Szacowane dane zalanych terenów
Dokładnie 22 871 ha wynosi łączny areał gruntów rolnych na terenie województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego, które na skutek niedawnych nawałnic znalazły się całkowicie pod wodą. Około trzy czwarte w Pomorskiem – 17 179 ha, w sąsiednim województwie 5692 ha. Skąd tak szczegółowe dane? Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wykorzystała zdjęcia satelitarne i radarowe, by precyzyjnie określić granice zalanych obszarów.
– Rolnicy, z którymi spotkałem się na Żuławach, sygnalizowali, że jest taka potrzeba, bo zalanych terenów jest więcej niż pierwotnie oceniano. Wsłuchując się w ich głosy zweryfikowaliśmy liczbę zalanych gruntów rolnych – poinformował minister rolnictwa Stefan Krajewski.
Od razu trzeba podkreślić, że gruntów rolnych, gdzie nawalne deszcze wyrządziły szkody, jest znacznie więcej, powyższe dane dotyczą pól zalanych całkowicie. Nadal nie zakończono szacowania powstałych wtedy szkód. W październiku do rolników powinna zacząć docierać pomoc rządowa.
PRZECZYTAJ TEŻ: Dotacje dla miast. 10 milionów złotych na walkę ze skutkami suszy i opadów
Spółka wodna dla 10 samorządów
Naturalne jest pytanie – co począć, by zapobiec podobnym stratom w przyszłości? Niż genueński, który spowodował intensywne ulewy, to często występujące zjawisko pogodowe. Samorządowcy z Żuław i Powiśla postanowili powrócić do wypróbowanego niegdyś systemu spółek wodnych, dbających o należyty stan urządzeń hydrotechnicznych i powołać taką spółkę ze swoim udziałem. Z taką inicjatywą wystąpił burmistrz Nowego Stawu Jerzy Szałach i szybko znalazł pozytywny odzew.
Gotowość przystąpienia do spółki zgłosiło dziesięć samorządów
- miasto i gmina Nowy Staw.
- Miasto i gmina Nowy Dwór Gdański.
- Powiat nowodworski.
- Powiat malborski.
- Gmina Lichnowy.
- Gmina Miłoradz.
- Gmina Malbork.
- Gmina Ostaszewo.
- Gmina Sztutowo.
- Gmina Stegna.
- To bardzo dobry pomysł – ocenia Józef Sarnowski, długoletni samorządowiec z Powiśla i Żuław, doskonale znający tutejsze rolnictwo. - Spółki wodne były przed laty powszechnym rozwiązaniem organizacyjnym na wsi, ich zadaniem było dbać o należyty stan całej sieci urządzeń hydrotechnicznych. Potem powstało państwowe gospodarstwo Wody Polskie, lecz nieprzemyślane działania ustawodawców spowodowały, że cały system został zagmatwany, nie działa dobrze. Taka międzygminna spółka samorządowa może działać znacznie sprawniej, chociaż trzeba pamiętać, że cieki wodne są systemem naczyń połączonych i to co dzieje się w jednym powiecie czy gminie ma bezpośredni wpływ na sąsiednie.
Inicjatorzy zawiązania nowej spółki szukają dla swego pomysłu szerokiego poparcia, rozmawiali m.in. z marszałkiem województwa pomorskiego Mieczysławem Strukiem i wojewodą pomorską Beatą Rutkiewicz. Teraz przygotowują projekt od strony prawnej.
Obowiązujące w naszym kraju przepisy pozwalają na założenie podobnej spółki wodnej. To, że jak dotąd nie powstawały, jest zapewne po części skutkiem podejścia poprzedniego rządu do Wód Polskich w myśl zasady, że to gospodarstwo państwowe ma zarządzać wszystkimi ciekami wodnymi. Niestety nie ma do tego ani dość ludzi o niezbędnych kwalifikacjach ani struktur, ani funduszy.
- Kiedy woda zalewała pola i groziła przerwaniem wałów, wiele razy wydzwanialiśmy do Wód Polskich w Elblągu, by przyjechał ktoś odpowiedzialny od nich i wskazał, co trzeba zrobić dla ochrony pól – mówił po nawalnych deszczach starosta sztumski Leszek Sarnowski. - Bez skutku, czekać musieliśmy długo. Zaniedbania urządzeń hydrotechnicznych dotkliwie dały znać o sobie w Tolkmicku nad Zalewem Wiślanym, gdzie rzeka Stradanka błyskawicznie wezbrała i zalała centrum miasteczka.
Konieczne będzie porozumienie z Wodami Polskimi, które muszą przekazać nowej spółce część swych prerogatyw. Przed inicjatorami projektu jest więc dużo pracy organizacyjnej i pokonywania licznych formalności. Zakładają mimo to, że jeśli wszystko pójdzie dobrze i sprawnie, już w roku 2026 spółka może podjąć konkretne prace dla zabezpieczenia regionu.
























Napisz komentarz
Komentarze