Dlaczego wycieczkowce tak chętnie cumują w Gdyni?
Odpowiedź jest prostsza, niż mogłoby się wydawać. Gdynia ma po prostu wszystko, czego potrzeba. Port może obsłużyć statki przekraczające 300 metrów długości, a Nabrzeże Francuskie, przy którym cumują cruisery, to miejsce idealnie przygotowane do obsługi tysięcy turystów dziennie.
Położenie Gdyni to atut nie do przecenienia - pasażerowie w ciągu 8-11 godzinowych postojów mogą zwiedzić Trójmiasto, zobaczyć Malbork czy wybrać się na Kaszuby. A gdy już wrócą na pokład, zabierają ze sobą nie tylko zdjęcia, ale i mnóstwo pozytywnych wspomnień z Pomorza.
Trzeci powód to geopolityka. Wojna w Ukrainie spowodowała, że największy port wycieczkowy na Bałtyku - Sankt Petersburg - został wyłączony z tras rejsowych. Podobnie stało się z Tallinem czy fińskimi portami. Wycieczkowce musiały znaleźć nowe destynacje. I znalazły - właśnie w Gdyni.
Jakie statki można było zobaczyć w Gdyni w tym roku?
Do portu w Gdyni zawitały prawdziwe morskie giganty, z których każdy ma swoją unikalną historię.
Norwegian Prima (293 metry) – to pływający park rozrywki z gokartowym torem, parkiem wodnym i kadłubem ozdobionym street art'owym muralem włoskiego artysty Peety. Na jednym rejsie przywiózł ponad 3 tysiące pasażerów.
Celebrity Eclipse (317 metrów) – najdłuższy gość sezonu, który na górnym pokładzie ma... prawdziwą trawę! 2 tysiące metrów kwadratowych zieleni, idealne do gry w mini golfa.
Mein Schiff 7 (315 metrów) – to przyszłość turystyki morskiej. Statek przygotowany do pracy na zielonym metanolu, może korzystać z zasilania z lądu podczas postoju, co drastycznie zmniejsza emisję spalin.
A 6 grudnia zobaczymy AIDAprimę (299 metrów) – statek niemieckiego armatora AIDA Cruises, który symbolicznie zamknie rekordowy sezon. Jeśli chcesz zobaczyć morskiego giganta na żywo, to ostatnia okazja w tym roku!
Czy ten sezon to początek czegoś większego?
Przyszłość wygląda jeszcze bardziej obiecująco. Armatorzy planują zawinięcia z kilkuletnim wyprzedzeniem, bo bilety na rejsy sprzedają się długo przed wypłynięciem. Co więcej, sezon się wydłuża, pierwsze statki pojawiają się pod koniec kwietnia, ostatnie dopływają w grudniu.
„Z optymizmem patrzymy na kolejne lata. Zainteresowanie armatorów jest duże, a trendy wskazują na dalszy rozwój turystyki morskiej na Bałtyku" – mówi Ewelina Ziajka z ZMPG S.A.
Co oznacza rekordowy sezon dla mieszkańców Pomorza?
50 zawinięć, 124 tysiące turystów, 30 tysięcy członków załogi - to nie tylko suche liczby. To setki tysięcy złotych wpływających do lokalnej gospodarki i promocja Trójmiasta na całym świecie.
Każdy wycieczkowiec to nie tylko spektakl wizualny, ale również zastrzyk dla lokalnego biznesu - restauracji, sklepów, przewoźników czy hoteli. To także międzynarodowa promocja - pasażerowie wracają do domów i opowiadają o pięknie Pomorza, dzielą się zdjęciami w social mediach, polecają znajomym.
Dla mieszkańców? To szansa, by poczuć się częścią czegoś większego. Widok 300-metrowego giganta cumującego przy Nabrzeżu Francuskim to coś, co zapiera dech w piersiach, nawet jeśli widzisz to po raz dziesiąty.
A Ty? Widziałeś już wycieczkowiec w Gdyni? Napisz w komentarzu, który statek zrobił na Tobie największe wrażenie! I koniecznie podziel się tym artykułem ze znajomymi!























Napisz komentarz
Komentarze