To był mecz, który w pierwszej połowie nie porwał tempem ani poziomem, ale w drugiej odsłonie Lechia potrafiła wykorzystać swoje okazje. W Krakowie biało-zieloni wygrali 2:0, pokazując skuteczność i lepsze przygotowanie fizyczne na finiszu sezonu.
Pierwsze 45 minut przyniosło więcej walki w środku pola niż groźnych akcji. Obie drużyny oddały kilka strzałów z dystansu, ale żaden z nich nie sprawił większych problemów bramkarzom. Najbliżej szczęścia był Mikkel Maigaard dla Cracovii oraz Iwan Żelizko i Bogdan Wiunnyk dla Lechii, ale piłka mijała bramkę. Mimo kilku obiecujących fragmentów, do przerwy było 0:0.
Już w 49. minucie Lechia wyszła na prowadzenie. Camilo Mena zagrał w pole karne, a akcję z lewej strony zamknął Maksym Chłań i było 0:1. To był jeden z ważniejszych goli z perspektywy gdańszczan i ich aspiracji w tym sezonie.
Gospodarze próbowali odpowiedzieć, ale ich ataki były chaotyczne i łatwe do zatrzymania. Obrońcy Lechii, zwłaszcza Ellias Olsson i Dominik Piła, dobrze radzili sobie z Benjaminem Kallmanem i Ajdinem Hasicem, a Szymon Weirauch nie miał wielu interwencji.
W końcówce spotkania Lechia dopięła swego. W 85. minucie Kacper Sezonienko został sfaulowany w polu karnym, a rzut karny na gola zamienił Iwan Żelizko.
Gospodarze nie mieli już argumentów, by odmienić losy spotkania, a Lechia spokojnie dowiozła wynik do ostatniego gwizdka. Dzięki tej wygranej Lechia ma już 5 punktów przewagi nad strefą spadkową i zdecydowanie lepsze nastroje przed kolejnymi kolejkami. Po kilku tygodniach niepewności – biało-zieloni wreszcie dali kibicom powód do optymizmu. Oby także pod względem organizacyjnym i finansowym.
Cracovia – Lechia Gdańsk 0:2 (0:0)
Bramki: 0:1 – Maksym Chłań (49), 0:2 – Iwan Żelizko (87, karny).
























Napisz komentarz
Komentarze