Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Z piekła do nieba, czyli jak Lechia wracała do ekstraklasy

Dokładnie rok temu Lechia była na dnie. Drużyna była zlepkiem skłóconych indywidualności, który właśnie został zdegradowany do I ligi. Nie było pieniędzy i atmosfery, ale był gniew kibiców na ówczesnego właściciela Adama Mandziarę. Po roku Lechia w imponującym stylu wraca do ekstraklasy.
Lechia Gdańsk
Lechia jest już w ekstraklasie

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

27 maja 2023 roku w Gliwicach kibice Lechii Gdańsk, obecni na meczu ostatniej kolejki sezonu w ekstraklasie z Piastem, zaczęli rzucać na boisko race dymne. Sędzia przerwał mecz i zdecydował o tym, że prowadzącą w tym spotkaniu Lechia 1:0, przegrała walkowerem 0:3. Została też ukarana finansowo. Tak skończyła się era panowania Adama Mandziary. 

Miesiąc później Lechia już do niego nie należała. Na początku lipca ubiegłego roku sprzedał klub funduszowi Mada Global z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Fundusz stał się właścicielem Lechii kupując ją za 4 miliny euro, co wydawało się niewielką sumą. Kwota mogła też sugerować, że na nowym właścicielu ciążyć miał obowiązek zasypania dziury budżetowej w wysokości ok. 20 milionów złotych. To jednak tylko przypuszczenia, bo nikt oficjalnie tego nie potwierdził. Na czele Lechii stanął Szwajcar Paolo Urfer, który jest też właścicielem spółki Football Culture Poland, reprezentującej fundusz. Nie wszystko zmieniło się w Lechii jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W lipcu z klubu zaczęły napływać niepokojące informacje o braku... wszystkiego. Nie było zawodników, którym skończyły się kontrakty, więc nowy trener Szymon Grabowski nie miał jak rozegrać w Gdańsku sparingu. Klub zalegał z płatnościami dla swoich pracowników, nie było nawet na benzynę do autokaru. 

CZYTAJ TAKŻE: Trójmiasto do osłabionej Lechii należy... Arka skarcona za wyrachowanie

Urfer ze swoimi współpracownikami wziął się za realizację planu naprawczego. Choć jeszcze w pierwszych kolejkach nowego sezonu, już w I lidze, Lechia w obronie musiała korzystać z pomocników, to bardzo szybko udało się ściągnąć do Gdańska wielu wartościowych piłkarzy. Nie oznaczało to jednak, że z dnia na dzień trener odbudował drużynę, która miała wrócić po roku do ligowej elity. Lechia zaczęła sezon grając w kratkę, co było zrozumiałe. Trudno wymagać od ludzi, którzy zaliczyli ze sobą kilkanaście wspólnych treningów, że zaczną tworzyć zgraną ekipę. Ciężko dziś oszacować ilu kibiców piłkarskich stawiało w zimowej przerwie na awans Lechii do ekstraklasy, a taki był od początku cel nowych właścicieli klubu. Jednym wydawał się on mało realny, innym jak najbardziej możliwy, choć tu górę brało raczej myślenie życzeniowe. 

Jeszcze w październiku ub. roku Paolo Urfer namówił na współpracę Kevina Blackwella. Anglik, który wcześniej pracował jako menedżer lub asystent w takich klubach jak: Leeds United, Crystal Palace, Queens Park Rangers, Cardiff City, czy Middlesbrough, został dyrektorem technicznym. Jak twierdzą wtajemniczeni, miał ogromny wpływ na to, co działo się później w Lechii.

Bo wiosna w pierwszej lidze była zdecydowanie w biało-zielonych barwach. Blackwell pomógł Grabowskiemu uporządkować mental drużyny, stworzył tzw. team spirit w szatni a na boisku drużyna zaczęła regularnie punktować. Od lutego 2024 roku Lechia wygrała sześć kolejnych meczów. Przerwę od wygrywania gdańska drużyna zrobiła sobie w Katowicach przegrywając z GKS 0:1. Potem Lechia wygrała trzy kolejne mecze, aby zawieść w Rzeszowie ze Stalą (2:4), ale potem zadała rywalom trzy ciosy zwyciężając w efektownym stylu. Najpierw z GKS Tychy 3:0 w Gdańsku. Tydzień później wygrywając 4:3 z Wisłą w Krakowie Lechia zapewniała sobie awans do ekstraklasy. W niedzielę, 19 maja na Polsat Plus Arenie zjawiło się prawie 37 tysięcy widzów, aby zobaczyć derby Trójmiasta, w których Lechia grała o 1. miejsce na mecie sezonu, a gdyńska Arka o zapewnienie sobie bezpośredniego awansu do ekstraklasy. Emocji w tym meczu było za pięć innych spotkań, a Lechia potrafiła wygrać z Arką 2:1, mimo że przez godzinę grała bez ukaranego czerwoną kartką Andreia Chindrisa. 

Ta wygrana była pieczęcią na sukcesie Lechii, który rok temu wydawał się być mało prawdopodobny. Podkreślał to prezes Lechii pisząc po derbach Trójmiasta do całego środowiska związanego z klubem: ...”Ta podróż – nasza podróż – rozpoczęła się w najbardziej nieprawdopodobnych okolicznościach. Zaledwie rok temu ten historyczny klub stanął w obliczu najpoważniejszej próby. Ale kiedy inni widzieli wyzwania nie do pokonania, nasi strategiczni inwestorzy z Mada Global dostrzegli bezgraniczny potencjał. Uwierzyli w ducha Gdańska, w istotę Lechii”. 

Lechia Gdańsk do najwyższej klasy rozgrywkowej awansowała po raz szósty. Wcześniej zrobiła to w 1948, 1951, 1954, 1984 i 2008 roku. 

CZYTAJ TAKŻE: Zniszczenia na stadionie po derbach Trójmiasta. Lechia obciąży kosztami Arkę

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama