Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

„Czerwień” zalała świat. Film hitem na Netfliksie, nie tylko w Polsce!

Tego się można było spodziewać. "Kolory zła: Czerwień" stały się hitem Netfliksa. Nie tylko w Polsce, ale na świecie. W pierwszym tygodniu stały się numerem 1 wśród nieanglojęzycznych filmów. To również sukces Małgorzaty Oliwii Sobczak, trójmiejskiej pisarki. Bo to na podstawie jej bestsellerowej książki powstał ten kryminał.
Czerwień, Netflix, Małgorzata Oliwia Sobczak
"Czerwień” tylko w pierwszym tygodniu po premierze na Netflixie, oglądano 32 miliony godzin

Autor: Netflix | materiał prasowy

Spór jest nadal nierozstrzygnięty - czy książka jest lepsza, niż film? Ale jedno jest pewne, że wersja filmowa podbija świat. Na przełomie maja i czerwca pokochali go nie tylko Polacy ale też widzowie w Ameryce Łacińskiej - Argentynie, Brazylii, Chile, Kolumbii, Paragwaju, Urugwaju i Wenezueli. Kryminał stał się numerem jeden Netfliksa w Tajlandii. W USA z kolei „Kolory zła: Czerwień” przegrały walkę o pierwsze miejsce jedynie z "Atlasem", w którym gra Jennifer Lopez.

"Czerwień” tylko w pierwszym tygodniu od 27 maja do 2 czerwca, osiągnęła... 32 mln godzin oglądania na świecie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Czerwień” już na Netfliksie! To mroczny thriller z akcją w Trójmieście

Dla nas lokalnie to też powód do dumy. Bo to najbardziej trójmiejski film od lat. Jego akcja dzieje się Trójmieście mieście, a film powstał na podstawie pierwszej części bestsellerowej serii „Kolory zła” Małgorzaty Oliwii Sobczak, która podchodzi z Trójmiasta.

"Czerwień". Czy ekranizacja podoba się autorce?

Naszemu portalowi, na pytanie - czy podobał jej się film, powiedziała: - Początkowo bardzo się bałam, jak odbiorę ten film, przede wszystkim obawiałam się, że będę odczuwała pewnego rodzaju dysonans pomiędzy moją wizją, a filmową realizacją. Istniało też ryzyko, że ekranizacja obedrze moją powieść z emocjonalności, na którą kładę duży nacisk w moich powieściach. Natomiast już po pierwszych 10 minutach projekcji wiedziałam, że jest dobrze. Dynamicznie, ostro, kontrastowo, a jednocześnie poruszająco - mówi w rozmowie z "Zawsze Pomorze" Małgorzata Oliwia Sobczak. 

- Gdy Maja Ostaszewska wyszła z zakładu medycyny sądowej, w którym musiała zidentyfikować swoją córkę, wsiadła do samochodu i zaczęła krzyczeć, miałam łzy w oczach i ciary na całym ciele. Obejrzałam ten film już trzy razy i za każdym razem muszę włączyć po tej scenie pauzę, żeby przetworzyć te obrazy, odetchnąć, dojść do siebie. Fantastyczną pracę wykonał też operator filmowy, Tomasz Augustynek. Zdjęcia w "Czerwieni" są wyraziste, a tam gdzie trzeba po skandynawsku przymglone, mają piękne, ciepłe barwy, twarze aktorów są dobrze oświetlone, na skórze układają się światłocienie, a to naprawdę rzadkie w polskich filmach. No i muzyka autorstwa Bartosza Chajdeckiego, która niemal cały czas towarzyszy scenom. W moim odczuciu ona rewelacyjnie podbijała emocje i podkręcała sceny. Te wszystkie elementy, wraz ze świetną grą aktorską, sprawiają, że film "Kolory zła: Czerwień" ogląda się naprawdę świetnie. 

Na pytanie, na co zwraca uwagę przy pisaniu kryminałów, odpowiada: 

- Zawsze kieruję się intuicją i nie kalkuluję, co powinno się znaleźć w książce, nad którą pracuję. Niewątpliwie kryminały ze swojej natury powinny być mocne, by pobudzać adrenalinę czytelnika, choć w związku z postępującą komercjalizacją zła o to coraz trudniej. Niestety, żyjemy w kulturze, która epatuje obrazami przemocy, a to prowadzi do pewnego rodzaju znieczulicy i zobojętnienia, więc autorzy kryminałów wcale nie mają łatwego zadania. Z drugiej strony ja zawsze staram się, pobudzać także współczucie w czytelnika.

Kolejne części "Kolorów zła" też trafią na ekrany?

Wiele pomysłów na fabułę przychodzi jej do głowy podczas prozaicznych, domowych prac. Tak było też z debiutancką „Czerwienią”.

- Pomysł na napisanie „Czerwieni” pojawił się, gdy myłam naczynia. Pamiętam jak dziś, była wiosna 2017 roku, godzina 19. Robiłam kolację w mojej kawalerce w Sopocie. W tle leciał program informacyjny. I nagle usłyszałam: płaszcz z ludzkiej skóry wyłowiony z Wisły - nierozwiązana zagadka sprzed lat. Chodziło o sprawę tzw. Kuśnierza z 1998 roku, który zamordował w Krakowie 23-letnią studentkę religioznawstwa, zdjął z niej skórę i uszył z jej części ciała makabryczny „płaszcz”. Nie chciałam tej historii oczywiście powielać. Ale wznowiona sprawa sprzed lat zaintrygowała mnie do skonstruowania własnej fabuły, w której przeplata się przeszłość i teraźniejszość, a także występuje motyw wycinanej ofiarom czerwieni wargowej.

Prawa do ekranizacji wszystkich kolorów w tej serii: czyli jeszcze "Bieli", "Czerni" i najnowszej "Żółci" są sprzedane. I rokowania na przeniesienie ich na ekran są dobre. Zwłaszcza po takim sukcesie „Czerwieni”.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama