Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Psychiatrzy zbadają zabójcę Adamowicza, bo nadal milczy. Mówią świadkowie

Stefana W. nie rozpoznał właściciel sklepu z militariami, gdzie kupił on nóż użyty w zabójstwie, wzywana jako świadek wdowa po prezydencie Magdalena Adamowicz nie przyszła do sądu, a konferansjer, który prowadził feralny gdański finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, we łzach wspominał wieczór zbrodni i groźbę śmierci ze strony 29-latka. Tak wyglądała druga rozprawa w procesie zabójcy Pawła Adamowicza. Sam oskarżony uparcie milczał, tak jak na I terminie. To, czy może on dalej uczestniczyć w procesie, ocenią biegli psychiatrzy.
Stefan W., proces ws. zabójstwa Pawła Adamowicza
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze) 

Nieobecna wdowa

Magdalena Adamowicz została wezwana do sądu na 7 kwietnia 2022 roku w charakterze świadka. Przed rozprawą złożyła jednak usprawiedliwienie, z zaświadczeniem od lekarza sądowego, z informacją o tym, że do 25 kwietnia nie może brać udziału w sądowych czynnościach.

PRZECZYTAJ TEŻ: Biegli lekarze zbadają Magdalenę Adamowicz. Chodzi o groźbę przedawnienia

Pierwszy świadek

– Jako konferansjer zawsze czuję się odpowiedzialny za scenę, zwłaszcza gdy widzę, że jest ktoś, kogo nie powinno być na scenie, a widziałem osobę, która [tam] tańczy – zeznał jako pierwszy w procesie świadek konferansjer z 25-letnim stażem, prowadzący gdański finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na Targu Węglowym 13 stycznia 2019 roku, kiedy Stefan W. zadał śmiertelne ciosy nożem prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi.

Później precyzował, że to właśnie odwrócony do niego tyłem lub bokiem zabójca był wówczas tancerzem, a dopytywany przez sąd dodawał, że „to były ruchy górowania nad czymś, zdobycia czegoś”.

– To trwało sekundy. Ja nie zdążyłem się nad tym długo zastanawiać. Po chwili zobaczyłem oskarżonego z nożem wymierzonym w moja stronę. Tekstu dokładnie nie pamiętam, ale na pewno mi groził – zaznaczył i dodał: – Nie jestem w stanie dokładnie opisać, ale padły tam słowa, że mnie zabije, jeśli mu tego mikrofonu nie oddam.

PRZECZYTAJ TEŻ: Rozpoczął się proces zabójcy Pawła Adamowicza. Stefan W. stanął przed sądem

Dużą część relacji 50-letniego konferansjera stanowiły jego wspomnienia z tragicznego wieczoru:

– Ostatnie dźwięki występu zespołu, zapowiedź konferansjera – moja, że zaraz będzie „Światełko do nieba”. Odliczyłem to „Światełko do nieba” razem z kolegami konferansjerami, prezydentem Adamowiczem, przyjaciółmi z WOŚP, którzy co roku są na tej scenie. Już później strasznym, traumatycznym przeżyciem dla mnie było, jak odliczam i kiedy mówię: „już”, to oskarżony atakuje śmiertelnie prezydenta Adamowicza – powiedział.

I dalej:

– Zobaczyłem jakieś zamieszanie i że prezydent Adamowicz siedzi na skrzynce. Podszedłem do prezydenta Adamowicza. Próbowałem do niego coś mówić. Widziałem, że jest źle, chciałem nawiązać kontakt – dodał.

– Przewodniczący [składu orzekającego] stwierdził, że świadek płacze – kazała zaprotokołować sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Stefan W., II rozprawa w sądzie
(fot. Jacek Wierciński | Zawsze Pomorze)

– Z oczu czytałem, jakby pytał: Dlaczego? – kontynuował świadek łamiącym się głosem. – To, co teraz powiem, to są moje odczucia, ale towarzyszyłem do końca na scenie prezydentowi Adamowiczowi, jak odchodził, tam na tej skrzynce. Kiedy oglądałem film z tego zdarzenia, to wydawało mi się, że to trwało 20 minut, na filmie okazało się, że to trwało minuty, może 5 minut. Ja miałem wrażenie, że bardzo długo stałem nad Pawłem Adamowiczem. Zaraz potem pojawiła się pomoc medyczna. Miałem takie wrażenie, że powinienem go chronić przed wszystkim dookoła, i tak stałem – mówił.

PRZECZYTAJ TEŻ: Trzy opinie ws. poczytalności Stefana W. Skąd w nich rozbieżności? Pytamy eksperta

Jak zaznaczył, 2-krotnie po reanimacji udało się przywrócić czynności życiowe prezydenta, a z głośnych komentarzy ratowników dowiedział się, że było to bardzo trudne. Świadek opowiadał, że liczył – „jak wszyscy” – że to ciężkie obrażenia, ale że Adamowicz będzie żył.

– Uświadomiłem to sobie dopiero, gdy jechałem w samochodzie do domu, że cieszę się, że żyję – powiedział w innym miejscu. – Byłem zdziwiony, że dopiero po miesiącu zostałem przesłuchany i że, mimo wszystkich dowodów, które policja zebrała, że nie wie, że jestem osobą pokrzywdzoną – zakończył spontaniczną wypowiedź.

Dopytywany przez prokuratora, nie był w stanie opisać, w co ubrany był napastnik, oprócz tego, że miał na sobie kurtkę.

– Nóż widziałem, zanim się do mnie zbliżył.

PRZECZYTAJ TEŻ: Zabójstwo Pawła Adamowicza. Jest akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W.

I dalej:

– Ja rozpoznaję napastnika w osobie oskarżonego. Jego twarz, kiedy zbliżył się do mnie, to dokładnie pamiętam.

Prowadzący finał WOŚP dużo mówił o swoich emocjach.

– Do dziś dnia to przeżywam. Jest to dla mnie dość traumatyczne przeżycie. Przez 2 lata leczyłem się psychotropowo. Byłem u psychiatry. Dopiero skończyłem w zeszłym roku terapię, która pozwoliła mi tu przed państwem stanąć – zaznaczył.

Zwrócił uwagę na psychosomatyczny objaw, jaki został z nim po tragedii: „czuję ból lewej ręki, w której trzymam mikrofon”, a dopytywany przez pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych mecenasa Jerzego Glanca, czym zajmował się tego dnia na scenie, odrzekł:

– Mówimy o tym, co jest najważniejsze tego dnia, czyli o dzieleniu się dobrem. To nie jest slogan o WOŚP-ie – przekonywał i tłumaczył, że gdańskie finały WOŚP prowadził tak wiele razy, że nie jest w stanie zliczyć. – My wszyscy byliśmy w bardzo dużym szoku. Mieliśmy poczucie, że tam się zetknęło takie największe zło z największym dobrem.

PRZECZYTAJ TEŻ: Zabójstwo Pawła Adamowicza. Jest akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W.

Po pytaniu posła Piotra Adamowicza (brata Pawła Adamowicza, parlamentarzysty Koalicji Obywatelskiej i oskarżyciela posiłkowego), konferansjer przyznał, że przez ponad 2 lata leczył się psychicznie, przez pół roku nie pracował jako konferansjer, a swoim dzieciom musiał pokazać, że „sobie z tym radzi”.

– Ja to dzisiejsze spotkanie traktuję tak, jakbym się z tą traumą rozstawał – zeznał w innym momencie, płacząc.

Parlamentarzysta cytował też zeznania jednego ze świadków z akt, brzmiące jak słowa, które mógłby wypowiedzieć Stefan W.: „Celowałem prosto w serce, żeby zajebać tą świnię, która zmarnowała mi życie”, i dopytywał, czy te słowa słyszał konferansjer. Ten jednak nie potwierdził.

Drugi świadek

Zdecydowanie krótsze i pozbawione intensywnych emocji było przesłuchanie 67-letniego właściciela sklepu z militariami, gdzie Stefan W. nabył narzędzie zbrodni na kilka dni przed zabójstwem.

– Przyszli śledczy do mojego sklepu. Pytali mnie o człowieka, który kupował u mnie nóż. Ja, niestety, go nie poznałem. Mam dużo klientów, więc nie sposób zapamiętać wszystkie twarze – zeznał na temat zdarzeń już po tragedii, o której nie miał wiele do powiedzenia.

PRZECZYTAJ TEŻ: Trzeci rok mroku po tamtym światełku do nieba. Zabójca się nie przyznaje, wkrótce proces

Dopytywany przez sąd szerzej, opowiedział tylko o nożu taktycznym zakupionym i użytym przez 29-latka. Był on wyposażony w specjalną pochwę i rękojeść z osłoną, która zapobiega skaleczeniu ręki użytkownika. Miał także ostrze japońskiego typu „tanto”, czyli cięte pod skosem.

– Jakość tego noża nie była dobra, bo to jest chińska podróbka noża taktycznego. Ludzie kupują to do survivalu, chodzenia po lesie – dodał, wskazując, że nóż Stefana W. kosztował 82 złote, podczas gdy za oryginalny zapłaciłby on 600-800 zł.

Psychiatrzy znów zbadają zabójcę

W czwartek, 7 kwietnia, podobnie jak na pierwszej rozprawie, Stefan W. nie odezwał się ani słowem. Nie okazując na twarzy emocji, patrzył przed siebie, od czasu do czasu rozglądając się po sali sądowej z obojętnym wzrokiem. Podobnie zachowywał się 28 marca 2022 roku, gdy jego proces się rozpoczął, dlatego zdecydowaliśmy się szczegółowo opisać, co mówił w śledztwie.

PRZECZYTAJ: Przed sądem zabójca Pawła Adamowicza zamilkł. Co mówił w śledztwie?

Obrońca z urzędu 29-latka adwokat Marcin Kminkowski przyznał przed sądem i w rozmowie z dziennikarzami, że od tamtej pory nie udało mu się porozmawiać z klientem, którego odwiedził w areszcie śledczym. Sędziowie zdecydowali, by przed każdą rozprawą Stefan W. był badany i to diagnoza decydowała o jego obecności na sali rozpraw. W czwartek, 7 kwietnia kierownik ambulatorium Aresztu Śledczego w Gdańsku podpisał się na dokumencie dopuszczającym udział W. w rozprawie, jednak nie wiadomo było, kto przeprowadził badanie. Dlatego adwokat wniósł o to, by dwaj lekarze psychiatrzy dokonali dokładniejszej analizy stanu zdrowia Stefana W. i ocenili, czy ze względu na chorobę psychiczną może on brać udział w procesie.

– Co innego wpływa na stan jego ograniczonej poczytalności – zaznaczyła w odpowiedzi oskarżycielka prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska, która przekonywała, że w każdorazowym badaniu przed rozprawą powinien po prostu brać udział psychiatra. – W mojej ocenie, postawa, jaką przyjmuje oskarżony, jest po prostu przyjętą taktyką procesową – dodała i wniosła o to, by nie uwzględniać prośby obrońcy.

PRZECZYTAJ TEŻ: Piotr Adamowicz: Chcę procesu publicznego. Bo ta zbrodnia, a faktycznie egzekucja, była publiczna

Poparli ją adwokaci reprezentujący oskarżycieli posiłkowych, jednak po przerwie sąd uznał wniosek obrońcy i nakazał dwójce psychiatrów sporządzenie odpowiedniej opinii do 5 maja 2022 roku. Niezależnie od przygotowań do publikacji dokumentu, proces toczył się będzie dalej. Kolejny termin przewidziano na poniedziałek, 11 kwietnia 2022 roku.

– Osobiście, cieszę się, że sąd podzielił również moje wątpliwości, tak abyśmy rozwiali wszelkie wątpliwości, co do stanu zdrowia psychicznego oskarżonego i możliwości brania przez niego udziału w toku postępowania – komentował mec. Marcin Kminkowski.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama