60 lat kapłaństwa ks. Piotra Wysgi – duchownego, który zmienił Tczew
O zasługach ks. Piotra Wysgi można by napisać książkę, a nie jedynie artykuł. To długoletni proboszcz najstarszej parafii w Tczewie, gorliwy duszpasterz, prałat honorowy Jego Świętobliwości, kanonik senior Kapituły Katedralnej Pelplińskiej, egzorcysta, diecezjalny duszpasterz neokatechumenatu, wybitny znawca sztuki, a także honorowy obywatel Miasta Tczewa.
Od kleryka do proboszcza – początki w Tczewie
Urodził się 16 kwietnia 1941 roku w Przedborzu k. Radomska. Jak sam wspomina, pierwsze powojenne lata życia spędził na Warmii i Mazurach. Później przeniósł się do Bydgoszczy. W latach 1959-65 odbywał studia filozoficzno-teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie. 6 czerwca 1965 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk ówczesnego biskupa Kazimierza Józefa Kowalskiego.
CZYTAJ TEŻ: Ksiądz z kolędą u bezdomnych. Takie rzeczy tylko w „Boskim Prysznicu”
„Obym tu nigdy nie był wikariuszem”
Zapytany o pierwszy kontakt z tczewską farą, jak określa się kościół Podwyższenia Krzyża Świętego w Tczewie, mówi uśmiechając się do tamtych wspomnień.
– Gdy jako kleryk w pelplińskim seminarium, przyjeżdżałem do komisji poboru wojskowego w Tczewie i przy okazji odwiedzałem Farę, mówiłem sobie w duchu: „Obym nigdy nie był wikariuszem w tym kościele”. Gdy patrzyłem na kościół, to serce się krajało. To był obraz nędzy i rozpaczy. Tak naprawdę wszystko wymagało gruntownego remontu.
.jpg)
Życie przyniosło mu jednak zgoła inne zadanie. 30 czerwca 1967 roku przybył na mocy biskupiego dekretu do Tczewa. Tu przez ponad 20 lat był wikariuszem w staromiejskiej parafii. 1 stycznia 1988 r. został ustanowiony proboszczem. Przez lata wkładał wiele wysiłku w zabiegi na rzecz odrestaurowania najstarszej tczewskiej świątyni.
– Byłem bardzo długo wikariuszem – wspomina proboszcz senior. – Wszystko przez pożar fary przed 42 laty.
Pożar fary i odbudowa świątyni z pomocą całego miasta
Kiedy miał miejsce pożar fary proboszcz był nad morzem w Juracie. Nie wiedział, że wieżę strawił ogień. Ks. Wysga, dziekan tczewski ś.p. ks. Stanisław Cieniewicz i jeszcze jeden duchowny pojechali poinformować go o pożarze.
– Proboszcz niczego nie świadomy zapytał nas „Co tam w Tczewie słychać” - wspomina ks. Wysga. – No to powiedzieliśmy „Wszystko w porządku, tylko fara się spaliła”. Ks. Preis po tej wiadomości dostał zapaści. Zapowiedział nam, że do tego kościoła nie wejdzie. I faktycznie przez prawie miesiąc nie wchodził. Msze święte prowadził w kościele szkolnym, a w niedzielę na obecnym placu Świętego Grzegorza. W tym czasie miałem odejść na inną parafię, ale ks. Wacław Preis pojechał do biskupa Czaplińskiego i powiedział, że on tej fary nie będzie odbudowywał. „Wikary parafię zna – niech on odbudowuje. Niech on zostanie w mojej parafii, niech nie odchodzi”.
Skarby tczewskiej fary: Sambor, Mestwin i odkrycia pod posadzką
I tak go zostawili w Tczewie.
- To był trudne czasy komunizmu, ale miałem to szczęście, że dostawałem dużo pomocy. Ówczesny prezydent Tczewa Czesław Glinkowski, jak szedł pieszo do pracy, to zawsze sprawdzał jak postępują prace w kościele. Potem pytał co potrzeba. W tym czasie mieliśmy pieniądze, ale nie było towarów potrzebnych do remontu. Bo co z tego, gdy mogliśmy kupić cement, ale tylko pół tony, czy cztery deski. Z taką ilością nic nie udałoby się zrobić. Potrzebowałem całe kontenery materiałów. Prezydent dał mi taki „glejt”, dzięki któremu mogliśmy kupić potrzebne materiały budowlane tyle ile jest potrzebnych. Nawet w czasie stanu wojennego nie było problemu z kontynuacją prac w kościele – dodaje ks. Wysga.
.jpg)
Proboszcz senior wspomina także dwie ważne dla Tczewa postacie historyczne: księcia Sambora II – założyciela miasta oraz księcia Mestwina, który założył powiat tczewski. Duchowny w zakamarkach świątyni odnalazł dwie drewniane rzeźby – co prawda pozbawione polichromii, ale z insygniami władzy – w koronach. Okazało się, że to właśnie te dwie ważne historyczne postacie. Figurki zostały odrestaurowane i zajęły zaszczytne miejsce w średniowiecznej świątyni.
Marzenie o pastorale z Rzymu
1 lipca minie już 58 lat, jak ks. prałat związał się nie tylko z tczewską parafią, ale i miastem. Jego inicjatywy przyczyniły się do rozwoju życia duchowego i kulturalnego Tczewa. To za jego sprawą odkryto pod posadzką kościoła pochówki, zabytkowe freski, wnętrza świątyni odzyskały blask. Kościół przestał być z ponurym ciemnym wnętrzem, zaczął ciepłem tworzyć całkiem inny klimat do modlitwy. Dzięki zaangażowaniu księdza Wysgi sukcesywnie odrestaurowywano wszystkie elementy wyposażenia. Jak sam wspomina uczestniczył w około 300 pielgrzymkach, założył kilka zespołów, chórów, wspólnot.
– Mam jeszcze tylko jedno marzenie – mówi ks. Wysga. – Chciałbym jeszcze raz pojechać do Rzymu. Obiecałem sobie, że gdy po odejściu naszego sufragana ks. Arkadiusza Okroja w naszej diecezji nie ma biskupa pomocniczego, a jest potrzebny, wybrany zostanie nowy sufragan – a mam upatrzonego kandydata – to pojadę do Rzymu kupić dla niego pastorał z drzewa oliwnego.
Na razie jednak ks. Piotr Wysga nie zdradza kto jest tym faworytem.
Napisz komentarz
Komentarze