Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Brutalizacja języka polityki w debacie o powodzi

Polityczna awantura, jaka wybuchła podczas czwartkowych obrad Sejmu poświęconych niszczycielskiej skali powodzi na południu kraju, świadczy o totalnej brutalizacji języka polityki, bez względu na sprawę, której dotyczy.

To smutne, ale prawdziwe, że politycy nie umieją żyć bez konfliktu. Cynicznie wykorzystują każdą sytuację, by uderzyć w konkurenta politycznego, oskarżyć go o najgorsze rzeczy, w tym śmierć 7 osób podczas powodzi. Celowo manipulują  swoimi rozemocjonowanymi zwolennikami i wyborcami. Dlatego podkręcają emocje, wskazują wrogów, ogłaszają winnych skutków katastrofy. 

Nie przyjmują argumentów, że mieliśmy do czynienia z największą w historii powodzią, większą niż w 1997 roku. Skala powodzi jest porażająca. Kancelaria Premiera podała, że stan klęski żywiołowej wywołany powodzią objął blisko 750 miejscowości i 2,4 mln osób. Realni poszkodowani to ok. 57 tys. ludzi, 11,5 tys. domów, 6 tys. budynków gospodarczych, kilkaset budynków użyteczności publicznej. Gdyby nie zaangażowanie mieszkańców, samorządów, strażaków, żołnierzy, skala katastrofy byłaby o wiele większa. Przed zalaniem udało się uratować Wrocław i Opole. 

Ale politycy zamiast teraz skupić się na pomocy poszkodowanym i odbudowie zalanych terenów, wolą szczuć jedni na drugich. Wilczym prawem opozycji jest krytykować, ale jednak w sprawie tak dramatycznej, jak powódź, oczekiwałbym od polityków etycznego podejścia do oceny tego dramatycznego zdarzenia. Istnieją bowiem dziedziny, takie jak bezpieczeństwo publiczne i polityka zagraniczna, które powinny być całkowicie wyłączone z walki politycznej.

To jasne, że sposób ostrzegania przed wielkimi opadami, zarządzanie akcją ratowniczą, komunikacja z zagrożonymi gminami czy kierowanie sztabem kryzysowym powinny być drobiazgowo rozliczone. Minuta po minucie. Po to, by na przyszłość wyciągnąć wnioski z ewentualnych błędów. 

Polityka to jest służba, powinność wobec obywateli i państwa, ale politycy tuż po wyborach kompletnie o tym zapomnieli. Wolą odwracać rzeczywistość i zbijać kapitał polityczny, rozpoznawalność na eskalowaniu mowy nienawiści, rzucaniu kalumnii, obelg i wulgaryzmów na konkurentów politycznych. 

Zbliżamy się do jakiejś granicy, za którą jest już tylko przemoc fizyczna. A przemoc i agresja nie są sposobami na rozwiązanie konfliktów, tylko na ich zaognienie i rozprzestrzenianie. A dzisiaj, jak powietrza, potrzeba nam głosu rozsądku, który nakłoniłby dwie skłócone Polski do zawrócenia na dobrą drogę, na drogę szacunku do drugiego człowieka, tolerancji i akceptacji.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
me(n)dia z tego żyją 28.09.2024 00:24
I takie zachowania przyciągają reflektory i obiektywy, jak woń padliby muchy... Samiście, czwarta "władzo", te potwory wychowali...

Reklama
Reklama
Reklama