Abp Tadeusz Wojda rozpoczął homilię od przywołania słów proroka Izajasza: „Albowiem dziecię się nam narodziło, Syn został nam dany…”. Jak zaznaczył metropolita gdański, „Prorok nie tylko przepowiedział narodziny Jezusa, lecz także nakreślił wielki i niepowtarzalny program Jego życia i działalności oraz Jego zbawczej misji: odkupienia człowieka z niewoli zła i grzechu. W tę dzisiejszą noc gromadzimy się wokół żłóbka, aby na nowo usłyszeć to orędzie.”
Przewodniczący Episkopatu podkreślił, że orędzie jest niezmienne: dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. Abp Wojda tłumaczył, że od ponad dwóch tysięcy lat nie przestaje ono być dla ludzi źródłem radości i nadziei.
– Jest siłą, która nieustannie przemienia świat, i jest źródłem nadziei, która, jak mówi Pismo, zawieść nie może – mówił duszpasterz. – Nie może zawieść, bo ta nadzieja nie opiera się na naszych ludzkich możliwościach, planach czy oczekiwaniach. Ona opiera się na Bogu, który w Betlejem wszedł w historię człowieka. A co jeszcze bardziej zadziwiające, wszedł także w jego życie, w jego los, w jego codzienność, w jego kruchość i w jego cierpienie. W Betlejem Bóg przestał być tylko słowem: stał się jednym z nas. Wszedł w świat taki, jaki jest, nie taki, jaki powinien być. Nie czekał, aż człowiek stanie się doskonały, nie czekał, aż świat stanie się lepszy. On wszedł właśnie dlatego, że jesteśmy słabi, zranieni, zagubieni i niespokojni - dodał metropolita gdański.
Dla kogo to przesłanie?
Abp Wojda zaakcentował, że w noc Narodzenia Pańskiego objawienie nie zostało skierowane do ludzi władzy i wpływowych.
– Aniołowie nie objawili się cesarzowi, ani Herodowi, ani innym możnym tego świata - podkreślił. Choć nie brakowało wielkich, ważnych i mądrych ludzi, to jednak objawił się pasterzom, ludziom prostym, ubogim, często ignorowanym. To do nich dotarło pierwsze światło nieba. I to nie przypadek. Bóg wybiera tych, którzy mają serce zdolne do zachwytu. Bóg wybiera tych, którzy nie mają nic, a jednocześnie mają wszystko, bo mają miejsce w sercu, by przyjąć Boga – mówił.
Jak wyjaśniał, tacy właśnie byli pasterze - na obrzeżu życia, ale jednak otwarci na nowość Bożą. Pospieszyli, by oddać pokłon oraz swoje serca Nowo Narodzonemu Jezusowi.
– Dziś, kiedy słyszymy ponownie to orędzie o Bożym Narodzeniu, pytamy, czy ono było tylko dla nich – rozważał metropolita. – Nie. Ono nie było tylko dla nich. Ono jest dla każdego z nas - podkreślił.
W homilii niezwykle wyraźnie wybrzmiało przesłanie Betlejem. Dotyczy ono konkretnych sytuacji, także tych bolesnych: przeciążenia, konfliktów, lęku o jutro, ran w rodzinach, presji codzienności.
– Ono jest dla każdego z nas, dla współczesnych mieszkańców naszych miast i wiosek, którzy są jak pasterze, czasem zmęczeni, poszukujący, niespokojni, źle traktowani czy też cierpiący – odniósł się duchowny do aktualnej sytuacji wielu ludzi. – Jest dla tych, którzy czują, że w życiu jest zbyt wiele ciemności, którzy myślą, że niebo milczy, którzy boją się jutra, którzy może nikomu już nie ufają, nie mają już sił ani chęci do życia – wskazywał abp Wojda.
Nie chodzi o „świąteczne nastrojenie”
Jak zauważył Przewodniczący Episkopatu, to orędzie o nadziei jest dla wszystkich, którzy coraz bardziej są zmęczeni pogonią za dobrami materialnymi, nawet wówczas, gdy im się dobrze powodzi. Na co dzień towarzyszy nam ciągła presja, „by być kimś, by zdążyć, by nie zawieść, nieustannymi konfliktami i podziałami nie tylko w społeczeństwie, ale nawet we własnej rodzinie. Jesteśmy zmęczeni agresją słów, hejtów, pomówień, kłótni, kłamstw, ideologii, które chcą zmienić nasze przekonania religijne, patriotyczne czy też społeczne, a wraz z nimi moralność wypływającą z naszego sumienia”.
Metropolita Gdański wezwał wiernych, aby nie poprzestawali jedynie na świątecznym nastroju, lecz pozwolili, by Boże Narodzenie przemieniało ich codzienne życie.
– W tym Bożym Narodzeniu nie chodzi więc o to, byśmy dziś, po tej Mszy św., wrócili do domu „nastrojeni świątecznie” – mówił duszpasterz. – Chodzi o to, byśmy wrócili choć odrobinę zmienieni, by w nas narodziło się choć jedno z tych pragnień: by przestać uciekać od Boga, by powrócić do modlitwy, by pojednać się samemu ze sobą, by w końcu wybaczyć, by wykonać ten jeden trudny telefon, by zatrzymać się nad kimś słabszym, by dać rodzinie czas bardziej niż prezenty, by przestać krzywdzić słowem. (…) Jezus, bardziej niż o wielkie rzeczy, prosi każdego z nas tylko o jedno, by pozwolić Mu wejść „tam, gdzie najbardziej boli”.
Niech nasze serca staną się małym Betlejem
Przewodniczący Episkopatu zauważył, że ten współczesny świat szczególnie potrzebuje chrześcijan niosących innym Bożą nadzieję.
– Dzisiejszy świat jak nigdy potrzebuje nas – ludzi wierzących i pełnych nadziei – którzy mają w sercu pokój Chrystusowy, którzy mają siłę kochać, umieją przebaczać, potrafią podać rękę, którzy nie uciekają przed trudnościami – powiedział abp Wojda. – Niech nasze serca staną się małym Betlejem – miejscem, gdzie Bóg może się narodzić.

















![Zawsze Pomorzanie. Wspólnie tworzymy portret Pomorzan [CZ. 10] Zawsze Pomorzanie. Wspólnie tworzymy portret Pomorzan [CZ. 10]](https://static2.zawszepomorze.pl/data/articles/sm-16x9-zawsze-pomorzanie-wspolnie-tworzymy-portret-pomorzan-cz-10-1766409717.jpg)






Napisz komentarz
Komentarze