Open'er Festival 2025. Festiwal, który znowu tętni różnorodnością
Tegoroczny Open’er Festival jest naprawdę niezwykle zróżnicowany. Znajdą tu coś dla siebie zarówno młodzi, jak i starsi. Mikołaj Ziółkowski, szef Alter Artu - organizatora festiwalu - na środowej konferencji w namiocie medialnym mówił o tym, że tak ważni jak headlinerzy, są wykonawcy z drugiego i trzeciego rzędu. Pierwszy dzień pokazał to bardzo dobitnie, aczkolwiek tłumów nie przyciągnął.
Tak bawiła się openerowa publiczność. Zobacz zdjęcia!

Dużo miejsca było pod scenami, w strefach gastronomicznych i partnerskich, dzięki czemu można było bardzo komfortowo doświadczać festiwalowej atmosfery. No i nie zapominajmy o pogodzie - dawno na Babich Dołach nie mieliśmy tak ciepłego dnia, a przede wszystkim wieczora. A do tego obłoki srebrzyste, które stały się głównym punktem wszystkich zdjęć nocnego nieba nad lotniskiem w Gdyni-Kosakowie.
CZYTAJ TAKŻE: Open'er Festival 2025. Poznaliśmy już wszystkich wykonawców tegorocznej edycji
Szef festiwalu zwrócił też uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz - gender equality podczas tegorocznej edycji. Może jeszcze nie jest pół na pół, ale jest do tego coraz bliżej. A sam fakt, że pierwszym dniem zawładnęły kobiety, jest tego najlepszym przykładem.
Massive Attack. Polityczne przesłanie i ciężar emocjonalny
Oczywiście, Open’er Festival zapełnił się pierwszego dnia przede wszystkim ze względu na legendę trip-hopu, Massive Attack, ale - mimo bardzo dobrego, zrównoważonego doboru utworów, z nieśmiertelnym „Teardrop” na czele - to nie oni byli bohaterami środy na Babich Dołach. Zespół zagrał koncert, który niektórzy mogą odebrać jako trudny w odbiorze.
Mocno nacechowany politycznymi i społecznymi tematami, ale to coś, o czym się dziś w sztuce często zapomina - muzyka jest jednym z nośników świadomości tego, co się dzieje na świecie. Często zwraca uwagę na to, co umyka mediom i opinii publicznej. Massive Attack dali do pieca, pokazując, że z koncertu można wyjść z naprawdę ciężką głową. Trochę jak po seansie „Oppenheimera”.

Raye, Gracie Abrams, Jorja Smith i Magdalena Bay skradły serca publiczności
Supermankami okazały się Gracie Abrams, Magdalena Bay, Jorja Smith i Raye. Do tego Schoolboy Q, który rozniósł scenę pod namiotem. To ten męski akcent, na który warto zwrócić uwagę chociażby z tego względu, że pokazał, iż współczesny hip-hop to nie tylko przesterowany do granic możliwości autotune, ale także duży ukłon w stronę starej szkoły.
Raye – elegancja i ulica
Jednak - ponownie - pierwszy dzień Open’era należał do kobiet. Zaczęła Raye, która była cudowna - w swojej wieczorowej sukni, boso, z tym szelmowskim londyńskim akcentem, wspaniale połączyła elegancję z ulicznym stylem. Trochę Amy Winehouse, trochę Mary J. Blige. To było świetne otwarcie głównej sceny festiwalu.
Gracie Abrams: mniej znaczy więcej
Później Gracie Abrams, w której wprost wręcz trudno się nie zakochać. Piękna, szczera, bezpośrednia i nieco nieśmiała. Kapitalna singer/songwriterka z gitarą, która pokazała, że nie potrzeba fajerwerków, aby porwać publiczność. Mówimy tu o dziewczynie, której naturalność jest dziś niezwykle rzadko spotykana we współczesnej muzyce.
ZOBACZ TEŻ: Open'er Festival 2025 - jak dojechać i gdzie wymienić opaski?
Magdalena Bay i Jorja Smith – dwie wizje popu i soulu
Jorja Smith i Magdalena Bay pokazały natomiast, że współczesny pop i soul mogą nieść ze sobą zarówno przebojowość, jak i delikatność. Dwie rewelacyjne wokalistki, które są w stanie konkurować pod kątem zainteresowania z grającym w tym samym czasie legendarnym Massive Attack. Mają w sobie ten pierwiastek magnetyzmu, który przyciąga i nie sposób odwrócić od nich uwagi.
Jorja Smith to muzyka, której dziś jest naprawdę niewiele w mainstreamie i przywołuje wszystko, co najlepsze we współczesnym soulu, z dużym naciskiem na najlepsze wzorce z lat 90. Natomiast Magdalena Bay to połączenie „Alicji z Krainy Czarów” z „Donniem Darko”. Baśniowy świat - tak piękny, jak dziwny. Jeśli miałbym wskazywać najlepszy koncert pierwszego dnia Open’era, to byłby to właśnie występ Bay. Coś, od czego trudno się oderwać.
Rufus Du Sol: zamknięcie dnia z rockową duszą
Pierwszy dzień Open’era zamknęli Rufus Du Sol. Niby tanecznie, niby house’owo, ale jednocześnie z pełną dozą niesamowitej rockowej energii. To również coś, czego dziś w muzyce brakuje - żywych instrumentów i żywej energii. Otwarcie festiwalu było bardzo różnorodne i jednocześnie pokazało o co chodzi w graniu na żywo - to był dzień dla tych, którzy doceniają nieskończone możliwości brzmień.
Dostaliśmy wszystko, czego wielu tak bardzo brakowało na tym festiwalu w ostatnich latach - różnorodność, energię, prawdziwe brzmienie żywych instrumentów oraz pełen przekrój gatunków i pokoleń. Okazuje się, że każdą muzykę wciąż można grać, a nie tylko odtwarzać. Mieliśmy wielu mocnych headlinerów na otwarcie w ostatnich latach, ale dawno nie mieliśmy takiej wielorakości i takiej jakości.
























Napisz komentarz
Komentarze