Spotkanie ekspertów w Domku Żeromskiego w Gdyni – kluczowe wnioski
Uczestnicy debaty
Na te pytania próbowali odpowiedzieć goście zaproszeni w środowy wieczór, 7 maja, przez Towarzystwo Przyjaciół Orłowa do Domku Żeromskiego. Na spotkanie, zorganizowane przez Sławomira Kitowskiego, prezesa TPO pod hasłem „Po co nam badania gdyńskiego klifu”, zaproszono:
- Annę Stelmaszyk-Świerczyńską, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni,
- Wojciecha Jeglińskiego, dyrektora Oddziału Geologii Morza Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego,
- Tadeusza Szemiota, przewodniczącego Rady Miasta Gdyni
- i Mariolę Śrubarczyk-Cichowską, wiceprzewodniczącą Rady Miasta Gdyni.
Mimo zaproszenia, na spotkanie nie dotarła dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku Anna Tchórzewska.

Naukowcy zbadają gdyński klif. Co dokładnie sprawdzą?
Przed dwoma miesiącami zostało podpisane bardzo ważne dla Gdyni porozumienie o współpracy dla przeprowadzenia badań poszerzających wiedzę o budowie i trwałości gdyńskiego klifu. Sygnatariuszami porozumienia są Urząd Morski w Gdyni, gdański RDOŚ i Państwowy Instytut Geologiczny.
Głównym celem tego porozumienia jest badanie geologiczne, które ma pomóc Urzędowi Morskiemu i RDOŚ w zarządzaniu tą strefą. Będzie ono stanowić podstawowy, choć nie jedyny argument, przy podejmowaniu decyzji. Badania geologiczne pozwolą dostarczyć kolejny element wiedzy, niezbędny do określania potrzeb w zakresie ochrony brzegu morskiego oraz ewentualnego zrewidowania sposobu zarządzania rezerwatem Kępa Redłowska.
Wojciech Jegliński / dyrektor Oddziału Geologii Morza Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego
Badania geologów zakończą się za dwa lata i mogą kosztować od kilkuset tysięcy do nawet jednego miliona złotych. I te pieniądze trzeba będzie znaleźć.
Jak powstał klif i dlaczego zniknie?
To, że orłowski klif nie runął jeszcze do morza, zawdzięczamy glinie, wytrzymałej na fale i prawdopodobnie dodatkowo zagłębionej poniżej powierzchni terenu. Jest to, jak uważa dyrektor Jegliński, chyba najbardziej odporny element na całym tym odcinku Wybrzeża.
– Klif się rozwijał przynajmniej przez kilka tysięcy lat – tłumaczyła dyrektor Anna Stelmaszyk-Świerczyńska. – Może nawet trochę dłużej. Żeby było ciekawiej, przy poziomie morza o wiele metrów niższym niż obecnie. Obraz, który teraz obserwujemy, odnosimy do tysięcy lat.
Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku klif przypominał nadmorski pagórek. Dopiero po latach fale wyrzeźbiły pionowe, przepiękne wzgórze.
Zobacz archiwalne zdjęcia klifu – porównaj, jak zmienił się od XIX wieku!

Walka z erozją – co już działa, a co planują władze?
Obecne rozwiązania
Zdaniem dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni, kluczowa jest decyzja, co ma podlegać ochronie. Czy sam klif, czy też proces abrazji, czyli naturalnego ścierania brzegu przez niesione falami okruchy skalne.
Jeśli będziemy chronić proces, to nie należy robić nic. Z drugiej strony, chroniąc zasób, czyli tę piękną pionową ścianę, doprowadzimy do tego, że po pewnym czasie dojdzie do jej wypłaszczenia. Ostatecznie ta piękna pionowość i tak zniknie.
Anna Stelmaszyk-Świerczyńska / dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni
Natomiast przy ochronie procesu, klif pozostanie pionowy, póki nie zostanie wypłukany gliniasty czop utrzymujący gdyńskie wzniesienie. A potem znów, jak przed 120 laty, nad brzegiem będzie wznosić się łagodnie opadający do morza piaskowy pagórek. I to też będzie naturalne.
– Jakich wyborów byśmy nie podjęli, to pionu na wieki wieków nie jesteśmy w stanie zachować – rozwiała złudzenia dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni, dodając żartem: – Chyba, że zbudujemy to z betonu...
Problem w tym, że klif, przyjmując na siebie fale, chroni nadmorską część Orłowa przed poważną katastrofą. O obawach mieszkańców tej dzielnicy, związanych z ciągłym osuwaniem się klifu, mówił Sławomir Kitowski.
Zespół wiejsko- letniskowy dzielnicy wpisany jest do rejestru zabytków. W razie nieprzewidywalnych sztormów, zagrożona zalaniem jest ulica Orłowska, fale mogą podmyć skarpę i doprowadzić do osunięcia Domu Kuracyjnego. Jeśli weźmiemy pod uwagę ten element, to dyskusja, czy chronimy procesy, czy zasoby, schodzi na drugi plan. Jeśli zaczniemy się skłaniać ku ochronie procesu, za chwilę ktoś będzie odpowiadał za to, że nastąpią zniszczenia i katastrofa.
Sławomir Kitowski / prezes TPO
Siłę nacierających na brzeg fal już teraz osłabiają trzy podwodne progi usytuowane w 2006 roku w odległości 200 metrów od brzegu. Jednak, co dokładnie wytłumaczyła zebranym dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni, progi rzeczywiście chronią Orłowo, ale jedynie przed średnimi sztormami. Nie pomogą w przypadku sztormów ekstremalnych, gdy stan wody podnosi się o 1,5-2 metry, a do tego dochodzi wysoka fala. Poza tym, ustawienie progów i tak nie chroni czubka klifu.
Plany na przyszłość
Odpływanie plaży z Gdyni do Sopotu będzie nadal trwać, ale skala zjawiska może się zmniejszyć. Trwają właśnie badania geologiczne poprzedzające postawienie kolejnych progów morskich poniżej orłowskiego mola.
– Progi też nie spowodują, że plaża nie będzie znikać – mówiła Anna Stelmaszyk-Świerczyńska. – Powinna jednak znikać wolniej. Taki jest generalnie cel tych progów.
Planowane w Gdyni progi – znacznie bardziej okazałe od postawionych przed 19 laty, są elementem projektu unijnego. Inwestor, czyli Urząd Morski w Gdyni, otrzymał już zapewnienie finansowania. Szansa realizacji w ciągu 3-4 lat jest więc bardzo duża. Jeśli do tego dojdzie kolejna refulacja, brzeg stanie się bardziej odporny.
Tak czy inaczej, nie ma co liczyć na szybkie rozwiązanie problemów niszczonego przez fale klifu i zabierania gdyńskiej plaży. Bardzo istotne będą także wyniki badań geologów, które pozwolą wybrać najlepsze rozwiązania.
– Trzeba czekać – podkreślała dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni. – To są długie procesy. Wiemy, że każdy by chciał, żeby było szybko, sprawnie i skutecznie, ale tak się nie da. Zrobienie czegoś szybko i źle daje gorsze efekty niż cierpliwe odczekanie.
Nie oznacza to jednak bezczynności. Przedstawiciele Rady Dzielnicy Orłowo przypomnieli Tadeuszowi Szemiotowi, że już jakiś czas temu zwrócili się do gdyńskich władz z prośbą o wydzielenie stałej puli pieniędzy na prace związane z uporządkowaniem pasa nadmorskiego. Bo jakby na to nie patrzeć, brzeg od samej granicy z Federacją Rosyjską aż do granic Gdyni jest zadbany. Dopiero po wejściu na teren Gdyni urywa się ścieżka i zaczyna totalne bezhołowie. I to można, bez większego oczekiwania, zmienić.
Problem „kradzieży plaży” – dlaczego Sopot zyskuje, a Gdynia traci?
Kolejnym problemem jest ciągłe wypłukiwanie orłowskiej plaży. Refulowana, czyli poszerzana, na przełomie 2022 i 2023 r. plaża w Kolibkach, dziś znów znacznie się zwęziła. Wiadomo, że ruch rumowiska, a więc transportowanie wzdłuż wybrzeża morskiego gromadzących się na plaży piasków, żwirów oraz gliny, biegnie z północy na południe. A to oznacza, że masy piasku przenoszone są z terytorium Gdyni, powiększając obszar Sopotu.
Czy wiesz, że od 20 do 30 tysięcy metrów sześciennych piasku rocznie jest przenoszonych z terytorium Gdyni do Sopotu? Jest to spowodowane ruchem rumowiska.
Jednak, jak usłyszeliśmy w Domku Żeromskiego, zjawisko „naturalnej kradzieży terytorialnej” gdyńskich plaż sprawia kłopot także władzom Sopotu, które chętnie zwracają piasek Gdyni. Tak m.in. było przed pięcioma laty, gdy plaża przy klifie odbudowywana była z wykorzystaniem piasku pozyskiwanego z okolic sopockiego mola.
„Czy wstęp na klif jest bezpieczny?” → Tylko wyznaczonymi ścieżkami – osuwiska są nieprzewidywalne.
„Gdzie zgłaszać uszkodzenia brzegu?” → Kontakt do Urzędu Morskiego w Gdyni: https://www.umgdy.gov.pl/kontakt/.
























Napisz komentarz
Komentarze