Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Pozew w sprawie homofobicznej furgonetki oddalony

Obraźliwe dla osób LGBT+ napisy na plandekach i hasła nadawane z głośników furgonetki, która krążyła ulicami Trójmiasta mogły naruszać dobra osobiste członków nieheteroseksualnej społeczności, ale gdańskie stowarzyszenie Tolerado nie ma prawa ich w sądzie reprezentować. Tak w skrócie omówić można nieprawomocny wyrok, jaki zapadł w Sądzie Okręgowym w Gdańsku 25 kwietnia 2022 roku.
Furgonetka Fundacji PRO na ulicach Gdańska – luty 2019 roku | źródło zdj. FB Tolerado
Furgonetka Fundacji PRO na ulicach Gdańska – luty 2019 roku 

Autor: Tolerado

Niewiele ponad 2 miesiące trwał proces wytoczony przez gdańskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób LGBT "Tolerado" warszawskiej Fundacji PRO – Prawo do Życia za hasła prezentowane na plandece furgonetki oraz emitowane z głośników pojazdu na ulicach Trójmiasta w 2019 roku.

O sprawie więcej przeczytasz tutaj: W sądzie w Gdańsku ruszył proces ws. homofobicznej furgonetki

Warto przypomnieć, że chodziło o twierdzenia typu: „Pederaści żyją średnio 20 lat krócej”, „Czyny pedofilskie zdarzają się wśród homoseksualistów 20 razy częściej”, „70 proc. procent zachowań na AIDS dotyczy pederastów” czy „31 proc. dzieci wychowywanych przez lesbijki i 25proc. wychowywanych przez pederastów jest molestowanych”. W poniedziałek 25 kwietnia, nieprawomocnym wyrokiem sąd zdecydował się oddalić pozew Tolerado, choć nie miał wątpliwości, że komunikaty naruszały dobre imię osób niehetoresksualnych i nie były prawdziwe.

- Zdaniem sądu wypowiedzi formułowane przez pozwanego, a upubliczniane na furgonetkach poruszających się na ulicach miast na banerach czy w inny sposób, a także na stronach internetowych proadzonych przez Fundację PRO – Prawo do Życia naruszyły dobra osobiste osób nieheteronormatywnych w postaci godności, prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, dobrego imienia czy prawa do posiadania własnej orientacji seksualnej, a także zakazu dyskryminacji z uwagi na powyższe. Miała ona bowiem wydźwięk negatywny, obraźliwy dla tych osób, a wręcz uwłaczający ich godności – tłumaczyła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Agnieszka Gieral-Siewielec, orzekająca w Sądzie Okręgowym w Gdańsku.

Jak zaznaczyła, zwłaszcza stwierdzenia dotyczące rzekomych skłonności pedofilskich u osób LGBT+, były oparte na nieprawdzie, na co dowodem były między innymi artykuły naukowe i stanowiska Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Zmanipulowane miały zostać również, cytowane wybiórczo przez fundację PRO - Prawo do Życia, dokumenty WHO w sprawie „seksualizacji” dzieci. Zarazem jednak, jak wskazał sąd, przekaz prezentowany przez fundacyjną furgonetkę nie odnosił się do dóbr osobistych „Tolerado” ani jego członków czy pracowników.

CZYTAJ TEŻ: Wyrok dla kierowcy „homofobusa”. Pół roku prac społecznych i ponad 5 tys. zł do zapłaty

- Obowiązujące w Polsce prawo opiera swoją koncepcję na indywidualności naruszenia dóbr osobistych i braku możliwości przeniesienia roszczeń z tytułu naruszenia tych dóbr na podmiot trzeci – relacjonowała sędzia, która zaznaczyła, że przepisy nie wykluczają sytuacji, gdy z roszczeniem wystąpi osoba będąca członkiem obrażanej grupy. Tymczasem w przypadku furgonetki, obraźliwie potraktowana mogła poczuć się każda osoba nieheteronormatywna, ale już nie stowarzyszenie Tolerado, które w sądowej interpretacji, nie reprezentuje osób LGBT, ale działa na ich rzecz [takie słowa zawarte są w nazwie organizacji – dop.red.]. Za taką interpretacją przemawiać ma statut stowarzyszenia, który pozwala na członkostwo osób o dowolnej orientacji.

- Na pewno będziemy składać apelację. W pierwszej części ustnego uzasadnienia wyroku, sąd wyraźnie wskazał, że działania Fundacji PRO – Prawo do Życia były szkalujące czy naruszające dobre imię osób LGBT – powiedział po ogłoszeniu wyroku wiceprezes Tolerado, Piotr Jankowski.

Wspomniany wcześniej, skazujący wyrok w sprawie kierowcy furgonetki nazywanej "homofobusem" i "pogromobusem" był efektem procesu karnego po subsydiarnym akcie oskarżenia. Natomiast poniedziałkowe orzeczenie zapadło w cywilnym procesie, który toczył się równolegle. Choć przedmiotem obu sporów była ta sama furgonetka, to podstawa prawna była zupełnie inna, a rozstrzygnięcia mogą się różnić, tak jak w tym przypadku.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama