Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Premier Morawiecki gasi pożar, który sam wywołał

Przypomnę, że kiedy Donald Tusk wracał do polskiej polityki, Platforma utrzymywała notowania na poziomie kilkunastu procent. A posłowie uciekali do innych ugrupowań. To był wewnętrzny kryzys, który Donaldowi Tuskowi udało się zatrzymać – mówi posłanka PO Agnieszka Pomaska.
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

W pomorskiej Platformie spokój ? Czy może nowa miotła już ostro zamiata po ostatnich regionalnych wyborach?

Zamiatanie? Nie znam takiej definicji uprawiania polityki (śmiech). A poważnie mówiąc, po wyborach regionalnych mamy nowy zarząd. I myślę, że znalazła się w nim większość tych, którzy mieli ambicję się w nim znaleźć. Niezależnie od tego, czy głosowali na marszałka Struka, czy na mnie. Zarząd ma kompromisowy skład, bo najważniejszy jest cel, który tkwi mocno w naszych głowach – wygrać z PiS przyszłe wybory.

A co zmieniło się w Platformie, odkąd Donald Tusk został jej przewodniczącym?

Donald Tusk, tak jak obiecywał, najpierw poukładał partię wewnętrznie. A w ubiegłą sobotę podczas obrad Rady Krajowej Platformy zapowiedział plan działania.

Enigmatyczny… plan mobilizacji zmobilizowanych. A gdzie konkrety, pytają wyborcy?

Każdy cykl wyborczy ma swoją dynamikę. Jesteśmy prawdopodobnie jeszcze dwa lata przed wyborami, i rolą opozycji w tym momencie jest patrzenie władzy na ręce. Robimy to przez aktywność sejmową, kontrole poselskie czy działalność w regionach. Nie jesteśmy jeszcze w trybie kampanijnym. Trudno przedstawiać teraz konkretne rozwiązania, skoro nie wiemy, co PiS jeszcze w naszym kraju zepsuje. Nie możemy dzisiaj proponować sztywnych rozwiązań gospodarczych, nie wiedząc, czy Polska otrzyma pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, czy wycofa się chociażby z funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej, co jest warunkiem otrzymania unijnych funduszy i krokiem w przywracaniu praworządności. Nie wiemy też, jak bardzo minister Czarnek zniszczy polską szkołę, chociaż wielokrotnie prezentowaliśmy nasze propozycje dla edukacji. Ale szczegółowe rozwiązania będziemy przedstawiali przed wyborami. 

Na razie Platforma osiągnęła sondażowy sufit i nie jest w stanie go przebić.

Przypomnę, że kiedy Donald Tusk wracał do polskiej polityki, Platforma utrzymywała notowania na poziomie kilkunastu procent. A posłowie uciekali do innych ugrupowań. To był wewnętrzny kryzys, który Donaldowi Tuskowi udało się zatrzymać.

Co takiego ma Donald Tusk, czego nie miał Borys Budka?

Pewnie sama pani widzi, jak różne jest zainteresowanie tym, co robi Donald Tusk, a tym, co robią inni posłowie.

Myśli pani o przekraczaniu prędkości przez przewodniczącego?

To było naganne i nie powinno się powtórzyć. Ale Donald Tusk w polityce jest od lat i naprawdę nią żyje. Doskonale rozumie jej mechanizmy. Za jego rządów Platforma wygrywała w wyborach wiele razy i ten jego powrót obudził w nas tęsknotę za tamtymi czasami, za takimi emocjami. Poza tym Donald Tusk ma zdolność do „wywracania” stolika, powiedzenia czegoś na przekór, a jednocześnie w punkt, proponowania nietypowych rozwiązań. Myślę, że wiele osób czeka na to, że Donald Tusk znowu zaskoczy.

Ale przewodniczący ma też sporą grupę wyborców nastawioną do niego negatywnie.

To dotyczy wszystkich polityków, którzy zajmowali ważne stanowiska w państwie. Polityk, którzy idzie czasami pod prąd, nie jest głaskany. Zresztą na ten negatywny elektorat Donalda Tuska mocno pracuje Jacek Kurski. Wystarczy włączyć rządową telewizję, żeby zobaczyć, co tam się mówi o naszym przewodniczącym w myśl pewnej, ulubionej zasady Jacka Kurskiego, że „ciemny lud to kupi”. Ta telewizja to jedna wielka „szczujnia”. Wystarczy, że tylko o którymś z polityków Platformy pojawi się w niej jakiś materiał, a my już o tym wiemy po fali hejtu, jaka się w Internecie pod naszym adresem rozlewa.

Donald Tusk podczas Rady Krajowej powiedział, że „PiS abdykowało i czuć już odór upadającej i zepsutej władzy”. Ale rządzący nadal mają pierwsze miejsce w sondażach, z 30 procentowym poparciem.

Walka dzisiaj jest nierówna. Widzimy to zawłaszczanie przez PiS państwa do celów, do których państwo nie powinno być wykorzystywane. Dotyczy to zarówno rynku medialnego, jak i politycznego. Nieograniczone środki publiczne są marnotrawione przez rządzących na własne, polityczne cele. Ale my robimy swoje...

Może za mało.

Uważam, że dzisiaj kluczem do politycznego sukcesu, poza programem, który w odpowiednim czasie zaprezentujemy, jest szukanie w całej opozycji, poza Konfederacją, tego co nas łączy. Jeśli opozycja połączy siły, to wygra wybory. Wygrałaby je już dzisiaj.

Ale złośliwi mówią, że to, co łączy partie opozycyjne, to silne ego ich liderów, którzy grają głównie na siebie i swoje ugrupowania.

Nie powiem pani w tej chwili, jaka ta koalicja opozycyjna powinna być. To nie jest jeszcze moment układania list wyborczych. Natomiast wszystkie partie, poza Konfederacją, które nie wspierają rządu, mają wspólny cel: chcą zastopować proces rozkradania państwa przez obecną władzę. Wszyscy też w opozycji widzą, że w Polsce nastąpiła inwestycyjna stagnacja, a rząd winnych szuka wszędzie dookoła, tylko nie u siebie. Ludzie umierają na covid i nie ma żadnej konkretnej polityki, która by przed tym chroniła. Do tego dochodzą kwestie dotyczące praworządności, niezawisłości sądów i sędziów. Jeśli jeszcze dodamy do tego inflację i drożyznę, to mamy całkiem mocne spoiwo dla szerszej koalicji. I każdy lider partii, która będzie chciała przetrwać, ma w tyle głowy takie poczucie odpowiedzialności i świadomość, że jeśli nie teraz, to... nigdy.

Co, pani zdaniem, teraz najbardziej spędza sen z powiek Jarosławowi Kaczyńskiemu?

Myślę, że wiele spraw – drożyzna, pandemia, Mejza, ale także narastające konflikty wewnętrzne w PiS. To widać i słychać na przykład w mailach ministra Dworczyka.

A z pozycji korytarza sejmowego też to widać?

Podziały występują w każdym ugrupowaniu, ale PiS tak się zachłysnął władzą, że zapomniał, po co się tę władzę zdobywa. Teraz w tej partii trwa wojna o schedę po Jarosławie Kaczyńskim, walka o to, kto będzie bliżej ucha prezesa, kto będzie wyżej na listach, i na tym się koncentrują obecnie politycy Zjednoczonej Prawicy. Ta partia jest w nieustannym chaosie. Najpierw likwiduje ministerstwo sportu, a potem je uruchamia na nowo, wprawiając w ruch karuzelę stanowisk dla pewnej kanapowej partii i Łukasza Mejzy, który o sobie mówi, że na nim wisi cały rząd premiera Morawieckiego.

Zresztą, jedna z kontroli poselskich lewicy wykazała, że Mejza jako wiceminister przez dwa miesiące nie podjął żadnej decyzji. Nie ma po nim żadnego dokumentu.

Rzecznik rządu sugerował niedawno, że dni wiceministra sportu w rządzie są policzone. Ale na razie poseł i wiceminister w jednym tak się zmęczył pracą, że wziął urlop bezpłatny.

Poseł może wziąć taki urlop z bardzo ważnych powodów. Okazało się, że w tym przypadku ważnym powodem jest podejrzenie o oszukiwanie rodziców ciężko chorych dzieci, i niewłaściwie wydawana przez niego dotacja na szkolenia z urzędu marszałkowskiego. Ale to ruch na przeczekanie.

Na jakie przeczekanie?

Myślę, że Jarosław Kaczyński nie chce podjąć decyzji w tej sprawie pod wpływem mediów i opozycji. Bo musiałby przyznać, że poniósł dotkliwą porażkę. Chce to załatwić po cichu.

Ale widać już ogromne zniecierpliwienie w szeregach rozsądnych polityków, także Prawa i Sprawiedliwości, tym, że prezes jeszcze nie „wyczyścił” tej ponurej historii.

Dzisiaj PiS ma twarz Mejzy. I te oskarżenia wobec niego są chociażby z etycznego punktu widzenia tak poważne, że trudno przejść nad nimi do porządku dziennego. PiS mogłoby ten temat zamknąć jedną, szybką dymisją. Ale nie robi tego, bo Jarosław Kaczyński boi się dalszych konsekwencji.

Bo jeśli w tym przypadku pozwoli na dymisję, to pojawią się wnioski o kolejne.

Niekończąca się historia to domniemane maile ministra Dworczyka. Minister nie potwierdza, nie zaprzecza. A my niemal codziennie dostajemy garść informacji o tym, jak rządzi się za polityczną kurtyną.

Myślę, że z tych maili wyłania się obraz wyjątkowego cynizmu tej władzy. Ale zszokowało mnie przede wszystkim to, że PiS pandemią zarządza tylko przez pryzmat słupków poparcia. Nie patrzy na to, że ludzie przez covid umierają, tylko obserwuje, co im te słupki podniesie. Ale te maile pokazują również konflikt wewnętrzny w samej partii. To, jak jedni politycy robią sobie niewybredne żarty z innych polityków.

Nawet mamy tam jawną kpinę z Jarosława Kaczyńskiego.

Nie tylko. Te maile zdradzają też, jak władza wpływa na media, które są od niej zależne. Pokazują mechanizmy, które ocierają się o łamanie nie tylko prawa prasowego. Ale jest jeszcze jeden interesujący aspekt. Niektórzy członkowie rządu rozmawiali drogą mailową z prywatnej poczty. Dlaczego? Bo bali się korzystać z poczty służbowej, która może być podsłuchiwana przez ludzi ministra Ziobro. To pokazuje paradoks tej sytuacji i grozę.

Według badań, Polacy najbardziej boją się drożyzny.

To będzie temat przy świątecznych stołach. Nawet niektórzy sobie gorzko żartują, że premier Morawiecki, mówiąc, że chciałby ulżyć obywatelom na święta, zrobił to w ten sposób, że... siatki z zakupami będę o wiele lżejsze. Inflacja zjada dodatkową emeryturę, a 500 plus to dzisiaj 300 plus. I zwłaszcza ci, których domowy budżet opiera się na dotacjach od państwa, odczują tę inflację najdotkliwiej. Tego nie rozwiąże się jedną ustawą. Rząd nie ma zresztą na to pomysłu.

A tarcza inflacyjna?

To polityka rządu, w tym upolityczniony NBP, doprowadziły do tak znaczącego wzrostu inflacji.

Premier Morawiecki tylko gasi pożar, który sam wywołał. I to niezbyt skutecznie. Skutki inflacji to nie tylko wyższe ceny w sklepach i na stacjach benzynowych. To także drastycznie wyższe rachunki za prąd i gaz, czy wyższe raty kredytu.

To będą także święta w cieniu pandemii. Kolejne. Ale Platforma też nie mówi jednym głosem, że szczepienie powinno być obowiązkowe.

Nie mam wątpliwości, że dla konkretnych grup zawodowych szczepienie się powinno być obowiązkowe. Ale taki obowiązek formalny nie byłby dzisiaj najskuteczniejszy.

Teraz pewnie usłyszę o genie sprzeciwu, jaki mają w sobie Polacy? Platforma też boi się antyszczepionkowców?

Nie, tylko uważam, że Polacy muszą widzieć praktyczny aspekt tego szczepienia. Chciałabym, żeby w Polsce zaczął funkcjonować paszport covidowy. To, moim zdaniem, byłoby skuteczne. W Austrii czy we Włoszech trzeba być ozdrowieńcem albo zaszczepionym, żeby pójść do kina, pojeździć na nartach, wejść do restauracji. Nawet test nie jest przepustką. Austriacy, po wprowadzeniu tych zasad, masowo się szczepią. Rząd w tym kraju potrafił odważnie powiedzieć: OK, nie chcecie się szczepić, siedzicie w domu.

Nie boję się antyszczepionkowców, tylko szukam skutecznego rozwiązania.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama