Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

O muzyce nade wszystko. Lepiej się nie uda

Warto iść ścieżką dawnych fascynacji i realizować marzenia. Zwłaszcza wówczas, gdy posiada się doświadczenie i świadomość, którą ścieżką podążać.

Gdy sięga się po tak ikoniczną twórczość, jaką były nagrania jednego z wielkich twórców fusion jazz w latach 70. XX wieku, Chicka Corei, to jest się z góry narażonym na porównanie własnej interpretacji z niemożliwym do podrobienia pierwowzorem i surową ocenę, gdyby próba okazała się miałka. Ale jak wielka satysfakcja czeka, gdy własna próba okazuje się być  twórczym rozszerzeniem granic, wyznaczonych w latach 1972 – 1977 przez grupę Corei Return to Forever! 

Piszę te słowa pod wrażeniem koncertu, który odbył się 9 listopada w studio im. Janusza Hajduna w PR Gdańsk. Była to premiera materiału z CD ‘Return to Revisited’ nagranego przez Sekstet Krystyny Stańko w składzie: liderka – śpiew; Szymon Łukowski – saksofony, flet, klarnet basowy; Dominik Bukowski – wibrafon; Mikołaj Stańko – perkusja; Marcin Wądołowski – gitara; Paul Rutschka – gitara basowa. Płyta, poświęcona wizji jazzu wybitnego pianisty – bez fortepianu? Ale, ale… 

Na nagranym przez Coreę albumie ‘Return to Forever’ wszak nie słychać fortepianu, tylko piano Fendera – a to instrument elektroniczny, o brzmieniu dalekim od klasycznego, fortepianowego. Więc nie warto kruszyć kopii o dosłowne odwzorowanie zestawienia instrumentów, jakim posłużył się Corea nagrywając płytę, skoro wyznaczając jako ‘zastępstwo’ jednego elektronicznego brzmienia inne, również uzyskane z instrumentu zelektryfikowanego, można wykorzystać nieograniczony jak się wydaje zasób talentu improwizatorskiego wybitnego trójmiejskiego wibrafonisty, jakim jest Dominik Bukowski. 

Mamy w Trójmieście co najmniej kilku dobrych pianistów grających jazz modalny i dobrze czujących się w poetyce fusion jazzu. Ale wyobrażając ich sobie, siedzących nad klawiaturą Fendera, myślałem o nich w kategorii doskonałych interpretatorów, czasem zręcznych naśladowców. Natomiast to, co pokazał Bukowski, wykraczało poza jakiekolwiek ramy porównań. Bez wątpienia mieścił się w idiomie wypracowanym przez Coreę w latach 70. , ale rozszerzał go o własne pomysły, a przede wszystkim nasycił intensywnym groove. 

Po raz kolejny pomyślałem, a swoimi reakcjami potwierdzała moje myśli publika słuchająca solówek Bukowskiego, że jest on jako instrumentalista i aranżer muzykiem porównywalnym skalą talentu z niewielu  - nie w skali polskiej, nie europejskiej, a światowej. W tym kontekście mogłoby się wydawać, że pozostali członkowie sekstetu nie osiągają tych wyżyn, które wydają się być zarezerwowane dla wybitnego wibrafonisty. Nic z tych rzeczy! Krystyna Stańko to nie Flora Purim – i bardzo dobrze! Jej intonacja z przemyślaną dynamiką daje poczucie wyrazistej ekspozycji tematów, a reszty dopełnia świetny groove. Paul Rutschka nie gra jak Stanley Clarke, ma własne pomysły rytmizacji akompaniamentu, jego linie kontrapunktu są nieporównywalne z innymi, do tego technicznie reprezentuje absolutne wyżyny – czego więcej trzeba? 

A gitarzysta Marcin Wądołowski – nie musi nikogo naśladować, zaś rola tworzenia zniuansowanego tła kolorystycznego została w jego wypadku powierzona muzykowi, którego wrażliwość wydaje się być nieograniczona. Mikołaj Stańko i Szymon Łukowski w tym kontekście są łącznikami – zarówno w stosunku do brzmienia saksofonisty i flecisty Joe Farrella, jak perkusjonisty Airto Moreiry – mającymi za zadanie nawiązać do idiomu oryginału, uczestnicząc w zbiorowym dziele reintepretacji. 

Bo też cały projekt jest niezwykły i niepowtarzalny dzięki zbiorowej pracy wszystkich muzyków, budujących muzyczny pomnik Corei z własnego tworzywa, zniuansowanego  od strony brzmieniowej w stopniu większym niż pierwowzór z lat 70. Słuchaliśmy więc ‘Crystal Silence’, Five Hundred Miles High’, ‘What Games Shall We Play Today’, ‘Spain’ i kolejnych reminiscencji Return To Forever, a na koniec sekstet przypomniał kilka utworów z poprzedniej płyty Stańko, zatytułowanej ‘Eurodyka’, dającej możliwość pokazania się w odrębnej, choć nieodległej stylistyce. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama