Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Malort w Gdyni – miejsce do malowania. Każdy może przyjść

Jesteśmy wdzięczne, że możemy tworzyć takie miejsce i towarzyszyć dzieciom w odkrywaniu siebie i świata za pomocą farb i pędzla – mówią założycielki tej nietypowej pracowni malarskiej w Gdyni.
malort w Gdyni

Autor: Katarzyna Piotrowska-Korotko

Arno Stern. Odkrywca formulacji

Arno Stern, który w tym roku w czerwcu skończy sto lat, jest słynnym francuskim pedagogiem, którego określa się mianem badacza dziecięcej spontaniczności, zabawy poprzez malowanie.

Od 1946 roku pracował z dziećmi – najpierw w paryskim domu dla sierot wojennych, a potem we własnej autorskiej pracowni, gdzie organizował tzw. Akademię Czwartkową, malarskie spotkania, na które przychodziło tygodniowo około 150 dzieci. Tam spostrzegł, że dzięki odpowiednio przygotowanym warunkom malują one inaczej niż siedząc w ławce szkolnej. Dostrzegł, że ukazują to, co je dotyka, i bardzo się w to tworzenie angażują. Odkrył formulację – zjawisko uniwersalne dla wszystkich dzieci, kiedy tylko stworzymy im odpowiednie warunki i zaczniemy jako dorośli traktować tę zabawę na poważnie.

Tak powstał Malort, czyli miejsce malowania. Pracownia z kolorowymi ścianami, pośrodku paleta z 18 kolorami wysokiej jakości farb i pędzlami oraz dużymi kartkami.

malort w Gdyni
Fot. Katarzyna Piotrowska-Korotko

Otwarta Pracownia Ślad. Niezwykłe miejsce w Gdyni

Wzorem Sterna poszli inni, tworząc oparte na entuzjastycznym działaniu malarskie pracownie. Dziś malorty, bo o nich mowa, są w wielu miejscach na świecie, także w Gdyni w Miejskich Halach Targowych – Otwarta Pracownia Ślad stworzona przez Magdalenę Błeńską i Klaudię Jarecką-Świecę.

Kilka lat temu przeczytałam artykuł o Arno Sternie. Mówił o śladzie, który zostawia dziecko. By nie przeszkadzać mu w odkrywaniu tego śladu poprzez bezmyślne zachwycanie się tym, co robi. Arno Stern odkrył, że ów ślad nienaruszony oceną, nawet zachwytem, ma kluczowe znaczenie dla utrzymania naturalnej spontaniczności dziecka. Bezmyślny, oceniający zachwyt może wszystko popsuć. To mnie zastanowiło i zainspirowało.

Klaudia Jarecka-Świecka / Fundacja Miejsce Tworzenia w Gdyni

– Wtedy jeszcze niewiele z tego rozumiałam, ale po odbyciu pełnego kursu i po czterech latach prowadzenia pracowni widzę, jakie to ważne odkrycie. Przychodzą do nas dzieci, które wzrastają wraz z naszym Malortem, i ich zabawa przebiega dokładnie tak, jak opowiada Arno Stern. Dzieci nie potrzebują naszej oceny i głośnych zachwytów. Dzieci potrzebują naszej obecności, ale taka zabawa wymaga czasu. To nie jest jedno spotkanie. Jedna próba. To jest proces. Dzięki zrozumieniu formulacji udało mi się zachować spokój, zachwycam się po cichu, widząc tę naturalną spontaniczność dziecka. Będąc osobą posługującą – tak nazywamy osobę prowadzącą Malort, dbam o odpowiednie warunki, aby nic w zabawie malarskiej nie przeszkadzało – dodaje Klaudia Jarecka-Świecka z Fundacji Miejsce Tworzenia w Gdyni.

Fot. Katarzyna Piotrowska-Korotko

Malort. Jak działa taka pracownia?

Pomaga przypiąć kartkę, stworzyć kolor, dolewa farb, czasami pokazuje, jak trzymać pędzel, ale zupełnie nie ingeruje w to, co malują, jakimi kolorami. 

– Ważne jest, że nie podajemy tematu, że to dzieci same wybierają, co chcą malować – dodaje Klaudia Jarecka-Świeca. – To jest  nowe dla wielu osób nas odwiedzających. Starsze dzieci, które uczęszczają do szkoły już od dłuższego czasu i poddały się formatowaniu, często mają z tym kłopot i zatrzymują się przy białej kartce, bezradnie czekając na instrukcję. Zanim dziecko uwolni się od oczekiwań dorosłych, potrzebuje na to więcej czasu, czasami są to dwa, cztery spotkania, zanim zacznie swobodnie malować, a czasami nawet kilka miesięcy. Młodsze dzieci nie mają z tym żadnego problemu. Nie potrzebują w zasadzie żadnej instrukcji, bo zabawa pędzlem i farbami jest dla nich czymś naturalnym.

– Pomimo przekonujących danych, które potwierdzają, jak wielkie korzyści przynosi dzieciom swobodna zabawa, wciąż brak jest docenienia wagi tego tematu – mówi Magdalena Błeńska. – Grafiki dzieci często są przeciążone zorganizowanymi aktywnościami pozalekcyjnymi, a dzieci najzwyczajniej nie mają zbyt wiele okazji w ciągu dnia na swobodny, nieskrępowany rozwój ich twórczości – dodaje. – One nie potrzebują ciągłego instruowania czy poprawiania. 

W idealnych warunkach nasza, dorosłych rola, powinna polegać na tym, żeby tworzyć środowisko, w którym dzieci będą mogły stać się silne, zaradne i spełnione. Malort jest właśnie takim miejscem. Tu, będąc w grupie, dbamy o autonomię. Bazujemy na wspólnych zasobach, inspirujemy się nawzajem, a przede wszystkim, w sposób nieskrępowany, spędzamy radośnie czas. Malowanie odbywa się tu przy okazji.

Magdalena Błeńska / Otwarta Pracownia Ślad

Archiwum prywatne

Ideą Malortu jest to, że każdy może tam przyjść, czy ma dwa, czy 102 lata. 

– I przychodzą, rodzice z dziećmi, wnuki z dziadkami. Spędzają ze sobą wartościowy czas – twierdzi Klaudia Jarecka-Świeca. – Bez oceny, bez udowadniania czegoś, po prostu są razem autentyczni. Odkrywają siebie poprzez ślad.

Podpisują kartkę, przybijają pieczątkę z datą, by zaznaczyć, kiedy praca powstała, i wybierają sobie miejsce, w którym chcą zacząć malować. Ten arkusz jest nienaruszalny.

– Tutaj od początku dziecko uczy się podejmować decyzje, nie chodzi tylko o malowanie – dodaje Klaudia Jarecka-Świeca. – Na kartce zostawia pierwszy ślad, a za nim pojawiają się kolejne. Lekkie i bez oczekiwań. Mówimy o dzieciach Malortu, które są już z nami długi czas. Arno Stern stawia dużą wagę na powtarzalność, zadbanie o to, aby malowanie stało się rytuałem. Trzymamy się zasad Sterna, powtarzalność jest tu ważna. Jako osoby prowadzące Malort traktujemy te wytyczne bardzo restrykcyjnie. Wszystkie powstałe ślady trafiają do indywidualnych teczek, tam są archiwizowane i chronologicznie ułożone. Każdy może prześledzić historię swojej zabawy malarskiej, choć na ogół wcale nie ma takiej potrzeby. My traktujemy zabawę malarską na poważnie, dzięki temu ratujemy spontaniczność, która szybko jest zatracana we współczesnym, konsumpcyjnym świecie.

Deklaracja uczestnictwa na cały rok szkolny umożliwia nie tylko powrót czy utrzymanie umiejętności wyrażania siebie. Tam, jak zapewniają prowadzące gdyńską pracownię, również powstają silne społeczności. Rodzi się więź, wspólnota przez zabawę malarską. Miejsce bezpieczne dla całej grupy.

Spotykają się we wtorki i piątki. Można dołączyć do już istniejących grup.

Klaudia Jarecka-Świeca, Arno Stern, Magdalena Błeńska
Klaudia i Magdalena ze swoim Mistrzem Arno Sternem (Archiwum prywatne)

– Zapraszamy też grupy zorganizowane (szkolne, kooperatywy), by doświadczyły, czym jest zabawa malarska i jak wygląda na żywo taka nietypowa pracownia – dodaje Klaudia Jarecka-Świeca. – Choć dla zaistnienia formulacji, którą opisał Arno Stern w swojej książce „Odkrywanie Śladu”, warunkiem koniecznym jest nieprzerwane uczestnictwo przez kilka miesięcy, to z praktyki wiemy, że nawet jednorazowe doznanie takiej zabawy malarskiej niesie wiele korzyści i bywa bardzo inspirujące.

100 spotkań z zabawą malarską na urodziny Arno Sterna

Z okazji urodzin Mistrza, prowadzące gdyński Malort zamierzają przygotować 100 spotkań z zabawą malarską i uczcić odkrycie Arno Sterna. 

– Jesteśmy wdzięczne – wyznają – że możemy tworzyć takie miejsce i towarzyszyć dzieciom w odkrywaniu siebie oraz świata za pomocą farb i pędzla.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama