Wielka historia dla małych widzów. To nie jest łatwe zadanie.
To wyzwanie, ale my lubimy wyzwania. Zresztą to będzie rzecz nie tylko o wielkiej historii, zmianach historycznych, Solidarności i Lechu Wałęsie, to też opowieść o pewnej gdańskiej rodzinie inspirowana książką Michała Rusinka pod tym samym tytułem. A zatem Polska tamtych czasów widziana oczyma 8 -letniego chłopca.

W spektaklu biorą udział lalki.
Lalki to pojęcie dziś bardzo pojemne. U nas pojawią się płaskie formy animowane, z ruchomymi elementami. Nie będą to zatem typowe lalki teatralne, a raczej lalki z charakterem.
Czyli?
Opieramy się na charakterystycznej kresce scenografa Michała Dracza. W spektaklu ożywiamy poszczególne części jego projektów, będzie tu zomowiec, który rusza milicyjną pałką, dowiemy się też co ukrywa się za ciemnymi okularami gen. Jaruzelskiego. Trickowe lalki, których mechanizacja ma być nowym spojrzeniem na Polskę lat 80.
To spektakl, który zapewne będzie prowokował młodego widza do zadawania pytań.
To na pewno lekcja historii. Mówiąc o skomplikowanych mechanizmach dziejowych musimy jednak wprowadzić pewne uproszczenia. To na pewno nie jest proste. Tematy historyczno - polityczne to materia szalenie delikatna. Dorośli, którzy przyjdą na ten spektakl z dziećmi mają pewnie własną wizję, własne wspomnienia tamtych czasów, a my nie mamy zamiaru swoim spojrzeniem wchodzić w kompetencje opiekunów naszych widzów. Chcielibyśmy jednak uniknąć jednej prawdy historycznej. Nasze przedstawienie będzie zatem baśnią, którą opowiadamy w sposób dostępny jednocześnie starając się edukować. Z jednej strony w sposób lekki, z drugiej - tworząc bazę do pogłębionej rozmowy w domu czy szkole.

Edukacja to jedno, jakie jest artystyczne przesłanie tego przedstawienia?
Mówimy tu o wartościach. Zwłaszcza o wartościach gdańskich: solidarności, wolności i równości. O tym, że działając wspólnie w określonym celu, jesteśmy w stanie osiągnąć więcej. „W grupie siła!”. Zwłaszcza gdy chcemy się przeciwstawić niesprawiedliwości, jak mówili trzej muszkieterowie: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Taka postawa zawsze ma sens.
W obsadzie dwójka aktorów: Dariusz Czarniecki i Jakub Ehrlich, rocznik 80. Symbolicznie...
Książka Michała Rusinka to opowieść o pewnej krakowskiej rodzinie. My opowiadamy historię dwóch stoczniowców. W momencie przemian historycznych schowali się w wielkiej skrzyni, w której przeczekali 36 lat, aż do rzeczywistości roku 2025. I wszystkiemu się dziwią… Ich opowieść to konfrontacja tego jak było, z tym - jak jest, a o tym jak jest dziś nasi bohaterowie dowiadują się od dzieci. Stworzyliśmy rodzaj political fiction zakładając, że rodzina naszego bohatera też była uwikłana w działalność opozycyjną, też była motorem przemian. Ośmiolatek obserwował te poczynania.
Może zdarzyć się, że dorośli będą lepiej bawić się niż dzieci.
Mam nadzieję, że to będzie dobra zabawa dla wszystkich. Naszą ideą jest robienie teatru, który stanie się pretekstem, pomostem do międzypokoleniowej rozmowy. Myślę, że nie unikniemy porównań ze słynnym spektaklem „1989”, który mówi o pozytywnym micie tamtego czasu. To też jest nasza idea. Pozytywne myślenie o zwrotnych momentach w historii może być też czymś, co nas, Polaków jednoczy.

Prapremiera odbędzie się w niedzielę w bibliotece ESC, przestrzeni mało teatralnej. Jak ten spektakl zaistnieje na scenie Miniatury?
Z założenia tworzyliśmy przedstawienie, które będzie grane w szkolnych klasach. Planujemy tournée po gdańskich szkołach. Spodobała nam się idea teatru obwoźnego, wędrownego, który mieści się – dosłownie - w jednej skrzyni. Ale wystawienie spektaklu na scenie też ma swój potencjał.
- Prapremiera, 31 sierpnia, biblioteka Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Wstęp wolny.
























Napisz komentarz
Komentarze