Korona Kielce zatrzymała Lechię Gdańsk
Piłkarska drużyna Lechii nie wracała do Gdańska po środowym meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, który rozegrała w Pruszkowie. Biało-zieloni w 1/31 finału STS Pucharu Polski wygrali z pierwszoligowcem, którego trenerem jest były trener Lechii Piotr Stokowiec, 1:0 i awansowali do 1/16 tych rozgrywek. Sztab trenerski z Johnem Carverem na czele uznał, że powrót do Gdańska i kolejna podróż do Kielc nie byłyby korzystne dla drużyny i Lechia na sobotnim mecz z Koroną jechała z Warszawy.
Angielski szkoleniowiec Lechii w przedmeczowych wypowiedziach podkreślał, że Korona jest w dobrej formie, a trener Jacek Zieliński zrobił solidną pracę.
- Są dobrzy w swoim systemie gry, mają bardzo dobre kontry, mają szybkich i ofensywnych zawodników. Solidnie prezentują się w obronie i nie tracą zbyt wielu goli – mówił trener gdańszczan.
CZYTAJ TEŻ: Puchar Polski: Lechia Gdańsk wygrała i awansowała do kolejnej rundy
Mimo szacunku dla rywala, Carver nie rezygnuje z własnego stylu: - Postawiłbym akcent na to, aby nie tracić tylu bramek. To musi być styl tej drużyny i nie będziemy tego zmieniać – dodał.
Przed spotkaniem w Kielcach było wiadomo, że Lechia raczej nie zagra w optymalnym składzie. To efekt dość intensywnego grania w ciągu ostatniego tygodnia, bo przed pucharowym meczem w Pruszkowie, Lechia w niedzielę grała w Szczecinie ligowy pojedynek z Pogonią.
- Iwan Żelizko ma problem z kostką, więc jego występ stoi pod znakiem zapytania, a Tomas Bobček wrócił z delikatną kontuzją i jest stopniowo wprowadzany do gry – informował o stanie zdrowotnym drużyny John Carver.
Skuteczna Korona, nieskuteczna Lechia
Spotkanie zaczęło się obiecująco dla gdańszczan. Już w 3. minucie Tomasz Neugebauer huknął z dystansu i trafił w słupek. Lechia była częściej przy piłce, długo rozgrywała akcje i próbowała rozrywać obronę gospodarzy. Najlepszą okazję miał Dawid Kurminowski, który w 25. minucie spudłował z bliska po podaniu Rifeta Kapicia.
Korona odpowiedziała prostymi, ale skutecznymi środkami, czyli dośrodkowaniami w pole karne. Po jednym z nich w 16. minucie niepilnowany Wiktor Długosz głową otworzył wynik. Później to samo nazwisko pojawiało się w protokole jeszcze dwa razy. W 51. minucie pomocnik huknął z woleja po rożnym i zdobył drugiego gola. Chwilę przed końcem, przy osłabionej Lechii, swoje trafienie dołożył Martin Remacle.
Gdańszczanie nie mogą mówić o braku szans. Po przerwie z bliska przestrzelił Tomas Bobcek, a Camilo Mena obił słupek, podobnie jak wcześniej Neugebauer. Problemem okazała się jednak skuteczność.
Czerwona kartka dla Lechii
Na domiar złego, Lechia kończyła mecz w dziesiątkę. W 79. minucie czerwoną kartką ukarany został Miłosz Kałahur, który jako ostatni obrońca faulował Długosza. To duży problem, bo kontuzjowany jest też Matus Vojtko, więc w kolejnym spotkaniu z Wisłą gdańszczanie zostaną bez klasycznego lewego obrońcy. Pauzować będzie również Camilo Mena, który dostał czwartą żółtą kartkę w tym sezonie.
Mimo większego posiadania piłki (56:44) i dziewięciu oddanych strzałów, Lechia kończy wyjazd z bagażem trzech goli. Katem zespołu okazał się Długosz, który – podobnie jak w końcówce poprzedniego sezonu – ponownie znalazł sposób na gdańską defensywę.
Korona Kielce – Lechia Gdańsk 3:0 (1:0)
Bramki: Wiktor Długosz (16, 51), Martin Remacle (86).
























Napisz komentarz
Komentarze