Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Pomorze oczekuje na letni nalot gości. Czy nas nie zadepczą?

Na południu Europy mieszkańcy masowo protestują przeciw najazdom turystów, którzy dewastują zabytki i przyrodę, podnoszą ceny żywności oraz mieszkań, doprowadzają do wyludnienia centrów miast. Pomorze w minionym roku odwiedziło 7 milionów osób. Ile ich będzie w tym roku? I czy nas nie zadepczą? Sprawdzamy.
Hel
Mieczysław Wądołowski, burmistrz Helu nie wiąże spadku liczby ludności z nadmierną turystyką

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

7 milionów turystów na Pomorzu w 2024 roku. Jaki będzie 2025 rok?

Ilu w tym roku przyjedzie gości na Pomorze, jeszcze nie wiadomo. Pozostają szacunki i prognozy oparte o zeszłoroczne informacje. 

– Bazujemy albo na danych, które GUS publikuje w miarę na bieżąco, albo na opiniach badawczych przedsezonowych, gdzie jest konkretna deklaracja ze strony turystów – przyznaje Łukasz Magrian, dyrektor Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej.


Czy wiesz, że w 2024 roku województwo pomorskie odwiedziło ok. 7 mln turystów krajowych?


  • Do tego trzeba dołożyć obcokrajowców, głównie ze Skandynawii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Czech i Słowacji, którzy stanowili od 20 proc. w Trójmieście do 15 proc. w regionie wszystkich przyjeżdżających.
  • Można więc liczyć, że na jednego mieszkańca przypadało prawie czterech przyjezdnych.

Z badania „Urlopowy Kompas Polaków: Wakacje 2025” wynika, że wczasowicze najczęściej wybiorą polskie Wybrzeże, a z miast – Kołobrzeg, a potem Gdańsk, Kraków i Zakopane. Wiele zależy od pogody. 

– Turyści z reguły rezerwują pobyt na ostatnią chwilę – tłumaczy prezes PROT.

Jedno jest pewne – branża turystyczna przynosi dla regionu zyski i dodatkowe miejsca pracy. Pozostaje pytanie – jakim kosztem?

Bunt turystycznych rajów

Od Barcelony po Wenecję, od Majorki po Wyspy Kanaryjskie przetaczają się protesty przeciw masowemu ruchowi turystycznemu. To, co dla przyjezdnych jest kilkudniową atrakcją, dla miejscowych staje się koszmarem. 

  • Tłumy na ulicach.
  • Brak miejsc parkingowych.
  • Drożyzna w restauracjach i na straganach.
  • Brak tanich mieszkań na wynajem.
  • Pustoszejące centra miast.

To wszystko staje się ceną za życie w atrakcyjnym miejscu.

Turyści przeszkadzają Polakom?

Czy nam też zaczyna to już przeszkadzać? Tak do końca... nie wiadomo. W „Raporcie z wdrożenia standardów turystyki zrównoważonej w województwie pomorskim” z grudnia ubiegłego roku czytamy, że w naszym regionie nie monitoruje się poziomu zadowolenia mieszkańców z rozwoju turystyki oraz nie analizuje jej wpływu na lokalne społeczności. A bez systematycznego zbierania takich informacji, trudno jest zidentyfikować problemy, takie jak:

  • przeciążenie infrastrukturą,
  • rosnące koszty życia
  • czy konflikty między mieszkańcami a turystami.

Ogranicza to także możliwość wdrożenia działań naprawczych, które mogłyby złagodzić negatywne skutki turystyki i poprawić jakość życia lokalnych społeczności.

Dlaczego uciekają mieszkańcy?

Także w Polsce odpowiedzialnością za wyludnianie się niektórych miejscowości obarcza się rynek turystyczny. Znaczące, że najbardziej spada populacja w nadmorskich miastach. 

  • W ciągu ostatnich dwudziestu lat tylko Władysławowo, Hel i Jastarnia straciły ponad 30 proc. mieszkańców!
  • W Helu mieszka obecnie 3 tys. osób. Latem do tego miasteczka przybywa nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Dziennie. Rocznie szacuje się liczbę gości na 600 tys. osób.
  • Przewozy kolejowe z 2 milionami pasażerów na trasie Reda-Hel biją rekordy krajowe.

Mieczysław Wądołowski, burmistrz Helu nie wiąże spadku liczby ludności z nadmierną turystyką. 

– Zapominamy, że przed 20 laty połowę społeczności Helu stanowiło wojsko – przypomina burmistrz. – Po wycofaniu się armii żołnierze posprzedawali mieszkania. Ponadto w całej Polsce spada przyrost naturalny...

Hel
W Helu mieszka obecnie 3 tys. osób. Latem do tego miasteczka przybywa nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Dziennie (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Burmistrz nie zgadza się również z tezą, że poza sezonem miasteczko pustoszeje i straszą w nim jedynie puste mieszkania.

– Nie ma takich mieszkań i apartamentów! – podkreśla z naciskiem Mieczysław Wądołowski.

U nas lokale zajęte są praktycznie przez cały rok, bo, oprócz listopada, może lutego, w Helu nie ma przerwy sezonowej! Nie zamykają się restauracje, działają cztery muzea, biznes się kręci. Turyści są przez cały rok, i oby tak zostało. Nie mamy alternatywy – w Helu nie działają większe zakłady produkcyjne, opieramy się prawie wyłącznie na turystyce. I będziemy się dalej rozwijać, gdyż Agencja Mienia Wojskowego sprzedała kolejne działki pod obiekty turystyczne lub działki indywidualne.

Mieczysław Wądołowski / burmistrz Helu

Infrastruktura Helu też wystarcza, by obsłużyć przyjezdnych. Działa tam przecież szpital zabezpieczający zwiększone potrzeby zdrowotne.

– Przyrody nam na pewno nie zadepczą – kończy burmistrz. – Jest ona w dużym  stopniu dziewicza, niedługo zresztą powstanie nowy rezerwat. Nie działają tu żadne duże dyskoteki.

Wydmy i problem toaletowy

Skoro jesteśmy już przy zadeptywaniu, to na plażach nad Bałtykiem coraz częściej widać ogrodzenia oddzielające pas piaszczystego brzegu od wydm i lasu. Mają zapobiegać niszczeniu cennej oraz chronionej roślinności wydmowej przez turystów, którzy udają się między drzewa, najczęściej za potrzebą. Bowiem do lasów „na stronę” chodziło się zawsze.

ogrodzenie chroniące wydmy
Ogrodzenie chroniące wydmy (fot. M. Zakrzewska | Urząd Morski w Gdyni)

Brak toalet jest bolączką wszystkich plaż. Wójt Sztutowa Robert Zieliński wskazuje, że nie ma porozumienia z Lasami Państwowymi, które zarządzają nadmorskimi terenami. Firma zewnętrzna utrzymuje toalety w okolicach plaż, w głębi lasu każdy robi, co chce – dosłownie i w przenośni. 

W Krynicy Morskiej jest inaczej – korzystający z płatnych toalet wspierają rozwój systemu informacji turystycznej, bo na to idą wpływy z WC.

Inny problem z toaletami ma Sopot. Tam publiczne szalety były wykorzystywane jako miejsca noclegowe przez osoby w kryzysie bezdomności. Dlatego w tym sezonie w toaletach publicznych obowiązywać będzie płatność wyłącznie kartą, a straż miejska dostawać ma automatyczne powiadomienia, gdy toaleta będzie zajęta dłużej niż 20 minut.

Plaga ciemnych okien

Najem krótkoterminowy jest traktowany jako plaga nie tylko w Europie. Borykają się z nim wszystkie większe miasta – od Berlina, przez Pragę, Amsterdam, Madryt, po Kraków. Problem nie omija także Trójmiasta. 

  • W Gdańsku coraz więcej osób ucieka z Głównego Miasta przejmowanego przez jedno-, kilkudniowych turystów. Pustoszeją przedszkola i szkoły.
  • To samo dzieje się w centrum Sopotu.
  • Również w Gdyni poza sezonem wiele mieszkań odstrasza ciemnymi oknami.

Co gorsza, skala zjawiska nadal jest nierozpoznana. Dlatego ostatnio gdyńscy radni podjęli decyzję o wpisaniu z urzędu wszystkich wynajmujących na krótko lokale na listę osób zobowiązanych do poboru od turystów opłaty miejscowej.

Władze miast czekają na zapowiadane uregulowania unijne, wprowadzające obowiązek rejestracji najmu, zbierania i udostępniania danych przez platformy cyfrowe, oraz możliwość ograniczania najmu przez władze lokalne.

Miastem, które od dawna walczy o odgórne uregulowanie prawnych kwestii związanych z wynajmem krótkoterminowym, jest Sopot. 

Chcemy likwidacji szarej strefy oraz większej odpowiedzialności właścicieli. Jeśli oferta pojawia się na platformie Airbnb czy Booking, powinna mieć numer znajdujący się w ewidencji krajowej lub lokalnej. Trzeba to uregulować do wiosny przyszłego roku.

Magdalena Czarzyńska-Jachim / prezydentka Sopotu

Niektórzy wskazują na przykład Nowego Jorku, gdzie już przed dwoma laty wprowadzono limit pozwalający na wynajem do 30 dni w ciągu roku. Z kolei wynajem na platformie bez wcześniejszej rejestracji w mieście skutkuje drakońskimi karami.

Wąskie drogi nad morze

Lato, zwłaszcza w weekendy i w godzinach szczytu, oznacza stanie w korkach – o tym wiedzą kierowcy z Trójmiasta i okolic. Dochodzą do tego skutki zmiany na letnią organizację ruchu, co już widać od kilku dni w Gdańsku. Także poza Trójmiastem trzeba pokonywać wąskie gardła. 

  • Tak jest od lat na trasie w kierunku Władysławowa i Półwyspu Helskiego
  • albo na Mierzei Wiślanej, gdzie do gruntownego remontu (fakt, że koniecznego!) poszła jedyna przebiegająca tamtędy szosa. 

Nie zmieni tego nawet oddanie do użytku Obwodnicy Metropolii Trójmiejskiej, ponieważ do miejscowości nadmorskich prowadzą wciąż te same drogi o niewielkiej przepustowości. A transport kolejowy przejmuje niewielką liczbę pasażerów.

Turyści przybywający samolotami czy schodzący z pokładów wycieczkowców są w  podobnej sytuacji.  Same porty w Gdańsku i Gdyni przyjmą tylko w lipcu i sierpniu łącznie 45 „cruiserów”, niektóre o długości ponad 300 metrów! Ich pasażerowie pojadą zwiedzać zabytki Trójmiasta czy zamek w Malborku. 

Tłumy w malborskim zamku

Tłumy odwiedzających już teraz widać w malborskim zamku.

– Grupy wchodzą na zamek co kilka minut, już od paru lat obowiązują u nas limity wejścia, to maksymalnie 300 osób co pół godziny. Dlatego, jeśli ktoś nie zarezerwuje biletu online, przyjeżdżając „w ciemno”, może odejść z kwitkiem – wyjaśnia Iwona Orszulak z działu marketingu Muzeum Zamkowego w Malborku. – Staramy się rozkładać grupy zwiedzających na cały dzień, by uniknąć największego tłoku między godziną 11 a 14. Nie chodzi tylko o to, by nie zadeptać zamku, mury pewnie wytrzymają. Natomiast musimy zachowywać odpowiednie warunki ekspozycji dzieł na wystawach.

zamek w Malborku
Grupy wchodzą na zamek w Malborku co kilka minut, już od paru lat obowiązują limity wejścia (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Najdroższy deptak Europy

Także decyzja o budowie drogi wodnej do portu w Elblągu, zwanej przekopem Mierzei Wiślanej, przyniosła nadmorskiemu regionowi niebywały wzrost zainteresowania przyjezdnych. Turystyka przekopowa nadal kwitnie.

Najdroższy deptak Europy ma się świetnie, tłumy przyjeżdżają, żeby przejść się od zalewu do zatoki. Właściciele elektrycznych meleksów z Krynicy mają dziś podstawowy kierunek, na przekop. To prawdziwy paradoks, wielu mieszkańców Krynicy obawiało się zagrożenia dla turystyki z powodu przekopu, zaś wyszła z tego darmowa promocja. Jeśli już ktoś tutaj dojechał, to wybiera się też do Krynicy, to ledwie kilka kilometrów. To, że owa promocja jest kosmicznie droga, to już inna sprawa.

Adrian Bogusłowicz / prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej, od wielu lat działający na Mierzei Wiślanej

przekop Mierzei Wiślanej
Turystyka przekopowa nadal kwitnie (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Populacja Krynicy Morskiej wzrasta w sezonie dziesięciokrotnie, ale samorządowcy z Mierzei Wiślanej nie obawiają się protestów stałych mieszkańców.

Jesteśmy przygotowani nawet na więcej ludzi niż się spodziewamy. Pracujemy nad wydłużeniem sezonu wczasowego i by turyści przyjeżdżali nie tylko do Kątów Rybackich, Skowronek czy Sztutowa, lecz też do mniejszych miejscowości. Konkurencja wśród właścicieli ośrodków i pensjonatów powoduje, że nie ma windowania cen pokoi w nieskończoność.

Robert Zieliński / wójt Sztutowa

Adrian Bogusłowicz zapewnia, że turyści są na Mierzei dobrem pożądanym. 

– Czekamy na nich z otwartymi ramionami – mówi. – Nie wyobrażam sobie, by ktoś protestował, że zbyt wiele osób przyjeżdża.

Bezpieczniej, ale nie za darmo

Zebranie w jednym miejscu tych, którzy przyjechali, by się zabawić, z tymi, którzy rano wstają do pracy, niesie ryzyko konfliktów. Mieszkańcy skarżą się na nocne awantury, krzyki, brak poczucia bezpieczeństwa. 

  • W Sopocie już od maja działają – kosztem 40 tys. zł – dodatkowe dwuosobowe patrole policji, a tamtejszą KMP zasili od końca czerwca 12 funkcjonariuszy z Gdańska (koszt – 60 tys. zł).
  • Hel wraz z Jastarnią zatrudnią dodatkowych 22 policjantów.
  • W gminie Sztutowo samorząd wystąpił do KWP w Gdańsku o skierowanie tam na okres lata sześciu dodatkowych funkcjonariuszy, którzy pomogą trzem miejscowym policjantom.
  • Dodatkowi policjanci służą też w Krynicy Morskiej, tworząc patrole wodne

To wszystko nie przychodzi samorządom za darmo. Funkcjonariuszom trzeba zapewnić zakwaterowanie, utrzymanie, paliwo do pojazdów. 

– Na bezpieczeństwie nie oszczędzamy, choć to obowiązek państwa – kwituje Robert Zieliński, wójt Sztutowa.

Tak czy inaczej, Mierzeja Wiślana latem należy do najbardziej bezpiecznych miejsc w kraju. Oprócz policjantów, działają tam także strażnicy graniczni. W Krynicy Morskiej stacjonuje też ambulans pogotowia ratunkowego.

Karetka będzie dyżurować do końca sierpnia. Doświadczenia wskazują, że pacjenci z zachorowaniami zgłaszają się w sezonie do placówek POZ. Zrezygnowaliśmy nawet z nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Krynicy Morskiej, ponieważ zgłoszeń było bardzo mało.

Paweł Chodyniak / prezes Powiatowego Centrum Zdrowia w Malborku

Potrzebna równowaga

– Trzeba znaleźć równowagę – uważa Magdalena Czarzyńska-Jachim, prezydentka Sopotu.

Sopot tak naprawdę jest miastem „kieszonkowym”. Dlatego z założenia nie ma tam dużych dyskotek, nie organizuje się wielkich imprez masowych, w tym nawet sylwestra w przestrzeni publicznej. Powstają za to małe galerie, niewielkie przestrzenie, gdzie można się udać w kilka, kilkanaście osób, posłuchać koncertu, posiedzieć na trawie. Prowadzona jest kampania „Turysto, szanuj Sopot”, a w apartamentach pojawiają się informacje, by pamiętać o segregacji śmieci i o tym, że za ścianą mieszkają niekoniecznie imprezujący sąsiedzi. 

– Chcemy rozbudowywać ofertę uzdrowiskową i rozszerzyć ruch turystyczny na cały rok – przekonuje prezydentka Sopotu.

Może to jest sposób na uniknięcie potencjalnych konfliktów? Zmniejszenie sezonowości i przestrzenne rozproszenie ruchu turystycznego przysłużą się zarówno mieszkańcom, jak i turystom odwiedzającym Pomorze. Nie dość, że ci ostatni skorzystają z pobytu w jednym z najpiękniejszych regionów Polski, to jeszcze nas przy okazji nie zadepczą.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama