Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Zaczyna się ruch na niebie. Czy powinniśmy wciąż dokarmiać ptaki?

Jak zaprosić do naszego ogrodu różne gatunki ptaków mówi dr Lucyna Pilacka, ornitolożka, wiceprezeska Stowarzyszenia Wpierania Inwestycji Przyjaznych PTA.com.
karmnik
(Fot. Andrzej Kowalski)

Za nami kilka cieplejszych dni. Ptaszki ćwierkają już inaczej. Kiedy kupowałem słonecznik dla moich podwórkowych sikor, jeden z klientów zdziwił się. – Jeszcze pan dokarmia? Przecież wiosna idzie! No właśnie, jak to jest, pani doktor? Niby wiosna idzie, a w karmnikach coraz więcej ptaków, na dodatek jedzą więcej niż dotychczas. Kiedy powinniśmy przestać dokarmiać ptaki?

Tak, ptaki zaczęły się już inaczej zachowywać, ale nie tyle chodzi tu o temperaturę, co o długość dnia. Wszystkie zwierzęta, które rozmnażają się sezonowo, czyli o określonej porze roku, a do nich należą ptaki, są wrażliwe na tzw. fotoperiod. Im bardziej wydłuża się jasna część doby, tym bardziej „czują wiosnę”. Odpowiednie geny w mózgu zaczynają się uaktywniać, zmienia się metabolizm, powiększają się gruczoły płciowe i ptaki wkraczają w okres rozmnażania. Są już zaprogramowane tylko na znalezienie partnera, odpowiedniego miejsca na gniazdo i wyprowadzenie lęgu.

No i, aby te cele zrealizować, potrzebują dużo pokarmu.

Stąd ten tłok przy karmnikach. Niestety, pokarm, który zapewniamy im przez zimę, najczęściej jest dość monotonny i nie tak wartościowy. Ta dieta powinna być bardziej zróżnicowana. Powinny w niej być jakieś owoce, na przykład. Chcąc pomóc ptakom, jeżeli ma się taką możliwość, znacznie więcej można zrobić, sadząc w ogrodzie odpowiednie gatunki rodzimych krzewów i drzew, na których owoce pozostają zimą. Nie trzeba też pozbywać się chwastów, których nasionami ptaki będą uzupełniać swój jadłospis.

Szczególnie teraz, na przednówku, ptaki będą potrzebowały pokarmu bogatszego w białko. Wykładaną mieszankę nasion można uzupełnić o suszone larwy mącznika, dostępne w sklepach zoologicznych.

Jeżeli już zaczęliśmy dokarmiać i mamy stałych bywalców naszej ptasiej jadłodajni, to powinniśmy dokarmianie kontynuować aż do przedwiośnia. Sami zorientujemy się, kiedy ptaki nie będą już wyjadać do ostatniego ziarenka, i karma zacznie zostawać w karmniku. Wiosną i latem ptaki nie będą już potrzebowały naszej pomocy.

Temat dokarmiania ptaków jest, jak widać, bardziej złożony, a nawet kontrowersyjny. Czy dokarmiając wolno żyjące ptaki, naprawdę im pomagamy? Czy może zakłócamy procesy selekcji naturalnej, migracji, promujemy jedne gatunki kosztem innych?

Oczywiście, dokarmianie nie jest generalnie szkodliwe, ale to zależy, gdzie, jak i kiedy to robimy. Czasami możemy bardziej zaszkodzić niż pomóc. Dysponujemy bardzo ciekawymi, wieloletnimi i wielkoskalowymi badaniami z Wysp Brytyjskich, gdzie dokarmianie ptaków jest „narodowym hobby”. Szacuje się, że ponad połowa dorosłych Brytyjczyków regularnie dokarmia ptaki, zużywając rocznie na ten cel około 150 tysięcy ton ziarna. Z uwagi na skalę zjawiska, można tam prowadzić wiarygodne badania, na przykład nad wpływem dokarmiania na populacje poszczególnych gatunków.

Czy dzięki tym badaniom dowiedzieliśmy się czegoś, z czego wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy?

Okazuje się, że dokarmianie nie wspiera bioróżnorodności, a nawet może przynieść szkody środowisku. Wskutek dokarmiania, zaczynają często dominować gatunki pospolite, o szerokich niszach ekologicznych, które tego dokarmiania w rzeczywistości nie potrzebują. Wypierają one gatunki rzadsze, które mogłyby na dokarmianiu skorzystać. Jednak, ponieważ mają dużo większe wymagania pokarmowe i są mniej plastyczne w zachowaniach, nie pojawiają się przy karmnikach. A tam dominują sikory bogatki czy modraszki, sukcesywnie zajmując teren i niejako wypierając inne gatunki.

Dokarmianie może także szkodzić bezpośrednio. Tak jest w przypadku dzwońców, które chętnie przesiadują w karmnikach. Przejedzone słonecznikiem dzwońce, mają mniej młodych, co wynika z zaburzeń płodności. W zasadzie, w naszych warunkach klimatycznych ptaki, pod warunkiem, że zadbamy o przestrzeń wokół nas, dadzą sobie radę zimą bez naszej pomocy.

Oczywiście, u nas skala dokarmiania jest zupełnie inna niż na Wyspach, więc nie zaszkodzimy naszym skrzydlatym przyjaciołom. Tym bardziej, że ta pomoc ma dla nas walory edukacyjne. Przybliża nas do świata dzikich zwierząt, daje możliwość obserwacji i bycia blisko z przyrodą. Trzeba jednak pamiętać, żeby był to odpowiedni pokarm. Nie powinniśmy dokarmiać chlebem, który ma niewielką wartość odżywczą, łatwo zamaka, pleśnieje i zwyczajnie szkodzi ptakom. Nie powinniśmy też zapominać o wodzie. Podstawka pod doniczkę doskonale sprawdza się jako poidełko. Karmniki powinny być regularnie czyszczone, nawet wyparzane, bo może dojść w nich do transmisji patogenów. I tu znów wrócimy do przykładu dzwońca, w przypadku którego jednym z czynników wpływających na spadek liczebności gatunku, jest właśnie pasożyt – pierwotniak, przenoszony również w karmnikach.

Sikora bogatka uratowana po zderzeniu z szybą (Fot. Andrzej Kowalski)

Kolejna kwestia to lokalizacja. Gdzie najlepiej umieścić karmnik?

Jeżeli mamy taką możliwość, to najlepiej umieścić karmnik w odległości kilku/kilkunastu metrów od okien. Dobrze byłoby, gdyby w pobliżu, ale nie bezpośrednio obok, znajdowały się gęste krzewy, żywopłot lub świerk, czy jodła, w której to gęstwinie ptaki mogą znaleźć szybkie schronienie przed drapieżnikami. Jeżeli nie mamy takiej możliwości, to najlepiej umieścić karmnik przy samym oknie. Zapobiegniemy wtedy kolizjom ptaków z szybami. Do takich zderzeń dochodzi bardzo często, kiedy na przykład spłoszone przez krogulca stado zrywa się gwałtownie do ucieczki. Większość ptaków ma oczy rozmieszczone po bokach głowy i, w związku z tym, tzw. widzenie czołowe, do przodu jest nieco ograniczone, a kiedy szyba powoduje efekt lustra i odbija atrakcyjne elementy, wpadają na nią z całym impetem. Często kończy się to śmiercią albo oszołomieniem, a z kolei taki ptak zwykle kończy życie w paszczy kota. Pamiętajmy również, aby sam karmnik nie był łatwo dostępny dla naszych uroczych mruczków.

Co począć z ptakiem-ofiarą zderzenia, gdy stwierdzimy, że przeżył, oddycha, ale nie może się poruszać?

Zabrać go w bezpieczne miejsce. Umieścić w pudełku, z którego nie będzie mógł wylecieć. Najlepiej, żeby miał ciepło, ciemno i cicho. Nie karmić i nie poić niczym. Jeżeli nic mu nie jest, to po godzinie, dwóch zajrzyjmy do niego i, jeśli będzie aktywny, spróbujmy wypuścić. Trzeba jednak uważać aby nie wyleciał z pudełka w mieszkaniu, bo to może się skończyć kolejnymi zderzeniami.

Jeśli to jednak nie tylko oszołomienie i podejrzewamy cięższy uraz, należy skontaktować się ze specjalistą. Jeżeli mamy duże okna i ptaki czasem w nie uderzają, warto pomyśleć o zabezpieczeniach. Problem będziemy mieli także wiosną i latem, kiedy młode, niedoświadczone ptaki wylecą z gniazd.

Jak to zrobić, żeby ptaki widziały szyby, a jednocześnie – nie popsuć sobie widoku?

Najprostsze, do wykonania w domu, są popularne na Zachodzie tzw. Acopian Bird Savers. Są to po prostu cienkie sznurki napięte w dziesięciocentymetrowych odstępach po zewnętrznej okna, lub które sobie swobodnie zwisają, poruszając się na wietrze, wtedy to będzie tzw. kurtyna Zen. To bardzo skuteczna metoda.

Można też nakleić markery w dowolnych kształtach, ale w odpowiednio gęstym rozstawie i kontrastowym kolorze (biały, czarny, pomarańczowy).

Sylwetki ptaków?

Nie, to nie działa. Chyba, że ponaklejamy je bardzo gęsto. Jednak jedna, czy dwie naklejki z czarnym krukiem lub innym gatunkiem w kącie okna nic nie dają. Można naklejać kropki, białe lub czarne, o średnicy np. pół centymetra, w odległości pięciu centymetrów od siebie, pokrywając całą powierzchnię okna, i to powinno już zadziałać.

Są też nalepki, a nawet spreje niewidoczne dla naszego oka, odbijające światło UV, które ptaki są w stanie zobaczyć. To jednak działa różnie w różnych warunkach pogodowych, i nie działa na wszystkie gatunki. Szacuje się, że mogą być one skuteczne w 50-80 procentach, jednak często są niezbyt trwałe, jak np. spływający po pierwszym deszczu sprej.

Lucyna Pilacka

Jak jeszcze możemy pomóc ptakom na przełomie zimy i wiosny? Czy wieszanie budek lęgowych to dobry pomysł?

Tak, zdecydowanie! To już ostatni dzwonek! Wieszając różne rodzaje budek, możemy zaprosić do naszego ogrodu, czy na podwórko różne gatunki ptaków. Informacje o tym, jakie budki są odpowiednie dla poszczególnych gatunków, łatwo znajdziemy w Internecie. Należy pamiętać, aby budka była szczelna, łatwa do czyszczenia, bez patyczka przy wejściu i z daszkiem pochylonym do przodu, aby spływająca woda nie gromadziła się z tyłu. Budka powinna być w naturalnym kolorze, może być zabezpieczona, najlepiej olejem do drewna. Ważne, aby od zewnątrz i od wewnętrznej strony wejście było dodatkowo zabezpieczone tzw. kominkiem, który uniemożliwi kunie albo kotu wyjęcie piskląt. Najlepsze budki mają jeszcze zabezpieczenie z blachy, które zapobiega rozkuwaniu otworu przez dzięcioły.

Które chciałyby się tam wprowadzić?

Nie, dzięcioł to jednak drapieżnik i bardzo lubi wyjadać małym ptakom jaja, a nawet pisklęta.

W jakich miejscach i w jakich odległościach od siebie wieszać budki?

Najlepiej od południowego wschodu, ale może też być od południa, pod warunkiem, że będzie jakieś zacienienie. Ptakom w całkowitym cieniu będzie za zimno i wilgotno, natomiast budka wystawiona przez cały dzień na pełne słońce zadziała jak piekarnik.

Budki dla sikor można wieszać w odległości ok. 20-30 m od siebie, gdyż są to ptaki silnie terytorialne. Jeżeli powiesimy je na wysokości 1,5-2 metrów, zajmą je sikorki albo pleszki. Powieszone wyżej, mogą też posłużyć wróblom i mazurkom. Bliżej siebie, co 3-4 metry, możemy wieszać budki dla szpaków.

W takim razie, wciąż jeszcze dokarmiamy, wieszamy budki i czekamy na wiosnę, którą ptaki już czują.

No tak, ruch na niebie się zaczyna. Obserwujemy pierwsze stada typowo migrujących ptaków, jak gęsi, żurawie przelatujące na wysokim pułapie. Dla niektórych gatunków okres lęgowy właśnie się zaczął. Bieliki i kruki, które potrzebują nieco więcej czasu na wyprowadzenie lęgów, już mogą siedzieć na gniazdach. Dla nich wiosna się zaczęła. My jeszcze trochę musimy poczekać.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama