. – Kiedy budowaliśmy pawilony, nie chodziło nam tylko o covid.
pawilony przy ul. płk. Dąbka w Gdyni

Autor: Zawsze Pomorze

Pawilony przy ul. płk. Dąbka w Gdyni. Inwestycje bez zbędnych formalności

Pawilony w Gdyni powstały w drugim roku pandemii kosztem 1,254 mln zł. W dwóch z nich wybudowano niewielkie pokoiki z osobnymi wejściami ze zlewem w środku. Na końcu pawilonów usytuowano wspólną toaletę – łazienkę z prysznicami. Do każdego lokalu doprowadzono prąd, wodę, kanalizację. W izolatorium mogło zamieszkać 18 osób.

Władze Gdyni skorzystały z możliwości, jakie dawała specustawa covidowa, pozwalająca bez zbędnych formalności budować izolatoria dla osób przebywających na kwarantannie i oczekujących na wyniki testów. Później okazało się, że lukę w prawie wykorzystali m.in. inwestorzy, pod płaszczykiem walki z koronawirusem budujący budynki mieszkalne lub – jak stało się w Mechelinkach – domki letniskowe nad brzegiem morza, w otulinie Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.

Budowę w Gdyni rozpoczęto w połowie 2021 r.

– Gdyby trzeba było budować pomieszczenia tymczasowe w normalnym trybie, zajęłoby to pewnie ze trzy lata. A tak mogliśmy je zbudować w ciągu roku. I nie chodziło nam tylko o covid – mówi Michał Guć, wiceprezydent Gdyni.

Pawilony przy ul. płk. Dąbka w Gdyni. Pacjentów nie było, pojawili się uchodźcy

Z izolatorium na gdyńskim Obłużu nie skorzystał ani jeden pacjent. Jednak po wybuchu wojny w Ukrainie, już od kwietnia-maja 2022 r., zaczęto przenosić do pawilonów ukraińskich uchodźców, rozlokowanych w szkołach, dużych salach, w warunkach mało humanitarnych. Władzom Gdyni zależało na stopniowym usamodzielnianiu uchodźców, którzy trafiali najpierw do domów sąsiedzkich, a następnie byli przenoszeni do pomieszczeń przy ul. płk. Dąbka, skąd docelowo wyprowadzali się do wynajmowanych mieszkań. Ostatnie osoby usamodzielniły się późną jesienią 2022 r.

Dziś pawilony stoją puste. Czy mamy w tej sytuacji do czynienia z marnotrawstwem publicznych pieniędzy?

– Pomieszczenia te zostały przekazane do Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych oraz do dyspozycji Wydziału Spraw Społecznych. Są dozorowane, nie niszczeją – przekonuje wiceprezydent Gdyni. – I spełniają one swoje zadanie, gdyż już przed trzema laty budowano je w takim projekcie i standardzie, by mogły służyć jako pomieszczenia tymczasowe dla jedno- lub dwuosobowych gospodarstw.

Pomieszczenia tymczasowe z przeznaczeniem na wynajem to obowiązek gminy

W Polsce obowiązują przepisy chroniące interesy lokatorów. Kiedy dochodzi do eksmisji, jest bardzo dużo przesłanek (dzieci, wiek osoby eksmitowanej, jej niepełnosprawność), gdy sąd musi orzec prawo do lokalu socjalnego.

Jeśli eksmitowana osoba nie spełnia żadnej przesłanki – np. notorycznie nie płaci czynszu, jest względnie młoda, może podjąć pracę – także nie można jej wyrzucić na bruk. Powinna ona dostać od gminy na nie mniej niż miesiąc, maksymalnie pół roku, pomieszczenie tymczasowe. Prawo nakłada na gminę obowiązek tworzenia zasobów tymczasowych pomieszczeń z przeznaczeniem na wynajem.

I takim właśnie zasobem są wybudowane na czas pandemii lokale przy ul. płk. Dąbka, które są wskazywane komornikom jako pomieszczenia tymczasowe.

Nie chcą mieszkać w pawilonach przy ul. płk. Dąbka w Gdyni? Trudno

Co ciekawe, do tej pory w niedoszłym izolatorium nie zamieszkała ani jedna osoba.

– I na tym właśnie to polega – mówi wiceprezydent Guć. – Nie ma tam już mikrofalówek czy lodówek, w które wyposażono pomieszczenia przed oddaniem ich do dyspozycji uchodźców z Ukrainy. Sprzęt trafił do MOPS, innych jednostek i organizacji pozarządowych.

Pomieszczenie tymczasowe ma być na tyle mało zachęcające, żeby osoba, która dostaje propozycję, przypomniała sobie, że tak naprawdę zapomniała powiedzieć, że ma gdzie zamieszkać. Zauważyliśmy, że jeśli ktoś dostaje eksmisję i przenosi się do niewiele gorszego mieszkania zastępczego, często także za nie nie płaci.

Michał Guć / wiceprezydent Gdyni

Nasz rozmówca zaznacza, że przy każdej eksmisji urzędnicy uważnie przyglądają się sytuacji. Nawet jeśli osoba eksmitowana nie jest formalnie niepełnosprawna, ale widać, że ma problemy ze zdrowiem, miasto szuka dla niej czegoś trochę lepszego niż niedoszłe izolatorium na Obłużu.

– Nie mam gwarancji, że ktoś tam w końcu nie zamieszka – twierdzi Michał Guć. – Jednak to, że mamy pawilony z lokalami zastępczymi, pozwala miastu wykonać niezbędne eksmisje. Dzięki nim odzyskujemy pełnowartościowe mieszkania, które możemy zadysponować dla osób z kolejki oczekujących na gdyńskie mieszkania komunalne.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama