Atak na ratownika medycznego w Borównie. Sąd chciał umorzyć postępowanie
W Borównie 10 miesięcy temu doszło do ataku na ratownika medycznego. Mężczyzna został pobity do nieprzytomności. Oskarżonymi w tej sprawie są córka pacjenta Malwina S. oraz jej partner Andrzej D. W październiku ubiegłego roku prokurator skierował do Sądu Rejonowego w Starogardzie Gdańskim akt oskarżenia przeciwko podejrzanym. Zarzucił im popełnienie łącznie siedmiu występków o charakterze chuligańskim, i zastosował wobec nich środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji wraz z zakazem kontaktowania się oraz zbliżania do pokrzywdzonych na odległość mniejszą niż 50 metrów. Następnie 6 listopada 2024 roku sąd wydał w tej sprawie wyrok nakazowy, od którego sprzeciw złożyli pokrzywdzeni oraz oskarżeni.
Pojawili się oni we wtorek, 3 czerwca w Sądzie Rejonowym w Starogardzie Gdańskim z nastawieniem, że może dojść do umorzenia sprawy. Tak bowiem brzmiało wezwanie do sądu. A wszystko to z uwagi na kwestie proceduralne, jakie wynikły w trakcie postępowania.
Sprawa wywołała duży oddźwięk w gronie ratowników medycznych. Stąd na rozprawę jako wsparcie, a zarazem gest solidarności z poszkodowanymi, przyjechali ratownicy z kilku jednostek pogotowia ratunkowego w województwie pomorskim. W ten sposób chcieli też wyrazić sprzeciw wobec bezkarności agresorów, którzy coraz częściej atakują spieszących z pomocą ratowników medycznych.
.jpg)
Umorzenia postępowania nie będzie
Wbrew obawom poszkodowanych, podczas wtorkowego posiedzenia sąd zdecydował, że nie umorzy postępowania w sprawie ataku na ratowników medycznych w Borównie. Kwestie proceduralne między prokuraturą a sądem zostały wyjaśnione.
– Pan przewodniczący powziął wątpliwości co do formy powołania prokuratora, autora aktu oskarżenia – wyjaśniła Anita Kniga-Węzik, prokurator rejonowy w Starogardzie Gdańskim. – Ta sprawa została wyjaśniona już wcześniej. Sądowi został przesłany, na jego żądanie, akt powołania prokuratora na stanowisko prokuratora Prokuratury Rejonowej w Starogardzie Gdańskim. Zdaniem prokuratury, akt oskarżenia został wniesiony przez uprawioną osobę, i w dniu dzisiejszym, tak jak sąd przedstawił na posiedzeniu, te wątpliwości, które sąd nadal miał, zostały rozwiane.
Adwokat poszkodowanego ratownika Artura Stefana przyznał, że zaistniała sytuacja jest następstwem „klinczu instytucjonalno-prawnego”.
– Procedura powołania autora aktu oskarżenia budziła wątpliwości sądu, co zostało dzisiaj rozwiane. Sąd orzekł o nieumarzaniu postępowania i skierowaniu go na rozprawę – powiedział adwokat Piotr Mielcarek.
Oskarżona: Założyłam dwie sprawy
Jeszcze zanim rozpoczęła się rozprawa, bardzo emocjonalnie o wydarzeniach sprzed 10 miesięcy wypowiadali się oskarżeni w tej sprawie. 38-letnia Malwina S. nie czuła się winna zaistniałej sytuacji. Jak przyznała, jedyne, czego się dopuściła, to pokazanie „fucka” ratownikom, gdy ci odstąpili od udzielania pomocy jej ojcu.
– Byłam bardzo zdenerwowana, ojciec wymagał pomocy medycznej, a nikt mu jej nie chciał udzielić – mówiła bardzo rozdrażniona. – Sama założyłam dwie sprawy, które są związane z sytuacją w ośrodku w Borównie – o pobicie i o nieudzielenie pomocy – dodała.
Borówno: Ratownik pobity do nieprzytomności. Przebieg wydarzeń
Minęło 10 miesięcy od zdarzenia, do którego doszło w nocy z 4 na 5 sierpnia 2024 roku w ośrodku wczasowym w Borównie w gminie Skarszewy. Ratownicy medyczni z Kociewskiego Centrum Zdrowia zostali wezwani do mężczyzny z urazem głowy. Jak wyjaśnił Artur Stefan, poszkodowany wówczas ratownik medyczny, pacjent nie wyraził zgody na hospitalizację. Mimo poinformowania go o konsekwencjach urazu, którego doznał, cały czas stanowczo odmawiał udzielenia mu pomocy. Bliscy mężczyzny – córka oraz jej partner – zaczęli zachowywać się agresywnie, atakowali ratowników werbalnie. Ci tłumaczyli, że nie mogą ratować mężczyzny na siłę.
W kulminacyjnym momencie awantury partner kobiety zaatakował ratownika medycznego. Uderzył go tak mocno, że ten stracił przytomność i doznał urazu głowy, ponieważ uderzył o drzwi karetki. To jednak nie ostudziło agresora, dalej uderzał ratownika w twarz i głowę.
Ostateczni inny ratownik odepchnął agresywnego mężczyznę.
– Kolega leżał nieprzytomny przez około dwóch minut – wspomina. – Ocuciłem go i zabrałem do karetki. Zamknęliśmy się od środka i wezwaliśmy policję. W tym czasie mężczyzna i kobieta kopali oraz dewastowali samochód. Uszkodzili klamkę, lusterko i drzwi karetki.
Ratownicy biorący udział w zdarzeniu przyznali, że czasem zdarzało się, iż ktoś pod wpływem alkoholu bywał niemiły, ale do aż tak agresywnego zachowania nie dochodziło. Sytuacja sprawiła, że poszkodowany ratownik przez długi czas zmagał się ze strachem, gdy wykonywał pracę.
O tym, czy i jaka kara zostanie zasądzona oskarżonym, dowiemy się po procesie, który wkrótce ma ruszyć. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.
.jpg)
Napisz komentarz
Komentarze