Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Sztuczna inteligencja totalnie zmienia zasady kampanijnej gry

Na ten moment widać więcej takich zastosowań AI, które ograniczają naszą wolność wyboru. Z drugiej strony młoda generacja mierzy kandydatów miarą ich autentyczności w sieci – mówi dr hab. Aleksandra Przegalińska, badaczka rozwoju nowych technologii
Sztuczna inteligencja totalnie zmienia zasady kampanijnej gry

Autor: Olek Knitter | Zawsze Pomorze

Pojawiają się głosy, że to lepsza kampania w internecie zadecydowała o tym, że prezydentem został Karol Nawrocki. Faktycznie wpływ tego, co się działo w sferze internetowej, a także wykorzystanie sztucznej inteligencji, na wyniki wyborów był tak duży. 

Był ogromny. Symboliczny jest tu choćby fakt, że w drugiej turze to tradycyjne telewizje pokazywały nagrania z YouTube’a z debat między dwoma kandydatami, a Sławomirem Mentzenem. Sam Mentzen jeszcze niedawno określał siebie mianem tiktokera. a nie polityka. Ta jego ogromna obecność na TikToku teraz przekłada się na bardzo dużą rozpoznawalność wśród młodych ludzi. Partia Razem też bardzo mocno postawiła na przekaz internetowy. Były tam jakieś różne referencje do Minecrafta, przecież w Minecrafta grają dzieciaki, młodzież. To są komunikaty skierowane do nich. Do tego słyszymy sporo o tym, że – zwłaszcza w sztabie PiS – postawiono na tzw. mikronarracje, które były kierowane do bardzo dobrze sprofilowanych przez algorytm grup. To był przekaz multiplikowany, trochę inny dla każdej z grup. 

Nie ma takiej technologii, zwłaszcza takiej potężnej technologii, która by nie zmieniała sposobu, w jaki funkcjonujemy - mówi Aleksandra Przegalińska (materiał prasowy)

Żeby kierować celnie te mikronarracje, trzeba mieć te grupy jakoś zbadane, zidentyfikowane. Skąd partie biorą te dane? 

To są dane, które sami zostawiamy, jako nasz cyfrowy ślad. Można je zbierać na masę różnych sposobów. Z mediów społecznościowych, których część jest całkowicie pootwierana. Są też firmy, które zbierają takie dane, dotyczące chociażby tego, jak dużo ludzi korzysta z domowego Wi-Fi, co bardzo dużo mówi o ich sposobie spędzania czasu. Czy siedzą w domu, czy pracują, o której wracają, jak długo siedzą wieczorem, czy ktoś w nocy ogląda Netflixa, czy śpi? Do tego jest masa ludzi, która pracuje w marketingu elektronicznym, w którym ustala się, o której godzinie powinno się wyświetlić dany post, do jakiej populacji on powinien być dokładnie skierowany. Tym procesem można bardzo mocno sterować. Coraz więcej wydatków przeznaczanych jest na kampanie w mediach społecznościowych. Sztaby, zwłaszcza tych zasobniejszych partii, po prostu to robią. 

PRZECZYTAJ TEŻ: Za dwa, trzy lata wyzwaniem może się stać skuteczna kontrola AI

Czyli wygrała ta partia, która lepiej radziła sobie z internetem?

Nie chciałabym wchodzić w tematy ściśle polityczne, ale zastanawiam się, na ile to były wybory prezydenckie, na ile to był jednak jakiś rodzaj referendum za lub przeciw polityce aktualnego rządu. Nie jestem pewna czy osoby, które nie zagłosowały na Rafała Trzaskowskiego faktycznie miały zarzuty do samego kandydata, czy bardziej miały zastrzeżenia do rządu. Gdyby te wybory odbyły się kilka miesięcy po tym, jak koalicja 15 października przejęła władzę, to jestem w stanie sobie wyobrazić, że wynik byłby zupełnie inny. Tak więc należy doceniać wagę technologii w całym tym procesie zarządzania kampanią, ale też trzeba brać pod uwagę inne rzeczy. 

Czy przy tak zaawansowanym technologicznie i sterowanym do konkretnych grup wyborców przekazie, nie zaczynamy mieć do czynienia z demokracją jakiegoś innego rodzaju, niż do tej pory? 

Nie ma takiej technologii, zwłaszcza takiej potężnej technologii, która by nie zmieniała sposobu, w jaki funkcjonujemy. Zmienił nas silnik parowy, elektryfikacja, internet, a teraz do tego dokłada się jeszcze sztuczna inteligencja i jej algorytmy, które mogą profilować, personalizować treści. AI pozwala także samodzielnie tworzyć treści, najróżniejsze deepfake, też wykorzystywane w kampaniach. Oczywiście to totalnie zmienia zasady gry i ci, którzy będą to lepiej rozumieć, będą czerpać z tego korzyści. A ci, którzy będą się bardziej opierali na tradycyjnych przekazach, będą mogli je kierować tylko do określonej grupy, która tych przekazów się trzyma. Ale ta grupa będzie maleć. 

ZOBACZ TAKŻE: Kiedy AI zastępuje przyjaciela. Pokolenie samotnych serc

Ja bym powiedział, że to zmienia nie tyle reguły gry, co możliwości graczy. A moje pytanie dotyczyło właśnie tego, czy w związku z nowymi możliwościami nie trzeba także przemyśleć zmiany reguł naszej demokracji.

Z całą pewnością to jest już w tym momencie niezbędne. Tym bardziej, że nie udało nam się takich ustaleń poczynić przy okazji rewolucji internetowej, a zwłaszcza rewolucji mediów społecznościowych. Kiedy 10-15 lat temu media społecznościowe przejęły naszą uwagę, rozwijały się jakby trochę samopas. Skutki tego bywają opłakane. Bańki algorytmiczne pogłębiają polaryzację. Sztuczna inteligencja też będzie zmieniała zasady gry. Proszę zauważyć co się dzieje za Atlantykiem. Właściwie nie ma dnia, żeby Donald Trump nie publikował jakiegoś deepfake'a, stworzonego przez sztuczną inteligencję, w którym pokazuje coś, czego nie ma, np. wieżowce Trump Tower w Gazie. Albo on sam wciela się w papieża. To można zrobić w sekundę i wysłać taki przekaz do masy ludzi. Zresztą w Polsce też obserwowaliśmy w tej kampanii wysyp deepfake'ów. W memach, w satyrze politycznej, w komunikacji, ale też w brudnych kampaniach jest coraz więcej sztucznej inteligencji. 

Było rzeczywiście coś brudnego w tej kampanii? Zwolennicy Karola Nawrockiego nazywali tak wyciąganie niewygodnych faktów z jego życiorysu, ale to przecież nie było fabrykowane przez AI. 

Nie słyszałam by został wygenerowany jakiś deepfake z którymś z kandydatów czy kimś z jego otoczenia i potem fałszywie oskarżono tę osobę, że zrobiła coś, czego nie zrobiła. Natomiast ledwie pół roku temu, w amerykańskiej kampanii prezydenckiej, wykorzystano sztuczną inteligencję do tego, żeby sklonować głos Joe Bidena. Następnie ten sklonowany głos dzwonił do obywateli i tłumaczył im, że nie warto brać udziału w wyborach prezydenckich. I tutaj mamy już do czynienia rzeczywiście z zastosowaniem sztucznej inteligencji do absolutnie brudnych zagrań i siania dezinformacji. 

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nadużycia, tworzenie fikcji, nieczyste reguły gry. Ciemna strona kampanii prezydenckiej

Wracając do kwestii regulacji użycia AI w polityce...

Uważam, że absolutnie musimy złapać byka za rogi. Musimy się zastanowić co naszym zdaniem jest względnie dopuszczalne, a co nie jest dopuszczalne. Trzeba też przyłożyć się do tego, żeby pokazywać jaki byłby pozytywny potencjał tej technologii w kampaniach albo w procesach politycznych. Na ten moment rzeczywiście widać więcej takich zastosowań AI, które ograniczają naszą wolność wyboru. Z drugiej strony młoda generacja mierzy kandydatów miarą ich autentyczności w sieci. Uważa, że jeśli ktoś się naturalnie zachowuje w sieci, jest streamerem, na YouTubie, na TikToku czy Instagramie pokazuje swoje debaty, dyskusje, swoje życie, to dla nich to jest nowa technologiczna autentyczność. I to jest zjawisko, którym politycy powinni się zacząć przejmować. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama