Gdańsk wystawił działki za łączną kwotę 39 mln zł, więc ostateczne oferty znacząco przebiły minimalne oczekiwania. Ale też trudno się dziwić, ponieważ to łakome kąski i wielu chciało je dla siebie. Ostatecznie trafiły do deweloperów Intuo z Gdańska i Marvipol z Warszawy.
Gdańska firma zostawiła w polu pięciu konkurentów, wygrywając licytację kwotą 42,24 mln zł. Tym samym została właścicielem większej działki o powierzchni 6,7 tys. m kw. Druga, zajmująca 4 tys. m kw. trafiła w ręce Mavripolu ze stolicy, który pokonał sześć innych podmiotów oferując 43,15 mln zł:
- Większa nieruchomość składa się się z pięciu działek o łącznej powierzchni 6760 m kw. Stoją na niej stare zabudowania, których już nikt nie zamieszkuje.
- Mniejsza nieruchomość składa się z dwóch działek o łącznej powierzchni 4080 m kw. Ich teren jest wolny od zabudowań.
Obaj deweloperzy już działali w Gdańsku, więc tereny nie są im obce. Tym bardziej że ponownie będą musieli zmierzyć się z wymogami konserwatorskimi. Obie działki są pod ochroną, a to oznacza, że nie można niczego wyburzyć - można tylko wyremontować. Wyjątkowa jest bowiem nie tylko ich wielkość, ale i lokalizacja - na Wyspie Spichrzów.
PRZECZYTAJ TEŻ: Tak zmieniła się Wyspa Spichrzów w Gdańsku. To jeden z największych takich projektów w kraju
- Te działki inwestycyjne to prawdziwa perełka - mówił w kwietniu, podczas ogłaszania przetargu Tomasz Lechowicz, dyrektor Wydziału Skarbu UMG. - Nie przypominam sobie w ostatnich latach czegoś porównywalnego.

Wówczas miasto poinformowało, że działki te nie mają być przeznaczone pod kolejne mieszkania. Przekazało wówczas określone wytyczne, które będą musieli spełnić nowi właściciele:
- Nowe budynki mają mieć charakter usługowy, np. biurowy lub zamieszkania zbiorowego z elementami gastronomii czy rekreacji. To oznacza, że na wystawionych na przetarg nieruchomościach nie mają czego szukać deweloperzy mieszkaniowi. Jaka więc zabudowa wchodzi w grę? Przede wszystkim hotele, centrum konferencyjne, biurowce.
- Obie nieruchomości objęte są nadzorem urzędu Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, a to oznacza, że inwestor nie zrobi nic, co nie będzie miało zgody konserwatora. Trzeba na przykład rozstrzygnąć, co dalej z zabudowaniami, które są zlokalizowane na większej nieruchomości. Konserwator może też zażądać np. by nowe budynki wpisywały się w dawną siatkę ulic, co będzie oznaczało zabudowę kwartałową.
- Budynki, które powstaną, w praktyce nie będą mogły przekroczyć 30 metrów wysokości - zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, który obowiązuje od 1998 roku.
- Inwestor będzie musiał wkomponować w projekt miejsca na parkowanie aut. Dla większej nieruchomości jest to co najmniej 119 miejsc, dla mniejszej - minimum 67. W praktyce oznacza to większy koszt inwestycji.
PRZECZYTAJ TEŻ: Pokaż cennik, deweloperze. Klient ma prawo wiedzieć, ile zapłaci za mieszkanie
Działki mają nowych zarządców, ale jeszcze daleko do tego, abyśmy zobaczyli, co na nich dokładnie powstanie.
























Napisz komentarz
Komentarze