Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Abp Wojda bagatelizował sprawę wykorzystania seksualnego nastoletnich parafianek?

Dwie kobiety w 2021 roku zgłosiły, że jako nastolatki padły ofiarami seksualnego wykorzystywania przez księdza z archidiecezji gdańskiej. Wewnętrzne, kościelne postępowanie miało być źle prowadzone, a metropolita gdański, arcybiskup Tadeusz Wojda nie zareagować na sygnał w tej sprawie. Całą sytuację szczegółowo opisał katolicki magazyn "Więź".
Abp Wojda bagatelizował sprawę wykorzystania seksualnego nastoletnich parafianek?

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Sprawa, bardzo szeroko opisana przez „Więź”, dotyczy jednego z księży archidiecezji gdańskiej i czynów, jakich miał się on dopuścić wobec dwóch nastoletnich parafianek na początku lat dwutysięcznych. Jedna z dziewcząt ledwie osiągnęła wówczas pełnoletniość, druga - miała zaledwie 13 lat. Kapłan, opisany jako dziś 63-letni były wikariusz w Gdańsku i dwóch innych pomorskich miejscowościach, od 2020 roku sprawujący duszpasterstwo w Gdyni, miał dopuścić się wobec ofiar licznych nadużyć, z których część (takich jak choćby masturbacja w obecności czy całowanie) nie sposób określić inaczej niż wykorzystaniem seksualnym.

CZYTAJ TEŻ: Abp Tadeusz Wojda nowym Przewodniczącym KEP

Abp Tadeusz Wojda nienależycie wyjaśniał sprawę molestowania nastoletnich parafianek?

Z obszernej relacji zamieszczonej w katolickim czasopiśmie dowiadujemy się, że śledztwo dotyczące młodszej z kobiet, na okoliczność „doprowadzenia małoletniej poniżej 15 lat” do „poddania się innej czynności seksualnej” prowadziła prokuratura. Zostało ono jednak umorzone ze względu na przedawnienie sprawy.

Osobne postępowanie, jak pisze „Więź”, posiłkująca się publikacjami „Tygodnika Powszechnego”, prowadzone było wewnątrz kościoła katolickiego, ale domniemane ofiary duchownego w liście skierowanym do metropolity gdańskiego, arcybiskupa Tadeusza Wojdy w 2021 roku poskarżyły się na przebieg zeznań przed kościelnym trybunałem. Pismo miało pozostać bez odpowiedzi.

„To nie były moje słowa, ale opowieść o tym, co mówiłam […]. Zdania niektóre były pozbawione sensu logicznego i w konsekwencji znaczyły co innego” Trzeba było pięć razy czytać i poprawiać protokół, ale „poprawki też były zapisywane często «po swojemu»” - pisze, cytując twierdzenia jednej z poszkodowanych odnośnie zawartości protokołu Zbigniew Nosowski, autor materiału w religijnym czasopiśmie i przytacza, jeszcze bardziej krytyczne, słowa drugiej: „Wszystko, co mówiłam, zostało wysłuchane, ale tylko połowa spisane.”

W katolickim magazynie omówione zostały m.in. wypowiedzi sformułowane przez kobiety wprost, a pominięte w kościelnych protokołach (np. «wchodził do mojego śpiwora») oraz skutek braku reakcji metropolity: wniosek złożony przez jedną z pokrzywdzonych do Stolicy Apostolskiej o zmianę sądu kościelnego właściwego do przeprowadzenia procesu.

Pismo zaadresowane do Watykanu pozostało bez odpowiedzi, podobnie jak 20 pytań wysłanych przez Zbigniewa Nosowskiego do archidiecezji gdańskiej, która zareagowała jednak już po publikacji materiału w „Więzi”.

Stanowisko archidiecezji gdańskiej

[oświadczenie przesłane do redakcji katolickiego czasopisma "Wieź", publikujemy w całości]

„W nawiązaniu do artykułu „«Czy Ksiądz Biskup mógłby w końcu usłyszeć mój głos?». Pytania do abp. Tadeusza Wojdy” autorstwa Zbigniewa Nosowskiego, opublikowanego na portalu Więź.pl 9 maja 2024 roku, oświadczam, że sprawa wspomnianego kapłana jest prowadzona z należytą starannością i stosownie do wytycznych Stolicy Apostolskiej. Znajduje to potwierdzenie w gromadzonej dokumentacji.

Sformułowane w artykule niektóre tezy oraz pytania skierowane do Metropolity Gdańskiego sugerują pewną wiedzę Autora tekstu na temat sprawy. Jednakże wiedza ta jest fragmentaryczna, w pewnej mierze oparta na wcześniejszych doniesieniach medialnych i subiektywnych komentarzach. Tekst, który powstał, zniekształca obraz całego procesu kanonicznego i wyrządza szkodę wszystkim jego uczestnikom, w tym pokrzywdzonym.

Kreowanie alternatywnej rzeczywistości procesowej na forum medialnym nie służy pełnemu wyjaśnieniu sprawy. Podważanie kompetencji osób prowadzących postępowanie i ich dyskredytowanie w oczach opinii publicznej oraz spekulacje dotyczące rzekomych zaniedbań proceduralnych ze strony Metropolity Gdańskiego są przejawem nieznajomości całej sprawy i kościelnego prawa procesowego.

Należy podkreślić, że proces kanoniczny nadal trwa. Mając na względzie dobro wszystkich stron, a zwłaszcza pokrzywdzonych, oraz zachowując kościelny porządek prawny, archidiecezja gdańska dokłada wszelkich starań, aby trwający proces kanoniczny był obiektywny i zakończył się dojściem do prawdy".

ks. Maciej Kwiecień
rzecznik archidiecezji gdańskiej

Odpowiedź autora materiału w „Więzi”

Zbigniew Nosowski [odpowiedź również w całości]: „Cieszę się, że ukazało się jakiekolwiek oświadczenie archidiecezji w tej sprawie, bo po poprzedniej publikacji na ten temat w „Tygodniku Powszechnym” (już ponad dwa lata temu) panowało do dziś głuche kurialne milczenie. Dzisiejsze oświadczenie to zatem dobry znak, że sprawy nie da się już przeczekać, zgodnie z modelem doskonale w Gdańsku opanowanym za czasów abp. Sławoja Leszka Głódzia.

Serdecznie dziękuję Księdzu Rzecznikowi za docenienie mojej wiedzy na temat, o którym piszę. Nie ukrywałem w swoim reportażu, że moja wiedza jest fragmentaryczna. Nie otrzymałem wszak z kurii gdańskiej odpowiedzi na żadne z dwudziestu przesłanych dwa tygodnie temu pytań. A nie na wszystkie udało mi się znaleźć odpowiedzi w innych źródłach.

CZYTAJ TEŻ: Sprawa Marka Mielewczyka. Ksiądz nie przeprasza mimo wyroku

Według rzecznika archidiecezji gdańskiej mój artykuł „zniekształca obraz całego procesu kanonicznego i wyrządza szkodę wszystkim jego uczestnikom, w tym pokrzywdzonym”. Cierpliwie zatem raz jeszcze proszę o udzielenie odpowiedzi na moje pytania. Dzięki temu z pewnością obraz całego procesu będzie pełniejszy. Chyba że nie nadszedł jeszcze „czas stosowny” (jak to Ksiądz uprzejmie raczył nazwać) na rzeczowe odpowiedzi, a jedynie na personalne połajanki?

A najbardziej zastanawia mnie jedno. Według oświadczenia ks. Kwietnia wyrządziłem swoją publikacją szkodę osobom pokrzywdzonym. A skąd Ksiądz Rzecznik to wie, skoro nie kontaktuje się Ksiądz z nimi? Cóż to za wiedza wlana pozwala na stawianie takich zarzutów?

Ale przy okazji niechcący powiedział Ksiądz także coś bardzo ważnego. Użył Ksiądz określenia „pokrzywdzeni” w liczbie mnogiej. Serdecznie dziękuję w imieniu pani Marty, o której pisałem, z którą długo rozmawiałem i z którą nadal pozostaję w kontakcie. Do tej pory diecezja oficjalnie kwestionowała jej krzywdę. Mój artykuł osiągnął zatem swój pierwszy cel. Skoro pani Marta jest pokrzywdzona, to należy zmienić także postawę diecezji wobec niej. Czekamy z niecierpliwością!”


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama