Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Jak nie być chorym ze stresu? To podstępny wróg. Potrafi zniewolić ciało

Psycholodzy irlandzcy na podstawie badań stwierdzili, że podczas pandemii las był najlepszym antidotum. Kontakt z naturą to świetny i darmowy wyciszacz - mówi dr Ewa Kempisty-Jeznach, certyfikowany lekarz medycyny męskiej, autorka m.in. książki "Chorzy ze stresu”.
(fot. Canva | Zdjęcie ilustracyjne) 

W pani książce „Chorzy ze stresu" można przeczytać, że stres to nasz podstępny wróg. Potrafi zniewolić tak, że choruje ciało. A my żyjemy w permanentnym stresie. Pandemia, wojna w Ukrainie, a i codzienne życie potrafi dać w kość... Jak żyć pani doktor?

Najlepiej z wiedzą, że permanentny stres doprowadza do zaburzeń hormonalnych człowieka. A one, niestety, mają wpływ na nasze ciało i psyche. I trzeba robić wszystko aby taki stres osłabić. Pamiętajmy, że podczas przewlekłego stresu tworzą się dwa wrogie nam hormony: kortyzol i prolaktyna. Wcześniej sądzono, że prolaktyna odpowiedzialna jest głównie za produkcję mleka u kobiet w czasie ciąży. Ale okazuje się, że jej poziom rośnie także w momentach stresowych, zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, powodując różne zaburzenia.

A do naszego słownika powoli wchodzi określenie - choroby psychosomatyczne.

Pacjentowi często trudno wytłumaczyć, że ten ból który odczuwa, to psychosomatyka. Że to krzyk duszy. Ludzie przychodzą do lekarzy, skarżąc się na różne objawy: na zaburzenia rytmu serca i napięcia mięśni przykręgosłupowych, na mroczki przed oczami, na szumy w uszach czy zawroty głowy. Oczywiście przyczyny tych objawów mogą być inne. Ale może je też powodować stres. Do tej pory uważano, że przyczyną, na przykład, zawrotów głowy jest nadciśnienie. Ale to może być także niedokrwienie głowy, związane z napięciem mięśni przykręgosłupowych. Kiedy naszym życiem od pewnego czasu zarządza stres, możemy odczuwać takie objawy jak chociażby przy chorobach serca. Idziemy wtedy do kardiologa, skarżymy się na ból, on zleca nam wszelkie badania, z których wynika, że... nic nam nie jest, bo wyniki badań niczego nie wykazały.

Ale serce nadal boli…

W książce piszę o tym, jak zaburzenia psychosomatyczne mogą powoli prowadzić do poważnych konsekwencji, takich jak dolegliwości bólowe czy depresja, z której trudno później wyjść. Każdy narząd w ciele człowieka pod wpływem stresu może wejść w zaburzenia psychosomatyczne. Na ogół pod wpływem stresu „padają" te organy, które w naszym życiu już się nieco zużyły. Jeśli kiedyś miałaś zapalenie pęcherza, to nawet bez zapalenia, ale przy problemach nerwicowych będziesz często biegać do toalety. Nazwałam to płaczem przez pęcherz. Obecnie wiele osób, które przeszły COVID-19, ma zmiany w płucach. I w okresach napięcia nerwowego może pojawić się kaszel. Tylko dlatego, że płuca zostały anatomicznie osłabione. Nerwica może się też „osiedlić" w organach, które zostały zmienione genetycznie. Jeżeli, na przykład, babka i matka miały kamienie w woreczku żółciowym – a jest to często choroba dziedziczna - to córka nawet ich nie mając, podczas stresu będzie odczuwała w tym miejscu pobolewania.

Pacjentowi często trudno wytłumaczyć, że ten ból który odczuwa, to psychosomatyka. Że to krzyk duszy. Ludzie przychodzą do lekarzy, skarżąc się na różne objawy: na zaburzenia rytmu serca i napięcia mięśni przykręgosłupowych, na mroczki przed oczami, na szumy w uszach czy zawroty głowy. Oczywiście przyczyny tych objawów mogą być inne. Ale może je też powodować stres.

dr Ewa Kempisty-Jeznach / lekarka, autorka m.in. książki "Chorzy ze stresu”

A te najczęstsze objawy stresu?

To szumy w uszach i zawroty głowy. Silne spięcia w karku albo w kręgosłupie lędźwiowym, pobolewanie jelit, dyskomfort pokarmowy. Będąc pod wpływem stresowych sytuacji, napinamy mięśnie. Można powiedzieć, że „kurczymy się". I po takim stresującym dniu możemy mieć także częste parcie na mocz czy ściskanie żołądka z reakcją w postaci nadkwaśności. Alergicy mogą reagować nerwicowymi pokrzywkami, czyli pęcherzami na skórze, które znikają po kilku minutach. Może też dochodzić podczas stresu do zwężania krtani i wtedy pojawia się chrypka albo wrażenie guli w gardle.

Ja się bronić przed tym?

Niezwykle ważne jest to, aby lekarz po przejrzeniu wyników badań i wykluczeniu jakiejś organicznej choroby, przemówił pacjentowi do serca, że to psychosomatyka. Ale przede wszystkim na początku musimy wykluczyć choroby organiczne. Przecież nikt z nas nie jest pewny, czy za tym bólem, za naszymi różnymi objawami, nie kryją się, na przykład, nadciśnienie, zmiany w kręgosłupie czy inne choroby. I dopiero kiedy je wykluczymy, a objawy nie ustają, wówczas możemy mówić o chorobie psychosomatycznej. Jeżeli pacjent w to uwierzy, mamy 50 procent sukcesu. Skończy się dla niego turystyka lekarska w poszukiwaniu diagnozy.

A drugie 50 procent?

To praca pacjenta nad sobą. Warto korzystać z pomocy psychologów, a w ostateczności z psychiatrów, kiedy już choroba psychosomatyczna jest bardzo zaawansowana. Wiem, że wielu pacjentów nie chce korzystać z takiej pomocy. Że boi się antydepresantów. I oby nie trzeba było sięgać po tak drastyczne środki. Ale czasami nie można inaczej pomóc.

Ewa Kempisty

(fot. Adrian Norbert Cuper)

Sami możemy sobie pomóc?

Tak, pod warunkiem, że psychosomatyka nie jest tak mocno jeszcze rozchwiana. Spróbujmy najpierw zmienić styl życia. W książce posługuję się systemem pięciu "S" mojego autorstwa. Pierwsze S, które rządzi naszym życiem to właśnie stres. Ale przeciwko niemu mamy cztery pozytywne efekty, którymi możemy sobie pomóc. To sposób odżywania, sen, seks i sport. I one równoważą nam stres. Ale przede wszystkim korzystajmy z dobrodziejstw XXI wieku czyli wszelkich technik wyciszania. One już sobie utorowały drogę także na salony lekarskie. I są bardzo pomocne. Wracamy do starej medycyny i do technik medytacji, do jogi czy pilatesu. Obok tego są takie formy jak trening autogenny czy mindfulness – technika oddechowa. Proszę zobaczyć, że pracujący, na przykład, w Dolinie Krzemowej mężczyźni i kobiety, mają w ciągu dnia pracy pół godziny na techniki wyciszenia. To nie jest jakieś modne widzimisię. Tylko naprawdę coś, co człowiekowi pomaga. Tylko trzeba wiedzieć, jak się relaksować.

Niektórzy nadal uważają, że takie techniki wyciszenia to są jakieś fanaberie bogaczy.

Warto spróbować, żeby się przekonać, że te techniki nie są przereklamowane. To nie są fanaberie Zachodu tylko oni, po prostu, wcześniej wyczuli pismo nosem. Przed laty, kiedy czytałam, że Richard Gere, hollywoodzki aktor jeździ do Nepalu i razem z Dalajlamą medytują, myślałam, że to takie gwiazdorskie odbicie. Ale to mądre posunięcie. Bo szukanie wyciszenia jest dziś jedną z dróg zwalczania skutków stresu. Są wreszcie inne metody. Można się zamknąć w pokoju i posłuchać muzyki klasycznej, jeśli lubimy. Albo posłuchać nagrania z szumem morza. Wystarczy położyć się na kanapie, zamknąć oczy i wsłuchać się w szum fal. Nawet jeśli nie żyjemy w stresie, to warto sobie pozwolić na taki luksus trzy razy w tygodniu po pół godziny. Żeby być tylko samemu ze sobą i myśleć o czymś przyjemnym. Można też pójść do lasu i obserwować naturę. Przyglądać się pączkom na drzewach, pierwszym listkom i różnym roślinom. Psycholodzy irlandzcy na podstawie badań stwierdzili, że podczas pandemii las był najlepszym antidotum. Kontakt z naturą to świetny i darmowy wyciszacz, zwłaszcza wiosną, kiedy wszystko ożywa, kwitnie. Wędkowanie to też świetna alternatywa. Wyciszasz się, patrząc tylko na spławik i myśląc o tym, weźmie czy nie weźmie.

Co jeszcze może wpłynąć na nasze lepsze samopoczucie?

Pomocne są tak zwane adaptogeny, których wartość doceniają już także lekarze.

Czym one są?

To rośliny, które rosną wysoko w górach takich jak Himalaje czy Pireneje lub na stepach. Mają bardzo ograniczony dostęp albo nie mają go wcale do światła i wody. A muszą przeżyć. Te rośliny aplikuje się teraz naszemu organizmowi w postaci tabletek, herbatek czy ziół. Dzięki nim następuje w naszym ciele homeostaza czyli równowaga między hormonami. One regulują produkcję zwłaszcza tego najgroźniejszego hormonu stresu – kortyzolu. Pod wpływem adaptogenu jego poziom spada, co pozwala na obniżenie reakcji organizmu na stres. Ale pamiętajmy, że adaptogen to nie jest lek tylko specyfik ziołowy, który może nam pomóc. Z tym, że nie jest to panaceum na wszystkie dolegliwości.

Pisze pani również, że stres wpływa także na hormony płciowe.

Bardzo obniża libido człowieka. Wraz ze wzrostem poziomu hormonów kortyzolu i prolaktyny spada nam poziom hormonów płciowych i dochodzi do zmniejszenia się liczby plemników u mężczyzn i komórek jajowych u kobiet. Dlatego teraz wiele osób ma problemy z płodnością. Poza tym duży wpływ na nasz organizm i jego kondycję, poza stresem, ma także zanieczyszczenie środowiska. Także to co jemy, zwłaszcza tzw. śmieciowe jedzenie. To wszystko się dopełnia. Zanieczyszczenie powietrza też wpływa negatywnie na nasz organizm i jest jednym ze stresorów dla naszego organizmu. Tak więc starajmy się niwelować stres w naszym życiu poprzez stosowanie różnych technik wyciszenia, sport i zdrowy sen.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama