Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Nadużycia, tworzenie fikcji, nieczyste reguły gry. Ciemna strona kampanii prezydenckiej

Mamy wątpliwości? Nie wierzymy w oświadczenia kandydata? Skorzystajmy z ustawy o dostępie do informacji publicznej. Wysłanie maila do instytucji zajmie nam 15 sekund - radzi bacznie obserwujący kampanię prezydencką Szymon Osowski, prezes zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska
Nadużycia, tworzenie fikcji, nieczyste reguły gry. Ciemna strona kampanii prezydenckiej

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Są już pierwsze wnioski z obserwacji zbliżającej się do finiszu kampanii prezydenckiej?

Przyglądamy się kilku kwestiom, m.in.wykorzystaniu w kampanii zasobów publicznych. Sprawdzamy kto i gdzie organizuje kampanię, czy odbywa się to na równych zasadach, jak i gdzie organizowane są spotkania lokalne.

Stwierdziliście jakieś nadużycia?

Zauważyliśmy, że kandydaci trochę się pilnują, wybierając miejsca spotkań. Za to zwróciliśmy uwagę na rozsyłanie przez sztab Rafała Trzaskowskiego ulotek do samorządów. Wystąpiły pewne wątpliwości, czy takie ulotki powinny być przekazywane radnym w ramach akcji Samorządy Naprzód. Jest to rzecz  nie do końca uregulowana przez nasze przepisy wyborcze. Nie można jednak powiedzieć wprost, że mamy do czynienia z naruszeniem kodeksu wyborczego. Są to raczej działania na granicy.

CZYTAJ TEŻ: Ile będą kosztowały wybory prezydenckie? Dużo więcej niż pięć lat temu

Pojawiły się ostatnio doniesienia, że jeden z kandydatów  - jeszcze w poprzednich wyborach - miał płacić za zbieranie fałszywych podpisów poparcia pod swoją kandydaturą. Zetknęliście się z takim procederem?

Bardzo ciężko jest coś takiego wyłapać. Dopóki ktoś nie opowie o konkretnej sytuacji, nie stanie się świadkiem, brakuje punktu zaczepienia. Uważam, że tego typu oskarżenia powinny zweryfikować organy ścigania. Ogólnie rzecz biorąc, kupowanie podpisów byłoby robieniem farsy z demokratycznych procesów.

A co z finansowaniem kampanii wyborczej? Dowiemy się kto, ile i za co przy promowaniu kandydata zapłacił?

Dowiemy się. Rozliczenia komitetów wyborczych i poszczególnych, wpłacających na kampanię wyborców będą ogólnie dostępne, więc każda osoba będzie mogła o nie zawnioskować. Natomiast są rzeczy, które uciekają. Zmian wymaga kwestia banerów wyborczych. Patrząc na to, ile ich rozwieszono, każdy człowiek  rozsądny odczuwa pewien dysonans poznawczy. Liczba wiszących banerów na pewno przekracza zdolności finansowe niektórych kandydatów. Przy tym kodeks wyborczy dopuszcza, że możemy takie rzeczy, jak wywieszanie banerów, robić nawet bez komitetów wyborczych, żeby wspierać danego kandydata.

Jak ucywilizować ten problem? 

Powinny być na to limity finansowe. Limity te, zarówno w wyborach prezydenckich, jak i w wyborach samorządowych czy parlamentarnych, muszą być wyższe. Równocześnie bardzo restrykcyjnie należy pilnować,  żeby nie było możliwości wspierania danego kandydata poza systemem. Wówczas pojawiają się nieczyste reguły gry.

Szczęśliwie w Polsce nie jest możliwe, jak np.  w Stanach Zjednoczonych, zaoferowanie wyborcy miliona dolarów za wsparcie konkretnego kandydata..

W ogóle sobie tego nie wyobrażam. Natomiast powtarzam: by nie tworzyć fikcji, powinniśmy urealnić limity finansowe w kampaniach wyborczych. Na razie żyjemy w fikcyjnym państwie wyborczym, gdzie partie oficjalnie przeznaczają na kampanię zadeklarowane pieniądze. A potem i tak, patrząc chociażby na kosztujące o wiele więcej banery, widzimy, że wszystko się już na pierwszy rzut oka nie zgadza. Jeśli w wielu przestrzeniach tworzymy fikcje,  później się dziwmy, dlaczego to państwo funkcjonuje tak, a nie inaczej.

Puszczamy do społeczeństwa oko - wiecie, rozumiecie, jak to jest. Każdy orze jak może...

Najgorsze, że to nie buduje postawy propaństwowej. Jeżeli wszyscy musimy mrugnąć okiem, albo udawać, że nie widzimy, co się dzieje, w efekcie nie zbudujemy przekonania, że powinniśmy dbać o wspólnotę. Wiele osób zwraca się do sieci Watchdog Polska, z propozycjami, by wprowadzić konkretne uregulowania, sugerując, że prawo powinno być bardziej  restrykcyjne.  Oczywiście, prawa trzeba przestrzegać, ale demokracja to nie tylko prawo.  Umawiamy się na pewien system i powinniśmy pilnować tego systemu sami, a nie naciągać go. Za wszystko trzeba pewnej odpowiedzialności. Z niepokojem też obserwuję, jak spłaszcza się debata publiczna. I nie chodzi mi o samych kandydatów, ale także o nas samych - wyborców. Pozwalają nam na to media społecznościowe.

Łatwo narzucić ton tej debacie. Na początku tygodnia znów zaczęto nas ostrzegać przed zmasowaną dezinformacją ze strony służb rosyjskich, białoruskich,mającą zaburzyć proces wyborczy w Polsce. Obserwujecie państwo to zjawisko?

Tak. Naszym bardzo ważnym działaniem jest przeciwdziałanie dezinformacji poprzez  rzetelne informowanie o różnych sprawach. Z tego powodu zachęcamy do korzystania z dostępu do informacji. Jeżeli ma ktoś wątpliwość, z jakiego powodu coś się stało lub ile pieniędzy na co wydano, powinien skorzystać z polskiej ustawy o dostępie do informacji publicznej.  Pozwala ona na skuteczne wysłanie z komórki maila do określonej instytucji publicznej, chociażby z pytaniem co i za ile kupiła. Napisanie takiego maila zajmie nam 15 sekund, a instytucja zobowiązana jest nam odpowiedzieć na pytanie.  I nie musimy już wierzyć we wszystko, co czytamy w internecie. Z tego samego telefonu, na którym oglądamy krótkie filmy w mediach społecznościowych, jesteśmy w stanie zweryfikować ich prawdziwość. W świecie dezinformacji systemowej zachęcamy, by każdy z nas zdawał sobie z tego sprawę.

Pokazał to przypadek ujawnienia losów kawalerki pana Karola Nawrockiego, gdy okazało się, że do pewnych ustaleń nie są potrzebne służby ABW

To jest klasyczna sytuacja, pokazująca, jak ważne jest prawo do informacji. Z ogólnie dostępnych danych, dotyczących ksiąg wieczystych, z informacji, które posiada urząd, jesteśmy w stanie zweryfikować oświadczenie kandydata, twierdzącego,  że ma tylko jedno mieszkanie. Dowiedzieliśmy się przy tym, co zadziało się z majątkiem publicznym.

ZOBACZ TAKŻE: Czy młodzi pójdą na wybory? I na kogo zagłosują? Jest sondaż

W tym przypadku zadziałali dziennikarze. Pozostaje pytanie, czy przeciętnemu obywatelowi będzie się chciało bawić w weryfikację oświadczeń kandydatów. 

Oczywiście, nikogo nie zmusimy do tego, żeby się dopytywał. w kolejnych instytucjach. Natomiast z punktu widzenia praw, jakie mamy, warto polegać bardziej na sobie, niż na filmikach z internetu. 

To są tylko apele. Ostatnio na forum pewnej kaszubskiej gminy przeczytałam szeroko udostępniany fake news o planowanym wysyłaniu przez Polskę wojska do Ukrainy. Pokazuje to, że zasięg tej dezinformacji jest dosyć szeroki. 

I tu się z panią zgadzam. Jestem coraz bardziej przerażony, w co ludzie bezkrytycznie wierzą w internecie. Dlatego wszyscy powinniśmy odrobić lekcję z umiejętnego docierania do informacji.  Okazuje się, że nawet największa bzdura w internecie może być tysiąc razy powielana i ludzie zaczynają ją powtarzać. To jest bardzo niebezpieczne dla  standardu demokratycznego państwa. Nie potrzebujemy często służb rosyjskich, żeby udostępniać nieprawdę, która zaczyna być w oczach innych ludzi prawdą. I to fakt, że nierzadko tak dzieje się nawet w niewielkich gminach.

Wicepremier Krzysztof Gawkowski ostrzegł niedawno, że za świadome i opłacone rozsiewanie nieprawdy można zostać oskarżonym o szpiegostwo i pójść do więzienia...

Tak już daleko bym nie szedł, natomiast od polityków oczekiwałbym rozwiązań systemowych. Nie ględzenia, że jest źle, tylko systemu, który by z tym  sobie poradził. A zacząć trzeba od rzetelnej edukacji w szkołach. Młodzi ludzie, surfujący w internecie nie są uczeni, jak weryfikować różne rzeczy. Bez tego daleko nie dojdziemy.

Wiele wskazuje, że pierwsza tura wyborów nie wyłoni ostatecznie nowego prezydenta. Czy spodziewa się pan jeszcze jakiejś większej bomby, która przewróci stolik między pierwszą a drugą turą?

Prawdopodobnie w drugiej turze zmierzą się panowie Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Myślę, że w przypadku Rafała Trzaskowskiego wiele się już nie wydarzy.Wszystko, co można było mu zarzucić - awaria Czajki, udolne lub nieudolne zarządzanie Warszawą - pojawiło się już w wyborach w 2020 roku. Za to jeśli chodzi o Karola Nawrockiego, to miałem możliwość wypowiedzieć się po ubiegłotygodniowym reportażu Superwizjera na temat trójmiejskich sutenerów. I po pokazaniu na tym tle kandydata Nawrockiego. Jestem kompletnie zaskoczony, że taka osoba kandyduje na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej. Nie chodzi tu o prawo, ale uważam, że  jest pewna granica, której naprawdę nie powinniśmy przekraczać. Wiedząc, że kandydat na prezydenta stał na bramkach,  tak naprawdę trudno uwierzyć, że nie orientował się, co się dzieje w Trójmieście. To sytuacja trochę niepokojąca,  że jednym z kandydatów jest osoba, która ma takie, a nie inne zaszłości historyczne. Oczywiście, przeciętnego obywatela nie deprecjonuje stanie na bramkach w przeszłości, ale w tym przypadku mówimy jednak o kandydacie na najwyższy urząd w państwie.

Wpłynie to na wyniki głosowania?

Każdy wybierze, co lubi.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

i przede wszystkim... 16.05.2025 19:21
...zero rozmowy o programie, kierunku, strategii. Czcze obietnice, haki, kłamstwa, oszczerstwa, szydera, rechot o polew.... Do żłobu, panowie! Kto pierwszy do żłobu? Ruszyła gonitwa na oczach narodu!

Reklama
ReklamaZiaja włosy rosinna pielęgnacja