Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Filip Chajzer, aktywizm i wegański festiwal, który nie powróci

Otwarte Klatki promują dietę roślinną oraz zakaz hodowli klatkowej i zabijania zwierząt na futro – organizują protesty, akcje outdorowe, zbierają podpisy pod petycjami czy przeprowadzają śledztwa na fermach. W tym celu niektórzy jej działacze zatrudniają się na nich, by z ukrycia dokumentować warunki, w jakich trzymane i zabijane są tam zwierzęta. O stowarzyszeniu Otwarte Klatki opowiada działająca w nim Kasia Sumiło.
Filip Chajzer, aktywizm i wegański festiwal, który nie powróci

Autor: prywatne

Otwarte Klatki od 2012 roku działają na rzecz zapobiegania okrucieństwu wobec tzw. zwierząt hodowlanych.  Kasia Sumiło dołączyła do stowarzyszenia kilka lat temu. 

– Gdy założyłam swoją działalność, uznałam, że na tyle mogę rozporządzać swoim czasem, by jego część poświęcić na działania w dobrej sprawie – mówi. – Nieco wcześniej przestałam jeść mięso i inne produkty odzwierzęce oraz zainteresowałam się materiałami rozmaitych organizacji prozwierzęcych, m.in. Otwartych Klatek. Poszłam na szkolenie organizowane przez to stowarzyszenie. Stwierdziłam, że podoba mi się jego podejście, że opiera się ono na danych, na nauce, optymalizuje swoje działania, szuka efektywności. Zrozumiałam też, że problem zwierząt żyjących w hodowlach przemysłowych jest ogromny i bardzo zaniedbany.

Niedługo później Kasia została koordynatorką trójmiejskiej grupy lokalnej Otwartych Klatek. Jakkolwiek w późniejszym czasie stowarzyszenie przeszło restrukturyzację, w ramach której grupy lokalne zostały przekształcone w mniej sformalizowane grupy aktywistów, to wówczas grupy lokalne zajmowały się takimi rzeczami, jak organizowanie lokalnych wydarzeń, rozdawanie ulotek czy zbieranie podpisów pod petycjami.

– Szczerze mówiąc, kiedy dołączyłam do Otwartych Klatek, w ogóle nie rozważałam działań lokalnych, gdyż zawodowo zajmuję się projektowaniem graficznym, a to jest przydatne w każdej organizacji. Wszędzie bowiem robi się coś z grafiką, filmem, animacją, i tak dalej, czy to na potrzeby Internetu, czy to na potrzeby druku.

Grafikę komputerową na Polsko – Japońskiej Akademii Technik Komputerowych zaczęła studiować zaocznie, między pierwszym a drugim stopniem studiów architektonicznych na Politechnice Gdańskiej. Szybko zdała sobie sprawę, że to właśnie grafika komputerowa jest jej powołaniem – To grafika bardziej mnie pociągała, szybko zaczęłam też pracę w tym kierunku, z tego względu odpuściłam przygotowania do obrony magisterki z architektury. Wiedziałam, że byłaby to ogromna inwestycja czasowa i nie będę chciała tego robić, a musiałabym poświęcić to, co osiągnęłam w dziedzinie grafiki. Ukończyłam ją na licencjacie, popracowałam trochę w różnych miejscach, a następnie przeszłam na swoje, i razem z moim ówczesnym chłopkiem, a aktualnym mężem założyliśmy firmę, która działa do dziś od siedmiu lat. Mniej więcej wtedy, niedługo po otwarciu firmy, oboje dołączyliśmy do Otwartych Klatek.

PRZECZYTAJ TEŻ Rząd zapowiada wyższe kary dla sklepów, które marnują jedzenie!

Dzisiaj Kasia w ramach Otwartych Klatek działa w obszarze People Operations, który obejmuje takie działania jak rekrutacje pracowników, zarządzanie wolontariatem, przepływ wiedzy i komunikacja w organizacji i inne działania HR-owe. 

Ona sama zajmuje się między innymi usprawnianiem wolontariatu i zarządzaniem nim (sama również pracuje wolontariacko) – ma w tym ogromne doświadczenie, bowiem przez lata koordynowała działania trójmiejskiej lokalnej grupy aktywistów Otwartych Klatek.

Veganmanie i wegańska kuchnia

Kasia wspomina też jedną z ciekawszych, choć już minionych kart z historii polskiego ruchu prozwierzęcego, organizowany przez Otwarte Klatki festiwal Veganmanię. W jego obrębie swoje umiejętności w zakresie kuchni roślinnej zaprezentować mogły lokalne knajpy i restauracje, były też wykłady i warsztaty o tematyce prozwierzęcej.

Od bułeczek bao po „vołowinę” po mongolsku – Wege Festiwal w Gdańsku

– Ostatnia Veganmania w Trójmieście miała miejsce we wrześniu 2020 roku. Była to jedyna edycja, którą współorganizowałam. Na poprzednich również bywałam, ale nie jako aktywistka. Natomiast po 2020 roku zrezygnowaliśmy z organizowania tego wydarzenia w całej Polsce – wspomina Kasia. Można powiedzieć, że Veganmania padła ofiarą swojego własnego sukcesu w realizacji celu, jaki jej przyświecał, czyli promocji weganizmu. – Kiedy Veganmanie były organizowane po raz pierwszy, to nawet w dużych ośrodkach nie było wielu opcji wegańskich. Taki festiwal był rzeczywiście wydarzeniem. Ludzie chętnie na niego chętnie przychodzili, żeby zapoznać się z kuchnią wegańską, z którą na co dzień nie mieli możliwości się zetknąć. 

Jednak już w 2020, kiedy organizowaliśmy tę ostatnią edycję, zjedzenie dobrego wegańskiego posiłku w dużym ośrodku, na przykład w Trójmieście, było znacznie prostsze. Już nie jawiło się jako atrakcja. Zespół organizujący ten event uznał, że już nie realizuje tak efektywnie naszego głównego celu, jakim jest polepszenie losu zwierząt, i zasoby oraz czas, które są w niego włożone, mogłyby być wykorzystane w lepszy sposób. Trzeba było zewaluwać to przedsięwzięcie i podjąć decyzję. Jednakże, Veganmania zrobiła dużo dobrej roboty, kiedy się pojawiła.

Pani Irenka, honorowa członkini

Oprócz dużych festiwali Otwarte Klatki organizowały w Trójmieście również skromniejsze eventy. W roku 2019 widzowie Dzień Dobry TVN zapoznać się mogli z przedstawioną przez Filipa Chajzera panią Irenką. 

93-letnia mieszkanka gdańskiego Domu Seniora opowiedziała widzom o przyczynach swojej długowieczności – jej wiek metaboliczny lekarze ocenili na 70 lat – mianowicie o praktykowanym od 30 lat wegetarianizmie. Zaznaczyła jednak, że przestała jeść zwierzęta również ze względów etycznych. 

Wtedy to Roślinniejemy, czyli kampania Otwartych Klatek poświęcona promocji diety roślinnej, zorganizowała na cześć pani Irenki roślinny poczęstunek dla pensjonariuszy Domu Seniora, w którym mieszkała. Relację z tego wydarzenia można zobaczyć na kanale Otwartych Klatek na YouTubie.– Raz przyszła do nas na spotkanie wigilijne organizowane przez Otwarte Klatki, była naszą honorową członkinią. Niestety, zmarła kilka lata temu – wspomina Kasia.

Kilka kroków dla zwierząt

Pytam o najbardziej satysfakcjonujące momenty w działalności aktywistycznej; o chwile, w których poczuła namacalny wpływ swojego działania na sytuację zwierząt.

 – Co prawda nigdy nie doszło do sytuacji, w której ktoś zadeklarował, że pod wpływem rozmowy ze mną na jakimś proteście zrezygnował całkowicie z jedzenia produktów odzwierzęcych, jednakże wielokrotnie moi rozmówcy uzmysławiali sobie, że mogą zrobić kilka kroków w tę stronę; zamienić jakiś konkretny produkt na jego roślinny zamiennik bądź przyrządzić w odmienny, roślinny sposób daną potrawę, niekiedy przy użyciu rozdawanych przez nas przepisów – mówi działaczka. – Ponadto niejednokrotnie rozmowę ze mną nawiązywały osoby, które tylko pobieżnie rzuciły okiem na nasze transparenty i podchodziły z wyraźnie defensywnym nastawieniem; były przekonane, że chcemy im czegoś zabronić, ograniczyć ich wolność. Po chwili rozmowy dyskusji dochodziły jednak do wniosku, że od realiów hodowli przemysłowej do zakazu jedzenia mięsa jest całe spektrum możliwości, i nie muszą diametralnie zmieniać swojego życia ani światopoglądu, żeby przyznać, że obecna sytuacja zwierząt jest dla nich niedopuszczalna i mogą poprzeć nasze postulaty. Najbardziej budujące były dla mnie momenty, w których widziałam, jak osoby, z którymi rozmawiałam na rozmaitych organizowanych przeze mnie wydarzeniach z czasem same zostawały aktywistami.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama