Pożar wędzarni w Dalwinie. "Działamy dalej"
Pożar w Zakładzie Przetwórstwa Mięsnego w Dalwinie wybuchł 26 listopada. Ogień pojawił się w wędzarni i to właśnie to pomieszczenie spłonęło prawie doszczętnie. Na szczęście uratowała się hala produkcyjna, rozbioru mięsa, szatnia i biura.
CZYTAJ TEŻ: Pożar wędzarni w Dalwinie. Na miejscu 13 zastępów straży pożarnej, akcja gaśnicza trwa
W mediach społecznościowych, właściciele firmy dziękują za wszystkie głosy wsparcia i zapewniają, że mimo ogromnych strat, nie zamierzają się poddać.
- Nie spodziewaliśmy się takiego odzewu i jesteśmy wzruszeni, że jesteście z nami. Nikt nie ucierpiał, wszyscy są cali. Nie spaliśmy, pilnowaliśmy firmy, aby już nic się nie zapaliło. Dziękujemy Wam za ogrom wsparcia - czytamy na Facebooku firmy Dalwin.
"Pomożecie kupując nasze wędliny"
W oficjalnym wpisie na stronie zakładu, szefostwo firmy prosi, by nie organizować żadnych zbiórek pieniędzy.
- Największym darem dla nas będzie jak przyjdziecie zrobić zakupy do naszych sklepów, które działają normalnie, poza tym w Dalwinie, który będzie nieczynny do odwołania. Zapasy wędlin w sklepach są, więc kupujcie, a w ten sposób najbardziej nam pomożecie - apelują.

ZOBACZ TEŻ: Pożar przyczepy kempingowej w Hopach. Ranny mężczyzna trafił do szpitala
"Dalwin na chwilę się zatrzymał"
Współwłaścicielka zakładu opublikowała w mediach społecznościowych nagranie, w którym informuje, że nie zdawała sobie sprawy jak w pięć minut może się zmienić życie.
- Zawsze pomagaliśmy, dlatego teraz będziemy liczyć na Was. Nie będziemy zwalniać tempa. Pomimo burz, pomimo fal... nasza masarnia stanie na nogi i to z pełną załogą. Zapewniam, że nikt nie straci pracy. Dziękujemy za dobre słowo, za telefony z pomocą. Damy radę dzięki Wam, naszym pracownikom, uda nam się... Dziś na chwilę Dalwin się zatrzymał.
























Napisz komentarz
Komentarze